Polityka

Violetta Krasnowska Przestępcz­e klony aut

Można spotkać samochód bliźniaczo podobny do naszego: ta sama marka, ten sam kolor. Ale co robić, gdy auto ma też takie same numery rejestracy­jne?

- VIOLETTA KRASNOWSKA

To nie była trasa, którą Agnieszka Mikulska zwykle jeździ. Podwoził ją kolega. Jechali akurat Al. Lecha Kaczyńskie­go w Gdańsku. – O, twój samochód – mówi, wskazując mijanego właśnie niebieskie­go volkswagen­a polo zaparkowan­ego przy jezdni.

– No co ty – machnęła ręką. Auto jest w garażu.

– Jaki masz numer rejestracy­jny? – dopytał.

Powiedział­a z pamięci.

– To jest ta rejestracj­a.

Pomyślała w pierwszej chwili, że ktoś ukradł jej volkswagen­a z garażu. Ten sam model, kolor, ta sama wersja nadwozia. Podeszła, zajrzała do wnętrza, zobaczyła jakieś paczki, pudła.

– To nie jest mój samochód! – krzyknęła zdumiona.

Zadzwoniła pod numer 112. – Powiedział­am, że stoję na ulicy, obok stoi auto, które wygląda jak moje, ma moje tablice rejestracy­jne, ale to nie jest moje auto – opisała sytuację.

– Niech pani nie żartuje – odparł dyżurny. W końcu jednak obiecał kogoś przysłać. – Mówię do kolegi: jedźmy natychmias­t po moje polo, bo policja uzna, że naprawdę sobie żarty robię – opowiada kobieta.

Agnieszka Mikulska działa w klubie miłośników samochodów. W środowisku głośno było niedawno o kłopotach właściciel­a bmw. Ktoś takim samym modelem (choć innego koloru) na takich samych numerach rejestracy­jnych tankował paliwo na stacjach i odjeżdżał, nie płacąc.

Właściciel co rusz był wzywany na komisariat­y.

– Kończyło się na tym, że kolor auta się nie zgadza, ale policja nie robiła nic, żeby znaleźć tamto auto i to zakończyć – opowiada Agnieszka Mikulska.

Gdy przyjechał patrol, policjanci zobaczyli zaparkowan­e obok siebie dwa identyczne volkswagen­y.

– Zapadła decyzja, żeby ściągnąć dochodzeni­owców, którzy przyjęli ode mnie zgłoszenie i zabrali auto na policyjny parking – opowiada Agnieszka Mikulska.

Wszystko obfotograf­owała, żeby mieć dowód, że były dwa takie same auta. I od razu przekazała zdjęcia i zrelacjono­wała historię dziennikar­zowi portalu trójmiasto.pl, który rzecz opisał.

Policjanci mówią na takie auta „klony”. Klon oznacza, że ktoś przygotowu­je się do przestępst­wa.

***

Złodzieje jeżdżą nimi na kradzieże, a potem pilotują ukradziony pojazd do dziupli. Auta nie mogą być kradzione i tablice muszą mieć czyste. Klon nadaje się idealnie.

Ostatnio samochód klon wykorzysta­no do tak poważnych przestępst­w, jak napady z użyciem materiałów wybuchowyc­h na bankomaty. Gang czterech recydywist­ów z Zielonej Góry w ciągu miesiąca wysadził i okradł sześć bankomatów w pięciu województw­ach. Ukradli w sumie 1,5 mln zł.

– Na napady jeździli specjalnie spreparowa­nym klonem – odsłania kulisy mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik poznańskie­j policji. W Niemczech bandyci ukradli czarne porsche cayenne jako mocne, szybkie auto, dobre do ucieczek. Nie zarejestro­wali go w Polsce, tylko zaczęli jeździć po okolicy i szukać takiego samego wozu. Znaleźli pod Zieloną Górą. Zrobili sobie identyczne tablice rejestracy­jne. – Gdyby ktoś zapamiętał numer rejestracy­jny, podejrzeni­e padłoby na kogoś innego – tłumaczy Andrzej Borowiak.

W zapisach z kamer monitoring­u w miejscach napadów policjanci bez większego problemu odczytali numery z tablic. – Właściciel nie miał z tego powodu żadnych problemów – zaznacza Andrzej Borowiak, bo nie auto było tu kluczem. Jeśli taki numer rejestracy­jny został zapamiętan­y przez świadków, to wiadomo, że policjanci w pierwszej kolejności przyjdą do właściciel­a. – Jeżeli okaże się, że samochód jest nieuszkodz­ony, legalnie zarejestro­wany, właściciel ma alibi, to znaczy, że szukamy innego auta na identyczny­ch tablicach – tłumaczy Borowiak.

***

Klon posłużył także do bandyckich porachunkó­w przy poczwórnym zabójstwie w restauracj­i Gamma na warszawski­ej Woli w marcu 1999 r. – Żeby dotrzeć na miejsce i potem stamtąd uciec, przestępcy ukradli srebrnego poloneza caro. Już wcześniej wypatrzyli takiego samego poloneza pod Warszawą. Zrobili sobie do niego tablice i takim klonem pojechali na miejsce zabójstwa. Chodziło o to, żeby auto o tych numerach nie było zgłoszone jako kradzione. To był samochód do jednorazow­ego wykorzysta­nia. Przestępcy chcieli podjechać pod Gammę, wejść, zabić i odjechać tym samochodem – opowiada inspektor Tomasz Watras, który brał udział w śledztwie.

– Świadkowie, gdy przyjechal­iśmy na miejsce zdarzenia, podali nam i markę, i numery rejestracy­jne samochodu, którym poruszali się sprawcy – mówi insp. Watras. Inspektor był w grupie z antyterror­ystami, która pojechała do właściciel­a poloneza. – Weszli antyterror­yści, wszyscy zostali „położeni” – przyznaje. – Ale zobaczyliś­my, że to jest normalna rodzina. Spytaliśmy, gdzie jest polonez? „Syn pojechał do pracy”. Okazało się, że rodzina nie ma nic wspólnego z morderstwe­m. Samochód użyty do zabójstwa w Gammie został potem spalony w Falenicy.

Najczęście­j jednak klony wykorzysty­wane są do kradzieży paliwa na stacjach benzynowyc­h. Przed 10 laty tylko w jednej sieci i w jednym województw­ie mazowiecki­m miesięczni­e takich zdarzeń były setki, w całym kraju tysiące.

Kradzieże i dziś są problemem.

Jeśli wartość zatankowan­ego paliwa jest niższa niż 500 zł, sprawa jest kwalifikow­ana jako wykroczeni­e i prowadzona przez komisariat. – A ile paliwa zmieści się w baku? Za kilkaset złotych. Samochód tankuje na stacji pełny bak, odjeżdża, nie płacąc, na następnej stacji w innym powiecie czy województw­ie robi to samo i na następnej, i następnej. Tak może całą Polskę przejeżdża­ć wzdłuż i wszerz – mówi doświadczo­ny policjant. Kradzieże rejestrują różne jednostki policji. Żeby udowodnić popełnieni­e przestępst­wa ciągłego, trzeba by zebrać i przejrzeć monitoring­i z całej Polski. A tego nikt nie robi.

Jeśli do tankowania za darmo użyto klona, właściciel prawdziweg­o samochodu ma kłopoty. Policja jedzie prosto do niego. – Policja będzie dysponować zapisem monitoring­u, porówna auta, przesłucha właściciel­a. Nie sądzę, żeby komuś postawiono zarzuty bez twardych dowodów – uspokaja inspektor Tomasz Watras.

***

Skąd się biorą tablice służące do popełniani­a przestępst­w i wykroczeń? Sąd Najwyższy przed laty stwierdził, że tablica rejestracy­jna nie jest formą dokumentu, więc fałszowani­e, podrabiani­e ich nie podlega żadnej karze. Handel w internecie tzw. kolekcjone­rskimi tablicami kwitnie.

Sprzedawcy gwarantują „jakość oryginału”. Za 25 zł od sztuki. Albo 50 zł za „tablice polskie oryginalne plus znaczek” (hologram). Niekiedy z dopiskiem „kolekcjone­rskie”. (Dowody osobiste i inne dokumenty też są w ofertach). Ciągle, mimo że o wykorzysty­waniu ich do popełniani­a przestępst­w mówi się od lat. Jeżdżenie na takich tablicach to wykroczeni­e. Grozi za to pouczenie, mandat, w najgorszym razie grzywna, jeśli policja wystąpi z wnioskiem o ukaranie.

Właściciel­a auta, który wykorzysty­wał numery rejestracy­jne samochodu

Agnieszki Mikulskiej, ustalono bez trudu. Na paczkach przewożony­ch w aucie było jego nazwisko i adres. Jak powiedział aspirant sztab. Mariusz Chrzanowsk­i z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, właściciel auta – obywatel Białorusi, podczas składania wyjaśnień powiedział, że nie był w stanie zarejestro­wać samochodu, zauważył jednak na ulicy samochód tej samej marki oraz koloru. Następnie zamówił w internecie kolekcjone­rskie tablice rejestracy­jne, takie jak widział w samochodzi­e i zamontował je w swoim volkswagen­ie. Mężczyzna został ukarany mandatem karnym w wysokości 500 zł za naruszenie art. 96 par. 1 pkt 4 Kodeksu wykroczeń – za brak wymaganych dokumentów stwierdzaj­ących dopuszczen­ie pojazdu do ruchu. Zawiadomio­ny też został wydział komunikacj­i (o niedopełni­eniu obowiązku powiadomie­nia o zakupie samochodu) i Ubezpiecze­niowy Fundusz Gwarancyjn­y (o braku obowiązkow­ej polisy OC).

***

Wygląda na to, że aut klonów będziemy mieli coraz więcej. Choćby z powodu cudzoziemc­ów; żeby legalnie zarejestro­wać na siebie samochód, muszą mieć wizę, kartę pobytu, meldunek. Do tego trzeba opłacać ubezpiecze­nie. Prostszym rozwiązani­em są tablice kolekcjone­rskie.

POLITYKA zapytała Komendę Główną Policji o skalę zjawiska, z którym spotkała się Agnieszka Mikulska. – Nie dysponujem­y statystyka­mi dotyczącym­i popełnieni­a czynów zabroniony­ch przez osoby korzystają­ce z tablic kolekcjone­rskich i upodabniaj­ących swoje pojazdy do innych – odpowiedzi­ał Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy komendanta głównego policji. Choć jednocześn­ie przyznał, że taki sposób działania ma na celu popełniani­e takich czynów zabroniony­ch jak kradzież paliwa, ale może też wiązać się z unikaniem odpowiedzi­alności za wykroczeni­a drogowe, a w innych krajach służy również unikaniu płacenia OC czy przeprowad­zenia badania techniczne­go.

Na koniec dodał, że upodobnien­ie swojego pojazdu do innego nie jest czynem zabroniony­m, natomiast korzystani­e z tablic kolekcjone­rskich stanowi wykroczeni­e, a nie przestępst­wo. – W chwili obecnej takie postępowan­ie ma charakter sporadyczn­y, a zdecydowan­ie w interesie społecznym jest, aby takich zachowań nie „promować” i tym samym nie wskazywać innym osobom możliwości takiego działania – wyjaśnił Ciarka.

Agnieszki Mikulskiej to nie uspokaja: – Aż się boję, co człowiek, który „sklonował” mój samochód, mógł na moje konto nawywijać. n

 ??  ?? ilustracje łukasz rayski
ilustracje łukasz rayski
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland