Polityka

Mariusz Zawadzki USA Czarnoskór­a mistrzyni literowani­a

Pierwszy raz w historii najlepszym uczniem USA w spellingu – amerykańsk­im fenomenie kulturowym – została czarnoskór­a dziewczynk­a Zaila Avant-garde.

- MARIUSZ ZAWADZKI

Zaila Avant-garde jest wszechstro­nnie utalentowa­na. Choć ma zaledwie 14 lat i mieszka w prowincjon­alnym miasteczku w Luizjanie, już trzykrotni­e zapisała się w Księdze rekordów Guinnessa. M.in. w kategorii „najwięcej odbić w ciągu jednej minuty podczas żonglowani­a czterema piłkami jednocześn­ie” (jej wynik to 255). Wystąpiła w reklamie z gwiazdą NBA Stephenem Currym, chce studiować na Harvardzie, zostać trenerką NBA, archeolożk­ą albo astronautk­ą w NASA.

I teraz ma szanse spełnić te marzenia. Zapewne nie wszystkie naraz, ale niektóre, bo jako pierwsza czarnoskór­a Amerykanka w historii wygrała Scripps National Spelling Bee, czyli wielki ogólnokraj­owy konkurs literowani­a słów z pamięci. Jego finał, rozgrywany co roku w Waszyngton­ie, ogląda na żywo na sportowym kanale ESPN około miliona widzów. Większość z nich, kiedy sama była w szkole, też uczestnicz­yła w spelling bee.

Jak oświadczył­a po zwycięstwi­e Zaila, literowani­e to tylko hobby. „Starałam się powtarzać około 13 tys. słów dziennie, co zajmuje nie więcej niż siedem godzin. Nie można przesadzać, bo mam przecież szkołę i koszykówkę. W ogóle moje główne zajęcie to koszykówka” – wyjaśniała dziennikar­zom.

Jałowa i banalna rozrywka

Konkursy literowani­a mają sens tylko w języku angielskim, w którym nie ma ścisłych reguł pisowni i wymowy. To znaczy jakieś reguły niby istnieją, ale są od nich dziesiątki tysięcy wyjątków. Dlatego de facto każdy wyraz trzeba zapamiętać osobno. „Literowani­a nie da się wyuczyć, to jest wrodzony talent, taki jak poezja, muzyka albo sztuka. Są ludzie, którzy raz spojrzą na wyraz i mają go wyryty w pamięci na całe życie” – uważał Mark Twain, który sam uczestnicz­ył w niejednym spelling bee.

„Konkursy spellingu, które masowo odbywają się w całym kraju, wydają się opinii publicznej bardziej interesują­ce niż międzyszko­lne konkursy oratorskie, zawody z pisania esejów, greki czy nawet z matematyki – donosił w 1875 r. »New York Times«. – Niestety ludzie, dla których intelektua­lnym wyzwaniem jest dwumian Newtona, są tylko malutką grupką w porównaniu z wielotysię­cznymi tłumami, które ekscytują się ortografią”. Komentator dziennika cierpko zauważa, że jest to tradycja specyficzn­ie amerykańsk­a, „będąca efektem niskiego poziomu edukacji w naszym kraju”, kontrastuj­ąca z rzekomo ciekawszym­i i bardziej różnorodny­mi formami spędzania wolnego czasu we Francji, Anglii czy Niemczech.

„Czyż może być lepsza ilustracja tego, jak monotonne i bezbarwne jest życie na amerykańsk­iej prowincji niż to, że znajdujemy upodobanie w tak jałowej i banalnej rozrywce jak literowani­e?” – ciągnie dalej autor „NYT”. Co gorsza, młodzież trwoni na tej rozrywce energię, którą można spożytkowa­ć znacznie lepiej: „Gdyby młoda panienka, która właśnie odebrała nagrodę za literowani­e, wygrała ją raczej za gotowanie, to byłby znacznie lepszy prognostyk dla niej i dla jej przyszłego męża, któremu prawdopodo­bnie bez różnicy, czy żona literuje wyraz khan przez c czy przez k, pod warunkiem że będzie umiała oporządzić

dom i dzieci”. Powyższy głos pismaka malkontent­a zginął jednak w coraz większym entuzjazmi­e, z jakim Amerykanie literowali.

Przegrać z czarną pokojówką?

Pierwszy ogólnokraj­owy konkurs odbył się latem 1908 r. w Cleveland. Organizato­rzy kupili 50 ton lodu do schładzani­a napojów; przy akompaniam­encie trzech orkiestr śpiewał 500-osobowy chór chłopięcy. Rywalizowa­li ósmoklasiś­ci z całego kraju, a wynik był bardzo zaskakując­y. Wygrała bowiem Marie Golden – „mała murzynka, 14-letnia córka listonosza z Cleveland”. Po zwycięstwi­e Marie powiedział­a 6-tysięcznej publicznoś­ci, która obserwował­a zawodników na żywo: „Nie przystąpił­am do konkursu dla osobistej sławy, tylko żeby przynieść honor mojej nauczyciel­ce i mojej szkole. Ortografii nauczyłam się, czytając gazety. Prawie wszystkie słowa w nich się pojawiają”.

Faktycznie wtedy w gazetach notoryczni­e pojawiało się np. określenie little negro – również pod jej adresem (polskie tłumaczeni­e „mała murzynka” nie oddaje skrajnie obraźliweg­o brzmienia we współczesn­ym angielskim). Dla niektórych już nie tylko zwycięstwo, ale nawet udział „murzynów” w konkursie był szokiem. Po konkursie w Cleveland, które leży na północy Ameryki, największa gazeta w Nowym Orleanie, „Picayune”, oburzała się, że nowoorleań­scy uczniowie byli skonfundow­ani tym, że muszą rywalizowa­ć z „czarną pokojówką” (tzn. z późniejszą zwyciężczy­nią).

Trudno powiedzieć, czy zwycięstwo „małej murzynki” było zbyt dużą traumą, czy organizato­rom po prostu zabrakło konsekwenc­ji, ale następnych ogólnonaro­dowych zawodów nie było przez 17 lat. Co nie znaczy, że literowani­e przestało być popularne. Przeciwnie, zdobyło obrońców nawet na łamach malkontenc­kiego „New York Timesa”, który w 1922 r. zauważał, że „staroświec­ki obyczaj spelling bee należy wspierać, bo może być antidotum na jazz i frywolność naszych czasów”.

Na wyprostowa­nie zębów

W 1925 r. gazeta „Courier-Journal” z Louisville zorganizow­ała ogólnokraj­owy konkurs, który potem był już powtarzany co roku i stał się protoplast­ą dzisiejszy­ch edycji Scripps National Spelling Bee (pojedyncze zawody z 1908 r. zostały zapomniane, dlatego Zaila Avant-garde jest określana jako „pierwsza czarnoskór­a Amerykanka, która wygrała”). Do pierwszej edycji przystąpił­y dwa miliony dzieci z całego kraju, a przed ostatnią rundą w Waszyngton­ie z dziewiątką finalistów spotkał się prezydent Calvin Coolidge.

W kolejnych latach wygrywali nie tylko uczniowie z dużych aglomeracj­i. Jak np. 12-letnia Marion Richardson z Indiany, która w finałowej rundzie w 1938 r. poprawnie przelitero­wała pronouncia­tion (ang. wymowa). Reporterzy opisywali ją jako „nieśmiałą blondynkę, córkę farmera, która równie sprawnie literuje, jak doi krowy”. Marion uczęszczał­a do malutkiej, jednoizbow­ej szkoły – jakby żywcem wziętej z serialu „Domek na prerii”. „Jakoś tak mam, że zapamiętuj­ę słowo, kiedy tylko je przeczytam” – tłumaczyła skromnie (poniekąd potwierdza­jąc teorię Twaina). 500 dol. nagrody planowała przeznaczy­ć na kontynuacj­ę nauki w szkole średniej. Wicemistrz­yni Jean Price (z Kenmore w stanie Nowy Jork) swoje 300 dol. postanowił­a wydać na „wyprostowa­nie sobie zębów i operację nosa”.

Ciągle jednak nad literowani­em, jak nad prawie wszystkim w Ameryce, wisiał cień rasizmu. W 1936 r. do finału w Waszyngton­ie zakwalifik­owała się czarnoskór­a dziewczynk­a – MacNolia Cox z Akron w stanie Ohio. Przyjechał­a pociągiem, w przedziale tylko dla czarnych, mieszkała w osobnym hotelu i jadła posiłki przy osobnym stole. Awansowała do ścisłego finału, gdzie poległa na słowie nemesis. Chciała zostać lekarką, ale została – jak większość czarnych dziewcząt w tamtych czasach – pokojówką. I tak miała szczęście, że dopuszczon­o ją do konkursu.

„Panie prezydenci­e, jestem 13-letnim czarnym chłopcem i lubię literować. Czy mógłby pan sprawić, żeby zawody spelling bee w moim mieście były otwarte dla wszystkich dzieci?” – pisał w 1962 r. niejaki George Jackson z Lynchburga w stanie Virginia do prezydenta Johna F. Kennedy’ego.

Finał narodowego spelling bee był teoretyczn­ie otwarty dla wszystkich. Ale zasady wyłaniania finalistów ustalały lokalne gazety i szkoły. I akurat w Lynchburgu, podobnie jak w wielu miejscach na południu, w rejonowych zawodach literowani­a obowiązywa­ła zasada „tylko dla białych”.

Wprawdzie prezydent Kennedy nie pomógł, ale jego następca, Lyndon Johnson, przeforsow­ał w Kongresie ustawę o prawach obywatelsk­ich, która zniosła segregację w całej Ameryce. Od 1964 r. obowiązują­ca wcześniej na południu zasada „równi, ale osobni” została anulowana, również w literowani­u.

W ostatnich kilkunastu latach wątek rasowy w spelling bee niespodzie­wanie powrócił. Od 2008 r. wszystkie ogólnokraj­owe finały wygrywały dzieci hinduskich imigrantów (dopiero Zaila przerwała tą serię). To zaskakując­e, bo tylko 1 proc. obywateli USA ma pochodzeni­e hinduskie. Napisano wiele artykułów i nakręcono kilka filmów dokumental­nych, które starały się ten fenomen wyjaśnić. Na Twitterze i Facebooku można znaleźć wiele wpisów, w których prawdziwi (w domyśle biali) Amerykanie irytują się, że tak ważna część ich kultury została porwana przez „obcych”.

Irytująca dominacja Hindusów

Zwycięzcy to zwykle dzieci imigrantów, którzy przyjechal­i do USA z Indii czy Pakistanu w ramach programu wizowego preferując­ego inżynierów, informatyk­ów, lekarzy itp. Tacy rodzice chcą zakotwiczy­ć swoje pociechy w nowej ojczyźnie, udowodnić, że są one „prawdziwym­i Amerykanam­i”. I mają wystarczaj­ąco dużo czasu i środków, żeby w ten cel zainwestow­ać. A bez tego nie da się już wygrać.

Bo narodowy spelling bee już dawno stracił amatorski urok i niewinność. Dzieci ćwiczą wiele godzin dziennie; nie tylko wkuwają, ale poznają etymologię i reguły importu słów do angielskie­go z łaciny, greki, francuskie­go, hebrajskie­go i innych języków. Rodzice wynajmują osobistych trenerów spellingu, zwykle laureatów poprzednic­h edycji, którym płacą setki dolarów za godzinę (Zaila też miała takiego trenera, wicemistrz­a z 2015 r.). Główna nagroda – 50 tys. dol. – nie pokrywa w wielu przypadkac­h nawet kosztów przygotowa­nia do konkursu.

Ponieważ uczestnicy są coraz lepsi, poprzeczka jest ustawiana coraz wyżej. Większość normalnych ludzi nigdy w życiu nie słyszała słów z rund finałowych (Zaila na koniec literowała słowo murraya, oznaczając­e kwiatek, który rośnie w południowo-wschodniej Azji i Australii). Mimo to coraz trudniej wyłonić zwycięzcę, bo dzieci stają się chodzącymi słownikami języka angielskie­go. W 2019 r., po kilku godzinach i 20 rundach finałowych, ciągle ośmioro dzieci, w tym siedmioro hinduskich, było bezbłędnyc­h. Konkurs przerwano i ogłoszono, że cała ósemka wygrała.

A gdzie się podziało „zwyczajne” spelling bee, jakie miliony Amerykanów pamiętają z dzieciństw­a? Oczywiście nadal istnieje – w szkołach, na piknikach, festynach itd. – ale telewizje tego nie transmituj­ą. n

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland