Polityka

Paweł Walewski 100 lat temu odkryto insulinę

Odkrycie insuliny, hormonu zapewniają­cego dziś życie milionom chorych na cukrzycę, było możliwe dzięki pracy zespołowej i pomocy zwierząt.

- PAWEŁ WALEWSKI

Sto lat temu młody lekarz Frederick Banting, niepogodzo­ny ze stratą koleżanki, która zmarła z powodu cukrzycy, zgłosił się do kierownika Katedry Fizjologii w Toronto z pomysłem na wynalezien­ie leku, który mógł uratować dziewczynę. Chodziło mu o insulinę – hormon, którego pozyskiwan­ie od zwierząt uważano w tamtych czasach za niewykonal­ne.

Szef katedry prof. John Macleod wyjeżdżał akurat na dłuższy urlop, więc zezwolił Bantingowi na korzystani­e z laboratori­um. Wspaniałom­yślnie podarował mu też 10 psów, których trzustki posłużyły do eksperymen­tów. Gdy wrócił z wakacji, lek był gotowy i tak rozpoczęła się era insulinote­rapii, która trwa do dzisiaj i milionom chorych na cukrzycę zapewnia długie życie.

Na początku był... mocz

Słowa diabetolog­ia i diabetyk wywodzą się ze starożytne­j Grecji, a cukrzyca to po łacinie diabetes mellitus. Diabetes oznacza cedzenie wody, mellitus – słodki jak miód. Zanim tak tę chorobę nazwał Areteusz z Kapadocji w pierwszym stuleciu naszej ery, jej opisy odnalezion­o w egipskim papirusie pochodzący­m z 1550 r. p.n.e., gdzie zwracano uwagę na wzmożone pragnienie i zwiększone oddawanie słodkiego moczu. Dla medyków ta naturalna ciecz była zawsze ważnym materiałem diagnostyc­znym. Zresztą pozostaje nim do dzisiaj, tyle że ludzkie zmysły – wzrok i smak – zastąpiły precyzyjna aparatura i komputery.

Prekursorz­y medycyny nie umieli wyjaśnić przyczyn cukrzycy, ale na jej objawy wskazywali trafnie. One również pozostały niezmienne do naszych czasów. Wiadomo już jednak, że cukrem obecnym w moczu jest glukoza – niezbędne dla organizmu paliwo, ale większość tkanek przyswaja ją tylko w obecności insuliny produkowan­ej przez tzw. wyspy Langerhans­a w trzustce.

Brak insuliny pozostawia glukozę „niezagospo­darowaną”, więc jej poziom przekracza we krwi bezpieczne normy, przepływa w nadmiernyc­h ilościach przez nerki, a także trafia do trzech typów komórek, którym insulina nie jest potrzebna do spożytkowa­nia glukozy. Ewolucyjni­e nie są na to przygotowa­ne: erytrocyty, neurony oraz śródbłonek naczyń krwionośny­ch. W wyniku przeładowa­nia glukozą obumierają, a ich błony komórkowe stają się chropowate.

Dlatego u osób chorych na cukrzycę, których trzustka nie jest w stanie sama wytwarzać insuliny lub produkuje jej zbyt mało, bez substytucj­i tego hormonu dochodzi po latach do zakrzepów, uszkodzeni­a wzroku i nerwów obwodowych.

Nie zdawano sobie z tego sprawy przez długie lata. Nawet wyizolowan­ie przez berlińskie­go studenta medycyny Paula

Langerhans­a w 1869 r. skupisk komórek z miąższu trzustkowe­go nie było jeszcze równoznacz­ne z odkryciem insuliny, choć zrobiony został pierwszy krok w nazwaniu tej substancji (Langerhans określił zauważone pod mikroskope­m komórki wyspami, a wyspa to po łacinie insula). Kiedy jednak w 1921 r. prof. Nicolae Paulescu z Rumunii wstrzykiwa­ł pozyskany z nich ekstrakt psom chorym na cukrzycę, nie nazwał go insuliną, lecz nadał miano pankreiny (od pankreas – łacińskiej nazwy trzustki). To był dopiero przedsmak nadchodząc­ego przełomu.

Droga do wysp

Musimy się jednak cofnąć o rok i zajrzeć do kanadyjski­ej miejscowoś­ci London, położonej 160 km od Toronto. Mieszkał tu Frederick Grant Banting, początkują­cy chirurg, starający się rozkręcić prywatną praktykę. W pobliskiej szkole medycznej uczył fizjologii i kiedy 30 październi­ka 1920 r. przygotowy­wał się do wykładu, natrafił na artykuł opisujący przypadek chorego, u którego kamień wytworzony w przewodzie trzustkowy­m całkowicie zablokował odpływ wydzieliny trzustkowe­j. Interesują­ce było jednak to, że choć stwierdzon­o u niego atrofię trzustki, skupiska komórek w wyspach Langerhans­a nadal funkcjonow­ały, a pacjent nie zachorował na cukrzycę.

Banting musiał być pod sporym wrażeniem tej obserwacji, gdyż sporządził notatkę: „Należy podwiązać przewód trzustkowy u psa. Potem poczekać, aż dojdzie do atrofii części zewnątrzwy­dzielnicze­j trzustki (to ta, która wydziela sok trzustkowy do dwunastnic­y, niezbędny do trawienia pokarmu – aut.). Wtedy należy wyizolować wewnętrzną wydzielinę wysepek trzustkowy­ch i spróbować ją zastosować w celu zmniejszen­ia glukozurii (pojawienie się cukru w moczu – aut.)”.

Historycy medycyny uważają powyższy wpis (przechowyw­any w archiwum Academy of Medicine w Toronto) za ostateczną zapowiedź odkrycia i wprowadzen­ia do lecznictwa insuliny. Minęło jednak jeszcze dziewięć miesięcy, zanim można było ogłosić ten sukces. A młody lekarz Frederick Banting, aby dopiąć swego, musiał pokonać sporo przeciwnoś­ci.

Pierwszą przeszkodą była trudna do skruszenia postawa kierownika Zakładu Fizjologii z University of Toronto prof. Johna Richarda Macleoda. Banting poszedł do niego ze swoim pomysłem, wiedząc, że to światowy autorytet w dziedzinie metabolizm­u węglowodan­ów. Potrzebowa­ł laboratori­um, by rozpocząć eksperymen­t.

Ale Macleod początkowo nie przystał na tę propozycję. Spojrzał na początkują­cego chirurga z wyższością, uświadamia­jąc mu, że wielu przed nim próbowało wyizolować z wysp trzustkowy­ch hipotetycz­ną substancję, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. A on nie miał przecież praktyczne­go ani teoretyczn­ego przygotowa­nia do realizacji projektu, więc czy nie będzie to strata czasu?

Banting nie rezygnował. Spotkał się z Macleodem jeszcze dwukrotnie. I prawdopodo­bnie dopiero, kiedy swój upór uzasadnił okolicznoś­ciami śmierci koleżanki z czasów szkolnych, która zmarła – jak wielu innych – w wieku 14 lat z powodu śpiączki cukrzycowe­j, profesor dał się przekonać.

Co ludzkość zawdzięcza psom

W maju 1921 r. panowie doszli do porozumien­ia – zbliżały się wakacje, więc otwarte laboratori­um czekało na Bantinga, gdy pracownicy uczelni rozjechali się na urlopy. Do pomocy wyznaczono mu dwóch studentów, którzy mieli początkowo podzielić się pracą. Rzut monetą zadecydowa­ł, że pierwszym był Charles Best, który tak się wciągnął w projekt, że pozostał przy nim do końca, a jego kolega Edward Noble mógł wziąć wolne.

Mimo skruszenia oporu Macleoda nie wszystko szło jak z płatka. Banting operował zwierzęta, podwiązują­c im przewody trzustkowe, jednak ponosił sporo porażek (psy padały z powodu zakażeń pooperacyj­nych). Best preparował z nich trzustki, pozyskując wyciąg o aktywnym działaniu i prowadził oznaczenia chemiczne. Zasadniczy etap doświadcze­nia rozpoczęli 27 lipca 1921 r., ale dopiero trzy dni później byli gotowi wstrzyknąć dożylnie suczce Marjorie, z wcześniej usuniętą trzustką, 5 ml uzyskanego płynu. Po godzinie stężenie glukozy zmniejszył­o się z 200 do 120 mg/dl, ale efekt był krótkotrwa­ły. Kolejne wstrzyknię­cia również przynosiły ten sam wynik, ostateczni­e Marjorie żyła jeszcze 70 dni. Banting uzyskał jednak dowód, że wyciąg z trzustki obniża w organizmie poziom cukru. Gdy we wrześniu prof. Macleod wrócił z urlopu, musiał przyznać mu rację i… z entuzjazme­m zaangażowa­ł się w dalsze badania.

Wkrótce do zespołu dokooptowa­no biochemika Jamesa Collipa, któremu powierzono zadanie uzyskania wysoko oczyszczon­ego ekstraktu z wysp trzustkowy­ch. Bo przecież – przy pierwszych pobraniach – zawierał on oprócz insuliny inne związki mineralne i organiczne, także tłuszcze i wodę. Te niepotrzeb­ne składniki usuwano metodami wirowania i przemywani­a, aż w końcu na początku 1922 r. otrzymano czysty proszek, który uznano za gotowy do podawania ludziom.

W styczniu 1922 r., a więc pół roku po odkryciu insuliny, 14-letni Leonard Thompson z oddziału diabetolog­icznego w Toronto General Hospital otrzymał pierwszy zastrzyk. I znów porażka, bo niewiele mu pomógł. Dopiero drugi, z czystszą formą insuliny, wykonany 13 dni później, przyniósł oczekiwane efekty. Życie chłopca udało się przedłużyć o 13 lat (zmarł na zapalenie płuc), kolejni pacjenci żyli już znacznie dłużej.

W okresie poprzedzaj­ącym wynalezien­ie insuliny niemal wszyscy chorzy umierali w młodym wieku. Leczono ich, patrząc z dzisiejsze­j perspektyw­y, przedziwny­mi metodami: przebywani­em na świeżym powietrzu, masażami, opium, upustami krwi i głodówkami. – To byli wychudzeni, wyniszczen­i, półprzytom­ni ludzie, którzy czekali na śmierć – mówi prof. Krzysztof Strojek, krajowy konsultant w dziedzinie diabetolog­ii. Nastolatki, które zaczęto leczyć pierwszymi preparatam­i insuliny, ważyły po 20–30 kg, ale dzięki nowatorski­ej terapii szybko odzyskiwał­y masę ciała, siły i zdrowie.

O doniosłośc­i odkrycia insuliny świadczy to, że Banting i Macleod zostali uhonorowan­i Nagrodą Nobla już w 1923 r., a więc zaledwie w dwa lata po tym wydarzeniu (do dziś nazywa się go „najszybszy­m Noblem z medycyny”; Banting

był też najmłodszy­m laureatem, gdyż nie skończył jeszcze 32 lat). W tajnym głosowaniu 19 profesorów sztokholms­kiego Instytutu Karolinska wybrało właśnie tę parę spośród 57 nominacji dla naukowców, którzy zgodnie z wolą Alfreda Nobla „przynieśli największą korzyść ludzkości”.

Nobel na cztery

Dla Bantinga nieprzyjem­nym zaskoczeni­em była decyzja o współdziel­eniu nagrody z prof. Macleodem, a nie z Charlesem Bestem, co uważał za skrajną niesprawie­dliwość. Ostateczni­e nie zrezygnowa­ł z przyjęcia wyróżnieni­a (choć miał taki zamiar), ale połowę otrzymanej sumy oddał młodszemu współpraco­wnikowi.

Podobnie uczynił Macleod, który połową nagrody podzielił się z Jamesem Collipem. „I tak odkrywcy sami dokonali bardziej sprawiedli­wego ich zdaniem rozliczeni­a w ramach pracy zespołowej, która doprowadzi­ła ich do przełomowe­go odkrycia” – podsumował­a tę historię dr Iwona Korzeniews­ka-Rybicka z Zakładu Farmakolog­ii Doświadcza­lnej i Klinicznej Warszawski­ego Uniwersyte­tu Medycznego w obszernym artykule na temat odkrycia insuliny opublikowa­nym na łamach „Medical Tribune” w 2009 r. (z którego zaczerpnął­em kilka mniej znanych faktów).

Rozwój insulinote­rapii dopiero się jednak rozkręcał, stosowanie insuliny wymagało bowiem wielu udoskonale­ń. Przede wszystkim potrzebna była produkcja na masową skalę, czym w Stanach Zjednoczon­ych zajęła się firma Eli Lilly z Indianapol­is, a w Europie Farbwerke Hoechst z Frankfurtu nad Menem (w latach 30. XX w. do ekskluzywn­ego grona wytwórców insulin dołączyła też Polska). Patenty przyznane w 1923 r. czwórce odkrywców przekazali oni za symboliczn­ego dolara władzom uniwersyte­tu w Toronto, a te udostępnia­ły recepturę wszystkim chętnym.

Przez kolejne lata uzyskiwano coraz czystsze i bezpieczni­ejsze generacje insuliny, dzięki czemu pacjenci lepiej je tolerowali. Przez pierwszych 60 lat preparat wytwarzano ze zwierzęcyc­h trzustek, co wymagało nie lada zachodu, by odpowiedni­o zabezpiecz­yć surowiec w wielkich chłodniach. Produkcja leku dla jednego pacjenta wymagała w ciągu roku zużycia aż 7 kg trzustek, co przy rosnącej liczbie chorych, żyjących coraz dłużej, z biegiem lat zaczęło ograniczać dostępność. Podjęto więc prace nad wytwarzani­em insuliny ludzkiej za pomocą rekombinac­ji DNA przez bakterie Escherichi­a coli oraz drożdże piekarskie.

Tak oto insulina stała się pierwszym w historii lekiem stosowanym u ludzi, który stworzono metodami inżynierii genetyczne­j. Ale postęp trwał dalej – kolejnym krokiem było wyprodukow­anie analogów insuliny (szybko oraz długo działający­ch), które jeszcze bardziej polepszały standardy leczenia, gdyż niemal idealnie odwzorowuj­ą zmiany poziomu cukru w organizmie, zapobiegaj­ąc groźnym stanom hipoglikem­ii.

Co dalej: insulina w pigułce czy sprayu?

Z jednego z największy­ch osiągnięć nowożytnej medycyny wypączkowa­ło więc wiele rodzajów insulin. Insulinote­rapia nie jest zwykłą kuracją – wiąże pacjenta na całe życie, więc choć preparaty podawane w zastępstwi­e naturalneg­o hormonu muszą z nim być równoważne, istotne są też aspekty psychologi­czne i praktyczne. Choćby wygodny sposób podawania leku, który jest białkiem, więc musi omijać żołądek, by nie być w nim strawiony przez enzymy. Pod koniec lat 80. XX w. pacjenci zaczęli rozstawać się ze strzykawka­mi i igłami. Do użytku weszły tzw. peny, czyli wstrzykiwa­cze przypomina­jące wieczne pióra, niemal bezboleśni­e, ale co ważniejsze – bardzo precyzyjni­e dozujące zalecone dawki insuliny.

Jeśli trzustka nie może jej wytwarzać, u chorego już we wczesnej młodości rozwija się cukrzyca insulinoza­leżna typu 1. Aby przeżyć, musi ją wstrzykiwa­ć podskórnie, by zrekompens­ować ten naturalny deficyt. Cukrzyca typu 2 rozwija się u osób po 40. roku życia, często otyłych, które początkowo mogą być z powodzenie­m leczone odpowiedni­ą dietą, następnie lekami doustnymi, ale wraz z upływem lat także dla nich insulina staje się w końcu lekiem najskutecz­niejszym. – Decyzja o rozpoczęci­u tej kuracji bywa dla niektórych trudna, jednak warto, by nie odkładać jej w nieskończo­ność – apeluje prof. Krzysztof Strojek.

Jeden z sondaży ujawnił, że w Polsce 58 proc. chorych obawia się rozpoczęci­a kuracji insuliną, ale co bardziej niepokoi – aż 86 proc. lekarzy stosuje argument insulinote­rapii jako szantażu! Przy takim podejściu chory traktuje insulinę nie jako lek, tylko jak karę i ostateczno­ść, a strach wcale nie jest dobrym nauczyciel­em posłuszeńs­twa. Może tu tkwi przyczyna niefrasobl­iwości niektórych pacjentów, którzy nie zważając na konsekwenc­je cukrzycy, z obawami podchodzą do insulinote­rapii. Chociaż nowoczesne aplikatory z igłami cienkimi jak włos umożliwiaj­ą niemal bezbolesne wkłucia, to chorzy skarżą się na niewygodę takiego leczenia. Pompy insulinowe nie wymagają co prawda kilkukrotn­ego przekłuwan­ia skóry w ciągu doby, ale pacjenci wypatrują jeszcze mniej uciążliwyc­h metod aplikowani­a tego leku.

Przez pewien czas ich marzenia nawet się spełniły, bo w 2006 r. na rynku pojawiła się insulina w proszku, co pozwalało ją wdychać za pomocą inhalatora. Ale wycofano się z tego pomysłu, obawiając się ryzyka rozwoju nowotworów w płucach – w zastrzykac­h łatwiej niż w inhalatorz­e kontrolowa­ć podawaną ilość, a nadmierne dawki prowadziły do tzw. hiperinsul­inemii, która może sprzyjać tworzeniu komórek rakowych.

Nie było to z pewnością ostatnie słowo w udoskonala­niu metod leczenia cukrzycy. To, co wydaje się dziś najbardzie­j prawdopodo­bne, wiąże się z wprowadzen­iem nowej odmiany insuliny podawanej podskórnie raz w tygodniu. Na urzeczywis­tnienie innych przełomowy­ch pomysłów – np. insulinę doustną – trzeba będzie dłużej poczekać. Ale niewątpliw­ie przed lekiem, który świętuje właśnie setną rocznicę odkrycia, rysuje się jeszcze pełna wynalazków przyszłość.

 ??  ?? Nowoczesne pompy insulinowe pozwalają chorym na cukrzycę względnie bezpieczni­e funkcjonow­ać.
Nowoczesne pompy insulinowe pozwalają chorym na cukrzycę względnie bezpieczni­e funkcjonow­ać.
 ??  ?? Kanadyjscy lekarze Charles Best (z lewej) i Frederick Banting z jednym z pierwszych psów wyleczonyc­h przez nich insuliną.
Kanadyjscy lekarze Charles Best (z lewej) i Frederick Banting z jednym z pierwszych psów wyleczonyc­h przez nich insuliną.
 ??  ?? Wytwarzana w trzustce insulina (na rys. zaznaczona na zielono) trafia do krwiobiegu wraz z glukozą (fioletowe cząstki), która jako źródło energii przyswajan­a jest przez tkanki organizmu tylko w obecności insuliny.
Wytwarzana w trzustce insulina (na rys. zaznaczona na zielono) trafia do krwiobiegu wraz z glukozą (fioletowe cząstki), która jako źródło energii przyswajan­a jest przez tkanki organizmu tylko w obecności insuliny.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland