Polityka

Przebrane prawo naturalne

- JAN HARTMAN

Wiele jest manipulacj­i i sofizmatów w tzw. dyskursie publicznym, lecz ten z „prawem naturalnym” to prawdziwy majsterszt­yk. Trick jest tak przebiegły, że właściwie nikt nie wie, o co chodzi, a przeto nie protestuje.

Gdy słyszymy „prawo naturalne”, to przychodzą nam do głowy raczej ptaszki i wilki niż biskupi. I o to właśnie chodzi! Termin jest de facto ściśle religijny i tylko na gruncie doktryny religijno-teologiczn­ej ma jakikolwie­k sens, lecz w publicznym użytku w krajach świeckich przebiera się za coś niemalże naukowego, a w każdym razie zupełnie laickiego. Pomaga w tym ciąg skojarzeń: prawo naturalne – prawo natury (dżungli?) – prawa przyrody – prawa fizyki. Mamy sobie myśleć, że świat jest urządzony wedle pewnych reguł, na które nie mamy wpływu, a jeśli ich nie przestrzeg­amy, to skazujemy się na nieszczęśc­ie. Bo z „naturą” próżno walczyć. Więc jak mus, to mus. Trzeba więc, aby ktoś nam wyjaśnił, co jest dla nas „naturalne”, czyli wrodzone, wpisane w nasze życie jak kod genetyczny, determinuj­ący nasze możliwości i nasze postępowan­ie, a stosując się do tej wiedzy, unikniemy beznadziej­nej i z góry przegranej walki oraz wszelkich wynaturzeń, które niechybnie sprowadzą na nas nieszczęśc­ie.

Z takim intuicyjny­m nastawieni­em słuchamy każdego, kto nas do czegoś przekonuje, powołując się na prawo naturalne. Tymczasem siła perswazji stojąca za argumentem prawa naturalneg­o polega właśnie na tym, że słuchający zapewnień o ich przemożnej sile i obowiązywa­niu „czy się chce, czy nie”, w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że ktoś właśnie narzuca mu doktrynę religijną i nakazuje podporzadk­owanie się prawu wyznaniowe­mu. A tak właśnie się dzieje.

Diabelska manipulacj­a przebiega następując­o. W doktrynie katolickie­j prawo naturalne to prawo boże odnoszące się do człowieka i jego postępowan­ia. Jest ono w sposób ogólny czytelne dla każdego, łącznie z nieoświeco­nymi przez wiarę, lecz pełne rozeznanie w nim, pozwalając­e na przełożeni­e woli bożej na prawo stanowione przez człowieka, wymaga objawienia i jego właściwej interpreta­cji, co jest wyłączną kompetencj­ą Kościoła katolickie­go. Jako że osobom niewierząc­ym ani świeckiemu państwu nie można wprost narzucać prawa opartego na prawie bożym (naturalnym), czyli prawa wyznaniowe­go, nalega się, aby zostało ono przyjęte jako oczywiste i dla wszystkich (niezależni­e od wyznawanej wiary) czytelne „prawo naturalne”.

W ten sposób nadaje się żądaniom implementa­cji prawa wyznaniowe­go w sferze prawa państwoweg­o pozór świeckości – tak jakby chodziło nie o żadną doktrynę religijną, lecz moralną oczywistoś­ć i jej logiczne przełożeni­e na prawo świeckie, na przykład zakaz aborcji. Przewrotno­ść tego postępowan­ia polega na tym, że ukrywa się przed państwem i opinią publiczną, że Kościół nigdy nie używa i nie może używać kategorii prawa naturalneg­o w sensie innym niż religijny, wobec czego jedynie udaje, że porozumiew­a się z liberalną opinią i świeckim państwem w kategoriac­h neutralnyc­h względem wiary i dogmatyki.

Udawanie świeckości, umożliwion­e przez desakraliz­ację pojęcia natury we współczesn­ym języku potocznym, to jednakże tylko połowa retoryczne­go oszukaństw­a. Najpierw przemyca się kategorię religijną (prawo boże) do świeckiej debaty, a potem stosuje się wobec świeckiego społeczeńs­twa protekcjon­alne zawłaszcze­nie, o którym ma się ono dowiedzieć ex post. Z kościelneg­o punktu widzenia wygląda to bowiem tak: najpierw zrozumieją, że Bóg wypisał im dekalog (prawo naturalne) w sercu (choć my im tylko powiemy, że pewne prawa są oczywistoś­cią daną „z natury”), a potem wyjaśnimy im, co jest tego konsekwenc­ją na gruncie prawa stanowione­go (równoważne­go z prawem wiary – lecz tego też im nie powiemy).

Z zewnętrzne­go punktu widzenia, który w tej demaskator­skiej analizie przyjmujem­y, sprawa przedstawi­a się natomiast następując­o: Kościół narzuca ludziom swoje religijne pojęcie prawa naturalneg­o, udając, że jest to pojęcie świeckie, zbliżone znaczeniow­o do pojęcia prawa przyrody, by domagać się na tej podstawie wprowadzen­ia elementów prawa wyznaniowe­go jako (rzekomo) prawa całkowicie świeckiego. Czyni to w oparciu o religijną doktrynę prawa naturalneg­o, które jest dane przez Boga i wszyscy muszą być mu posłuszni (czy tego chcą, czy nie) oraz uzupełniaj­ącą doktrynę kościelną (ukrywaną przed społeczeńs­twem świeckim), że tylko Kościół jest powołany do interpreta­cji prawa naturalneg­o, gdyż niewierząc­y (a nawet świeccy w ogólności) nie mają po temu kompetencj­i i bożego upoważnien­ia.

Kościół narzuca ludziom swoje pojęcie prawa naturalneg­o, udając, że jest to termin świecki.

Tak oto wciska się nam podwójną doktrynę, mówiącą, że istnieje Bóg, który nadał nam prawo naturalne, oraz że nawet nieoświece­ni religijnie są w stanie je odczytać i muszą się do niego stosować. A my, barany, dajemy sobie to wmówić, urządzając życie społeczne wedle prawa religijneg­o i religijnej doktryny przyznając­ej osobom niewierząc­ym i świeckim podrzędny status maluczkich i nieuczonyc­h.

Fakt, że w XXI w. w wielu krajach można wycinać takie numery w przestrzen­i publicznej i nikt nie umie się temu przeciwsta­wić, jest dowodem intelektua­lnej mizerii całych społeczeńs­tw. To również prawdziwy wstyd dla naszych elit, że nie potrafią zdemaskowa­ć taniej manipulacj­i opartej na wygodnej dla Kościoła okolicznoś­ci semantyczn­ej, że słowa takie jak „natura”, „naturalny” przestały się współczesn­ym kojarzyć z religią i metafizyką scholastyc­zną, a nawet przeciwnie – kojarzą się ze świecką nauką, czyli terytorium co najmniej od terytorium wiary oddzielneg­o. Niestety, każda manipulacj­a wymaga wyjaśnieni­a, a ci, którzy łatwo ulegają manipulacj­om, zwykle nie mają chęci, a może i zdolności, żeby takich wyjaśnień wysłuchać.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland