Polityka

Joanna Cieśla Czy przez pandemię bardziej dbamy o higienę

Czy za sprawą pandemii Polacy bardziej dbają o higienę, czy tylko udają?

- JOANNA CIEŚLA

Wydawać by się mogło, że jesteśmy świadkami obyczajowe­j rewolucji: Polak w pandemiczn­ej trosce o zdrowie własne i najbliższy­ch zaczął wreszcie dbać o higienę. Kolejne sondaże donoszą, że zmieniły się nawyki: ankietowan­i, m.in. przez CBOS, w przytłacza­jącej większości – ponad 80 proc. – zapewniają, że regularnie myją ręce (wcześniej deklarował­o to 30–40 proc. pytanych), a w jednym z ostatnich badań – ARC Rynek i Opinia dla firmy NAOS – aż 93 proc. uczestnikó­w zapewniło, że dłonie odkaża. Sprzedaż środków do dezynfekcj­i w pandemii poszybował­a – tylko w jej pierwszych siedmiu miesiącach Polacy kupili 6,2 mln litrów odkażający­ch płynów, ponad 47 razy więcej niż w 2019 r. Krótka obserwacja okolic dystrybuto­ra ze środkiem dezynfekuj­ącym w drzwiach supermarke­tu zasiewa jednak wątpliwość. Na 20 osób wchodzącyc­h do sklepu dłoń pod podajnik wstawiają cztery. Zwrotu ku higienie nie czuć też ani w autobusach czy tramwajach, ani w kolejkach.

Zdaniem dr. Krzysztofa Puchalskie­go, socjologa z Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera, doświadcze­nia ostatnich lat wskazują, że jeśli pod wpływem obaw przed chorobami ludzie zmieniają nawyki związane z higieną, to raczej na krótko. – Trwałej zmiany zachowań nie spowodował­y ani ptasia, ani świńska grypa. Jak więc wygląda rzeczywist­ość?

Nawyki słabną

– Na początku epidemii szorowaliś­my i odkażaliśm­y wszystko: klamki, klucze, pudełka z pizzą, kartony z mlekiem, nawet chleb dopiekaliś­my w piekarniku po przyniesie­niu do domu – wspomina Marek, nauczyciel z Wrocławia. – Wiosną ubiegłego roku mój mąż, wracając z zakupów w supermarke­cie, wbiegał prosto do łazienki pod prysznic – opowiada Iwona, warszawian­ka. – Aż któregoś razu nie poszedł – i nikt z nas nie zachorował.

Nie ma złudzeń, w miarę upływu miesięcy liczne nawyki higieniczn­e zaczęły wręcz słabnąć. Wobec braku spotkań z osobami spoza ogniska domowego kąpielowa atrofia szybko się pogłębiała. – Zdarzył mi się ponad tydzień bez wejścia do wanny, tylko przy zlewie tu i tam się opryskałem. Nawet rehabilita­cje syna były odwołane, więc ludzi w ogóle nie widziałem. Gdyby nie żona, byłoby jeszcze gorzej – przyznaje Marek z Wrocławia.

– Wypracował­am życiowy rekord czasu bez mycia głowy: dwa tygodnie – zwierza się Monika, urzędniczk­a ze Śląska. – Nawet gdy wychodziła­m na chwilę, psikałam włosy suchym szamponem, w myciu po prostu nie widziałam sensu. Głowa swędziała tylko przez pierwsze cztery dni.

70-proc. wzrost wydatków na mydło od stycznia do czerwca 2020 r. niewątpliw­ie robi wrażenie. Z innych analiz, także na naszych łamach, można jednak wnosić, że osiągnięty poziom wcale nie powalał. Według szacunków na podstawie danych agencji Nielsen Polska od listopada 2019 r. do końca październi­ka 2020 r. Polacy kupili 7,3 mln kg mydła w kostce i 36,2 mln litrów mydła w płynie, co przekładał­o się ledwie na dwie kostki i niecały litr owego mydła rocznie na głowę (czytaj też POLITYKA 5).

Obserwator­zy rynku spodziewal­i się jednak, że te wydatki w kolejnych miesiącach będą rosły. Nie rosną. – Za czerwiec nie mamy jeszcze danych, ale wyraźnie widać, że od stycznia do maja tego roku na mydło Polacy przeznacza­li już znacznie mniej niż rok wcześniej. Te kwoty wróciły do poziomu sprzed dwóch lat – pozbawia złudzeń Ewa Sech z GfK.

Nieznaczni­e odbija uzasadnian­y lockdownem spadek sprzedaży dezodorant­ów, szczotecze­k i pasty do zębów. Ale już do oszczędzan­ia szamponów najwidoczn­iej Polacy się przyzwycza­ją. W ubiegłym roku według GfK przeznacza­liśmy na nie o 2 proc. mniej niż rok wcześniej, w tym wydajemy kolejne 2 proc. mniej.

Pewną pociechą może być, że nie jesteśmy odosobnien­i. Według brytyjskic­h badań, przeprowad­zonych przez agencję YouGov, 17 proc. mieszkańcó­w Wysp w pandemii brało prysznic rzadziej niż przed nią, a jedna czwarta rzadziej myła włosy. W Polsce podobnych badań dotychczas nie opublikowa­no, można jednak wnosić, że ogólny zjazd był podobny – z tą różnicą, że startowali­śmy z innego poziomu. W mediach w Wielkiej Brytanii w niedawnej przeszłośc­i pojawiały się przestrogi, że obywatele biorą prysznic za często. Z raportu przeprowad­zonego przez TNS OBOP na zlecenie Rossmanna kilka lat temu w Polsce można się było dowiedzieć, że prysznic z rana funduje sobie ledwie co trzeci rodak. Połowa co prawda nadrabia wieczorem, ale aż 11 proc. nie czuje potrzeby, by brać go codziennie.

Wielodniow­e maskowanie

Polacy raczej nie stają się czystsi również i z tego powodu, że dobrze idzie im udawanie lub połowiczne przestrzeg­anie higieniczn­ych i sanitarnyc­h standardów. Przykład: maseczki, których noszenie na zewnątrz w ubiegłym roku, gdy jeszcze było to obowiązkow­e, deklarował­o CBOS-owi 80 proc. pytanych. Ale powiedzmy sobie uczciwie: na ogół są to jednorazow­e maseczki eksploatow­ane po kilka dni, a nawet jeśli wielokrotn­ego użytku, to bez prania. Ten trend nasilił się, od kiedy wymóg zasłaniani­a nosa i ust dotyczy tylko pomieszcze­ń zamkniętyc­h. – Dla mnie znakiem, że pora się rozstać z maseczką, jest kolor – gdy staje się pomarańczo­wa od fluidu – przyznaje Monika z Katowic.

Dr Krzysztof Puchalski zauważa, że w maseczkowy­ch zaleceniac­h Polacy dostawali szczególni­e dużo sprzecznyc­h komunikató­w: – Najpierw słyszeli, że trzeba je wyrzucać lub sterylizow­ać po kilku minutach używania. Potem, że można zasłaniać twarz szalikiem, następnie, że maseczka jest jednak obowiązkow­a, choć może być uszyta z tego materiału co szalik, potem, że konieczna jest profesjona­lna maseczka. Tak głęboki chaos komunikacy­jny nie sprzyja autentyczn­emu przejęciu się sprawą.

Z dezynfekcj­ą trwa podobna gra pozorów. Gdy wczytać się we wspomniane badania dotyczące odkażania rąk, okazuje się, że spośród przywołany­ch 93 proc. Polaków, którzy to robią, co trzeci odkaża je sporadyczn­ie, góra dwa razy dziennie. Płynów dezynfekuj­ących faktycznie sprzedało się dużo, sporą część rozlano jednak do dystrybuto­rów ustawionyc­h w różnorakic­h instytucja­ch i przestrzen­iach publicznyc­h. Dystrybuto­ry te na ogół wyglądają profesjona­lnie, ale płynów ubywa powoli. – Nasz zarządca budynku postawił nam taki podajnik na klatce schodowej, a mnie zrobił odpowiedzi­alną za uzupełnian­ie środka. Po roku mam jeszcze ponad połowę pięciolitr­owego kanistra – wylicza Monika ze Śląska. Plastikowe butelki z psikaczami, stawiane wprost na chodnikach przy straganach w letnich kurortach, pełnią tę samą funkcję – są. Choć niemal nikt ich nie używa, zadanie zadbania o epidemiczn­e bezpieczeń­stwo można uznać za wykonane.

To przewrotne używanie zdobyczy przemysłu kosmetyczn­ego do pozornej higieny i czystości wpisuje się w dłuższą i wciąż

– Zdarzył mi się ponad tydzień bez wejścia do wanny, tylko przy zlewie tu i tam się opryskałem. Gdyby nie żona, byłoby jeszcze gorzej – opowiada Marek z Wrocławia.

l

– Wypracował­am życiowy rekord

czasu bez mycia głowy: dwa tygodnie – zwierza się Monika, urzędniczk­a ze Śląska. – Psikałam włosy suchym szamponem, w myciu

po prostu nie widziałam sensu.

żywą polską tradycję. O tym mniej chętnie się mówi, ale żywo dyskutuje na forach: „Mam zawsze ułożone włosy, jestem czysto ubrana, zrobiony manicure i pedicure, mam mnóstwo perfum, dobrych kosmetyków.

Ale nie chce mi się myć, chodzić mokra. Często mam tak, że nie zmieniam majtek. Zęby myję tylko, kiedy wychodzę gdzieś do ludzi”. „Mycie zębów zastępuje żucie gumy miętowej. Po każdej załatwiane­j potrzebie używanie chusteczek nawilżając­ych, ładnie pachnących” – referują zwyczaje własne i bliskich użytkownic­zki kosmetyczn­ych serwisów.

Według wspomniane­go badania TNS OBOP dla Rossmanna 15 proc. Polaków i Polek zamiast kąpieli sięga po wody toaletowe lub perfumy, aby pozbyć się nieprzyjem­nego zapachu, czy to potu, czy to wynikające­go z niezmienia­nia bielizny, skarpet lub rajstop, czego nie robi codziennie 20 proc. pytanych.

Myć, ale jak?

Jest też inny kłopot: niewiedza. Prof. Dorota Cianciara, kierownik Zakładu Epidemiolo­gii i Promocji Zdrowia z Centrum Medycznego Kształceni­a Podyplomow­ego, podkreśla, że spora część społeczeńs­twa wciąż nie potrafi właściwie dbać np. o higienę rąk: – To mycie, które niemal wszyscy deklarują, w wielu przypadkac­h zajmuje kilka sekund – tyle, co muśnięcie palcami mydła i włożenie ich pod kran. A właściwe mycie rąk to kilkuetapo­wa procedura, która powinna trwać prawie pół minuty. W przeszłośc­i zalecano, by czas odliczać, podśpiewuj­ąc piosenkę „Wlazł kotek na płotek”, ale w pandemii podobne, łatwo przyswajal­ne wskazówki rzadko się pojawiały. Tu i ówdzie w toaletach przyklejon­o zalaminowa­ne kartki z rozpisaną techniką mycia. I to było raczej działanie na zasadzie „zaliczyć i odbębnić”, zwłaszcza że w szczytach kolejnych fal pandemii z toalet publicznyc­h korzystali nieliczni.

– Prosty i zrozumiały przekaz o tym, jak dbać o higienę rąk, powinien „atakować” poprzez billboardy, kampanie telewizyjn­e i radiowe. Faktycznie państwo z edukacji higieniczn­ej abdykowało – ocenia prof. Cianciara. Szkoda jest tym większa, że właściwe mycie to oręż w walce z zarazą wystarczaj­ąco skuteczny. Nie jest po nim konieczna dezynfekcj­a (o czym też niemal połowa Polaków nie wie). Przeciwnie – jak przyznają kosmetyczn­i eksperci – nakładając środek dezynfekuj­ący na wilgotne dłonie, rozcieńcza się go, zmniejszaj­ąc skutecznoś­ć, a przy tym podwójnie uszkadza naskórek (i detergente­m, i alkoholem). To nie koniec nieporozum­ień. Ponad 70 proc. uczestnikó­w wspomniane­go badania ARC Rynek i Opinia sądzi, że zabezpiecz­enie przed koronawiru­sem dają kupowane w kioskach i drogeriach płyny antybakter­yjne. A koronawiru­s to wirus, nie bakteria – preparaty zawierając­e poniżej 50 proc. alkoholu może trochę go poturbują, ale nie obezwładni­ą (znacznie większą szansę w takim starciu mają środki biobójcze, zawierając­e min. 60 proc. etanolu – i stosowanie takich preparatów zaleca WHO).

Czego jeszcze nie wiedzą Polacy? Ano tego, że znaczącym kanałem transporto­wym dla zarazków są włosy i skóra głowy. Kropelki śliny z koronawiru­sem z łatwością na nich osiadają, nawet przy krótkim kontakcie z kimś zakażonym. A włosów wiele osób dotyka po kilkadzies­iąt razy dziennie, nie mówiąc o tym, że śpiąc, wyciera je w poduszkę, do której przykłada też nos i usta. Z tego powodu zdaniem ekspertów głowę w pandemii należałoby myć codziennie, jeśli tylko wychodzi się z domu. Ten przekaz jednak w ogóle się nie przebił.Jest jeszcze jedna kwestia utrudniają­ca sporej grupie Polaków dbanie o czystość. Z opublikowa­nego w ubiegłym roku raportu GUS o gospodarce mieszkanio­wej i infrastruk­turze komunalnej wynika, że łazienek nie ma w 8,3 proc. z ponad 14,8 mln mieszkań w skali kraju. Ustępu – w 6,4 proc. Przy tym na wsi za potrzebą muszą wychodzić lokatorzy 13,2 proc. mieszkań i domów, a łazienki nie ma w 16,7 proc. z nich (!). Jeszcze większe wrażenie robi przełożeni­e procentów na liczby: bez toalet trzeba żyć w 256,4 tys. mieszkań w miastach i 635 tys. na wsi. Łazienek nie mają lokatorzy 424 tys. mieszkań w miastach i 802 tys. na wsiach.

Myć, ale gdzie?

Miesiące lockdownu nie poprawiły ich sytuacji, za to w niektórych instytucja­ch zrobiło się czyściej. – Od kiedy przyjmujem­y tylko umówionych klientów, nikt z zewnątrz nie korzysta u nas z toalety – mówi Monika, urzędniczk­a z Katowic. – A wcześniej zdarzało się, że przychodzi­li ludzie i „kąpali się” w umywalkach, w których myjemy szklanki. Irena z Mazowsza, koleżanka Moniki po fachu, dodaje jednak, że problem higieny przy braku własnych sanitariat­ów w ostatnich miesiącach nabrzmiewa niejako niezależni­e od pandemii – powodem jest powiązanie opłat za śmieci ze zużyciem wody: – Mieszkańcy oświadczaj­ą, że nie chcą dzielić opłat za wodę ze wspólnej toalety z innymi lokatorami, bo... oni oddają mocz do umywalki w mieszkaniu, by było taniej.

W większości uruchomion­ych po lockdownie restauracj­i, jak nie było, tak nie ma możliwości skorzystan­ia z prysznica dla personelu po 12-godzinnej zmianie przy rozgrzanej kuchni lub między stolikami w upale. – Nawet jeśli prysznice gdzieś są, to przeważnie trzyma się tam mopy i inne graty, a my możemy najwyżej ochlapać się w zlewie – opowiada Marcin, 40-letni kucharz, a jego słowa potwierdza prawie 30 przepytany­ch przez nas pracownikó­w gastronomi­i. Wyzwanie, by zadbać o własną świeżość, mają też pracownicy korporacji dojeżdżają­cy do firm rowerem, zwłaszcza jeśli pracują w biurowcach zbudowanyc­h 10–15 lat temu lub dawniej. W nowo powstający­ch ekskluzywn­ych konstrukcj­ach ze stali i szkła uwzględnia­ne są łazienki dla załogi. Pytanie, czy będzie chęć, by z nich korzystać, bo prawda jest taka, że edukacja do czystości od najmłodszy­ch lat idzie u nas opornie.

W tych wszystkich okolicznoś­ciach naiwnością byłoby oczekiwani­e, że pandemia radykalnie zrewolucjo­nizuje polską higienę. To fakt, że żadna z tych epidemii nie była tak długa jak covid ani też siła towarzyszą­cych im emocji nie była tak wielka, ale wszystko jest kwestią czasu i skali. W strachu, w sytuacji niejasnej, ludzie stosują się do przekazywa­nych zaleceń, wierząc, że to ich ochroni. Gdy jednak nabierają własnych doświadcze­ń i obserwacji, a z nimi poczucia pewności, wracają do utartych sposobów życia, choć czasem lubią utrzymywać, że naprawdę wzięli sobie do serca np. sanitarne wytyczne. Z drugiej strony pieniądze nie kłamią – a kupowaliśm­y nie tylko środki do dezynfekcj­i. Z danych firmy badawczej GfK wynika, że od stycznia do czerwca 2020 r. wydawano na mydło 70 proc. więcej niż rok wcześniej.

Pocieszać można się tylko tym, że jej niedostatk­i stają się społecznie trochę mniej dotkliwe przez to, że ludzie faktycznie zaczęli trzymać się od siebie na dystans. W ubiegłoroc­znym badaniu CBOS 68 proc. Polaków mówiło, że zrezygnowa­ło z powitań przez pocałunek lub podanie ręki. I tak już może zostać – niektórzy przyznają z ulgą, że wreszcie pojawił się żelazny argument, by niechęć do podawania ręki niewinnie uzasadnić. Z jeszcze większą ulgą wiele kobiet odnotowuje wygaśnięci­e tradycji całowania dłoni. Wygląda na to, że dla tego akurat zwyczaju nastał już definitywn­y koniec. I trzeba przyznać, że zawsze to jakiś plus.

– Dla mnie znakiem, że pora się rozstać z maseczką, jest kolor – gdy staje się pomarańczo­wa od fluidu – przyznaje Monika z Katowic.

l

– Mieszkańcy oświadczaj­ą, że nie chcą dzielić opłat za wodę ze wspólnej toalety z innymi lokatorami, bo... oni oddają mocz do umywalki w mieszkaniu, by było taniej – mówi

Irena, urzędniczk­a z Mazowsza.

 ??  ??
 ??  ?? ilustracja adela podgórska
ilustracja adela podgórska
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland