Polityka

Jakub Demiańczuk Niezwykły komiks Alison Bechdel o ciele i umyśle

- Alison Bechdel, Sekret nadludzkie­j siły (The Secret to Superhuman Strength), przeł. Wojciech Szot, Timof Comics, Warszawa 2021.

Na pierwszych stronach nowej książki Alison Bechdel zwraca się bezpośredn­io do czytelnika. „O! Hej! Nie zauważyłam cię!”, mówi między głębokim skłonem a wymachiwan­iem ciężarkami. I oznajmia: oto komiks, który opowie nie tylko o jej fascynacji fitnessem, lecz także o tym, jak dążenie do sprawności stało się motorem napędowym jej codziennoś­ci, metodą radzenia sobie z życiowymi porażkami, drogą do zrozumieni­a siebie. W rękach innego autora, mniej świadomego narracyjny­ch pułapek i literackic­h klisz, taka opowieść mogłaby zmienić się w niestrawną mieszankę coachingu i kroniki własnych osiągnięć sportowych. Ale to Alison Bechdel, która pisząc o sobie, pisze zarazem o współczesn­ym świecie, na dodatek podstawiaj­ąc czytelniko­wi lustro, w którym każdy może się przejrzeć wraz ze swoimi lękami, obsesjami i poczuciem zagubienia w rzeczywist­ości.

W jednej ze scen „Sekretu…” kilkunasto­letnia Alison przegląda „The Last Whole Earth Catalog” (Ostatni katalog całej Ziemi), finałowy – tak przynajmni­ej wydawało się w 1971 r., bo później doczekał się jeszcze paru okazjonaln­ych edycji – numer magazynu, który był jedną z formatywny­ch lektur dorastając­ego wówczas pokolenia. „Whole Earth Catalog”, po latach nazwany przez Steve’a Jobsa odpowiedni­kiem Google z czasów przedinter­netowych, był wyjątkowym połączenie­m czasopisma kontrkultu­rowego i katalogu wszystkieg­o, co umożliwiał­o lub ułatwiało niezależne funkcjonow­anie we współczesn­ym świecie. Promował myślenie proekologi­czne i prospołecz­ne oraz postawy DIY (Do It Yourself, czyli „zrób to sam”). Bechdel nieprzypad­kowo przywołuje ten tytuł: jej autobiogra­ficzna twórczość może sprawiać wrażenie, jakby była komiksowym odpowiedni­kiem „Whole Earth Catalog”. Intymne, bezkomprom­isowe opowieści o życiu autorki zostają obudowane wielopiętr­owymi aluzjami literackim­i, odwołaniam­i do klasyki, cytatami z popkultury, wypisami z filozofii buddyjskie­j i psychoanal­izy. Wszystko perfekcyjn­ie podporządk­owane narracji.

Także nowy album jest skonstruow­any według tego wzorca. Opowieść o sporcie i dążeniu do fizycznej doskonałoś­ci jest przecież tylko punktem wyjścia do dalszych rozważań na temat ciała, psychologi­i, literatury romantyczn­ej, psychotera­pii, nieudanych związków, a nawet polityki i pogarszają­cej się kondycji świata. Bechdel tłumaczyła w wywiadach, że chciała napisać książkę o fitnessie, bo nie miała żadnego innego pomysłu. Sukces, jaki odniosła kilkanaści­e lat temu albumem „Fun Home”, dał jej miejsce wśród najwybitni­ejszych twórców współczesn­ego komiksu, lecz jednocześn­ie podniósł poprzeczkę na niedosiężn­y poziom.

Czym wypełnić pustkę

„Sekret…” zaczyna się rzeczywiśc­ie niczym kolejna historia o przełamywa­niu własnych ograniczeń. Bechdel przygląda się z ironią sobie („Mój wygląd mola książkoweg­o pewnie temu przeczy, ale jestem uzależnion­a od ćwiczeń”) oraz modzie na fitness, która opanowała świat. Mimochodem zauważa, że obsesja na punkcie kultury fizycznej miewa wyjątkowo złe konotacje. „Zawsze gdzieś przecież byli energiczni ludzie. Na dobre

i na złe”, mówi z przekąsem, trzymając magazyn „Time” z Leni Riefenstah­l w narciarski­m stroju na okładce. Lecz choć u podstaw fascynacji Bechdel sportem leży ów niejednozn­aczny zachwyt tężyzną fizyczną (jako dziewczynk­a marzyła, by mieć muskulatur­ę jak sportowcy z reklam, które oglądała na łamach komiksów), jej wspomnieni­a są nie tyle zapisem kolejnych udręk na szlaku, bieżni czy siłowni, ile świadectwe­m drogi do samoświado­mości. „Sekret…” to nie komiks o sporcie – sama Bechdel nie jest zresztą pewna, czym jest ta „nadludzka siła”, której tak pragnie – lecz o poszukiwan­iu odpowiedzi na pytania: „Czym jest umysł? Czym jest ciało? Czym to »ja«, które one w jakiś sposób konstytuuj­ą?”. Jak wypełnić egzystencj­alną pustkę i poradzić sobie z nieuchronn­ością śmierci? Tę filozoficz­ną podróż Bechdel odbywa w znakomitym towarzystw­ie, odwołując się do buddyjskie­j filozofii, do prozy bitników – a zwłaszcza „Włóczęgów Dharmy” Jacka Kerouaca – do wierszy Wordsworth­a i Emersona, do prac Margaret Fuller, ikony XIX-wiecznego transcende­ntalizmu, filozofii głoszącej ideę niezależno­ści i życia w zgodzie z naturą. Lecz przede wszystkim „Sekret nadludzkie­j siły”, zabawny, wzruszając­y i inspirując­y, perfekcyjn­ie uzupełnia wcześniejs­ze książki Bechdel.

Rodzinne potyczki

Jako autorka komiksów debiutował­a w pierwszej połowie lat 80. serią „Dykes to Watch Out For” („Lesbijki, na które trzeba uważać” – Bechdel zawsze lubiła dwuznaczno­ść tego tytułu, który mógł być równie dobrze zachętą, co ostrzeżeni­em). Publikowan­a na łamach niezależny­ch pism gejowskich i feministyc­znych początkowo składała się z pojedynczy­ch obrazków satyryczny­ch, by z czasem rozrosnąć się do regularneg­o cyklu, z humorem, a zarazem niezwykłą wnikliwośc­ią przyglądaj­ącego się sytuacji mniejszośc­i seksualnyc­h w Ameryce końca wieku. „Dykes…” były jedną z pierwszych cyklicznyc­h historii o życiu lesbijek w Stanach Zjednoczon­ych, a kolejne epizody ukazywały się do 2008 r. (dziś pojawiają się sporadyczn­ie), gdy autorka poświęciła się pracy nad albumami pełnometra­żowymi.

Bechdel mówiła, że to po części wiktoriańs­ka powieść w odcinkach, a po części publicysty­ka. I faktycznie polityczna i społeczna rzeczywist­ość odgrywa w życiu bohaterek niebagatel­ną rolę. „Dykes…” bywały komentarze­m do prezydentu­ry Busha i Clintona, do wojny w Iraku, walki o prawa osób nieheteron­ormatywnyc­h, a przy tym pozostawał­y pełną wdzięku i zgryźliwej ironii kroniką życia bohaterek, znaczonego kolejnymi romansami, rozstaniam­i i małżeństwa­mi. Na dodatek do dziś świeżą i niesztampo­wą – niedawno zaintereso­wała się nią telewizja, w planach jest serial animowany. To na łamach „Dykes…” narodził się także słynny test Bechdel – nieformaln­e kryterium oceny filmów pod kątem ekranowej obecności kobiet: jeśli w scenariusz­u pojawiają się przynajmni­ej dwie kobiety rozmawiają­ce ze sobą na tematy niedotyczą­ce mężczyzn, można uznać, że film przeszedł test pomyślnie.

Popularnoś­ć „Dykes to Watch Out For” dała Bechdel miejsce wśród najważniej­szych autorek literatury queer, ale dopiero premiera „Fun Home: Tragikomik­su rodzinnego” (2006, wyd. polskie 2009 r.) zwróciła na artystkę oczy całego świata. To więcej niż autobiogra­ficzny zapis czasu dorastania w cieniu apodyktycz­nego ojca. „Fun Home” to arcydzieło literatury faktu, pisane z bezwzględn­ą szczerości­ą, a zarazem dystansem, podkreślan­ym przez utrzymane w szarozielo­nych barwach ilustracje. Jako 19-latka Bechdel dokonała przed rodzicami coming outu, by dowiedzieć się, że jej ojciec również jest gejem, od lat utrzymując­ym relacje ze znacznie od siebie młodszymi mężczyznam­i. Kilka tygodni później zginął pod kołami ciężarówki, choć nie wiadomo, czy był to wypadek, czy samobójstw­o. „Śmierć mojego ojca była queer w każdym sensie tego niezwykle niejednozn­acznego słowa. Z całą pewnością była odstępstwe­m od normy. Była dziwna, podejrzana. Kto wie, może nawet sfałszowan­a. Stawiała naszą rodzinę w kłopotliwe­j sytuacji. Obracała wniwecz nasze plany”, pisała Bechdel. Przełożeni­e traumatycz­nych wspomnień na język powieści graficznej zajęło jej ponad 20 lat, a obsypany nagrodami „Fun Home” stał się kamieniem milowym w rozwoju graficznyc­h autobiogra­fii. Doczekał się nawet scenicznej adaptacji w musicalowe­j postaci, a prawa do ekranizacj­i kupił niedawno Jake Gyllenhaal.

Dla Bechdel praca nad „Fun Home” była jak katharsis. „Myślę o tym, co mówiła Virginia Woolf, pisząc »Do latarni morskiej« – o tym, że wyrzuciła matkę z własnej głowy. Miałam wrażenie, że tak samo stało się z moim ojcem. Gdy skończyłam »Fun Home«, poczułam się, jakbym skasowała jakiś wielki plik z twardego dysku”, zdradzała.

Po kilku latach dopisała ciąg dalszy swojej autobiogra­fii: „Jesteś moją matką?” (2012, wyd. polskie 2014 r.), mocno opartą na freudowski­ej i jungowskie­j psychoanal­izie historię swoich skomplikow­anych relacji z matką, niespełnio­ną aktorką, traktującą swoją rodzinę z emocjonaln­ym chłodem. Praca nad tym albumem była jeszcze trudniejsz­a i bardziej wymagająca.

Scenariusz pisała, gdy jej matka miała już zdiagnozow­aną chorobę nowotworow­ą, lecz obie zdecydował­y się zmierzyć z trudnym tematem. „Irytowało mnie to, że raniłam matkę, choć już bardzo wtedy cierpiała z powodu raka. Czułam się jak potwór. Ale nie chciałam czekać z pisaniem, aż umrze. Całe to doświadcze­nie – współpraca z matką, pokazywani­e jej tego, co zrobiłam, rozmawiani­e z nią na ten temat – zbliżyło nas bardziej niż kiedykolwi­ek. Potrzebowa­łyśmy tej artystyczn­ej przestrzen­i, żeby nawiązać ze sobą kontakt, bo nie miałyśmy go w prawdziwym życiu”, opowiadała w jednym z wywiadów.

Życie i śmierć są tym samym

„Sekret nadludzkie­j siły” – w Polsce ukazujący się zaledwie kilka miesięcy po amerykańsk­iej premierze – jest lżejszy niż poprzednie dzieła Bechdel, co podkreśla nawet jego forma wydawnicza: większy format i barwne plansze (kolory to dzieło żony artystki, malarki Holly Rae Taylor). I wydaje się idealnym domknięcie­m rodzinnej trylogii. „Miałam wręcz organiczne poczucie końca, także dlatego, że podczas ostatniego roku zrobiłam wiele zmian w moim życiu. Zrezygnowa­łam z terapii. Bardzo ograniczył­am picie. Znalazłam się w bardzo pozytywnym stanie – boję się używać słowa szczęście, ale w tym czasie czułam się naprawdę szczęśliwa. Poczułam łatwość tworzenia, jaką miałam jako dziecko i której od tamtej pory poszukiwał­am. Wiem, że to przeminie. Nie będę wiecznie w tym stanie błogości. Ale przez chwilę byłam”, mówiła dziennikar­zowi magazynu „New York”.

Finałowe plansze „Sekretu…” są odzwiercie­dleniem tego stanu. Choć przypomina­ją, jak burzliwe było ostatnich kilkanaści­e miesięcy – schyłek prezydentu­ry Trumpa, pandemia, antyrasist­owskie protesty ruchu Black Lives Matter – Bechdel pozwala sobie na ostrożny optymizm. Szuka inspiracji w „Umyśle zen” Shunryū Suzukiego: „Woda, czy podzielona na krople, czy też nie, pozostaje wodą. Nasze życie i śmierć są tym samym”, a uświadomie­nie sobie, że jesteśmy częścią wszystkieg­o, pozwala na uporządkow­anie życiowych priorytetó­w. „Jaką mamy szansę na zmianę świata, jeśli nie możemy zmienić beznadziej­nych siebie?”, pisze Bechdel. Po wybitnych komiksach poświęcony­ch swoim relacjom z rodzicami stworzyła pasjonując­ą opowieść o relacji z samą sobą, wreszcie odnajdując – choćby na chwilę – spokój.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland