Medytacje dnia codziennego 4/6
W„Do syta”, najnowszej książce Michała Cichego, jesteśmy zaproszeni do wzięcia udziału w lekcji świadomego życia w zgodzie ze światem. Autor od kilkunastu lat medytuje, a od kilku prowadzi wedle autorskiej metody grupę Medytacji Dnia Codziennego. W „Do syta” poznajemy zarówno efekty medytacyjnego podejścia do życia, jak i sposoby na przygotowanie się do wyprawy w głąb własnej świadomości. Nie jest to przy tym podręcznik irytującego coachingu personalnego, ale czerpiące z buddyzmu zen literackie sprawozdanie z dojrzewania do wewnętrznej harmonii. Snując swoją opowieść o wkraczaniu na ścieżkę samopoznania, Cichy dokonuje krótkiego i subiektywnego przeglądu różnych koncepcji medytacyjnych. Okazuje się tym samym pilnym uczniem nie tylko buddyjskich mistrzów, ale też choćby Jolanty Brach-Czainy i postulowanej przez nią w „Szczelinach istnienia” filozofii codzienności. Zagadnienia teoretyczne są w „Do syta” przeplatane dziennikowymi zapiskami z rytualnych pobytów w pobliskiej herbaciarni o wdzięcznej nazwie Będę Później. Rozmowy Cichego z jej klientami przypominają jako żywo sceny z filmu „Dym” Wayne’a Wanga według scenariusza Paula Austera. Herbaciarnia przy Słupeckiej i trafika na Brooklynie pełnią tę samą rolę – są przystanią dla ludzi, którzy pragną zwolnić tempo, spotkać się z kimś, kto podobnie patrzy na świat, i po prostu porozmawiać. „Chodzę codziennie do tej herbaciarni /i słucham, jak oni rozmawiają./Lao-tsy, Heraklit, Rumi i Budda” – pisze Cichy w jednym z wierszowanych fragmentów. Kto wie – może jeśli uważnie przeczytamy Cichego, wówczas nawet zdanie usłyszane przypadkiem na ulicy okaże się koanem?