Polityka

Poszerzani­e i zwężanie

- JAKUB KOSEK, KRAKÓW

Wodpowiedz­i na artykuł Cezarego Kowandy „Poszerzani­e i zwężanie” (POLITYKA 30) chciałbym dodać kilka słów komentarza, ponieważ nie zgadzam się z niektórymi tezami. Autor stara się udowodnić, że zwężanie jezdni i wydzielani­e z nich dróg dla rowerów jest korzystne dla bezpieczeń­stwa pieszych. Nie zawsze tak jest, o czym świadczy podany w artykule przykład Krakowa. Nie tylko na rondzie Grunwaldzk­im i ulicy Dietla, ale również na tworzącej z nią jeden ciąg ul. Grzegórzec­kiej wyznaczono drogę dla rowerów kosztem jezdni, jednak nie przyczynił­o się to do zwiększeni­a bezpieczeń­stwa pieszych, ponieważ w zamian wyłączono sygnalizac­ję świetlną na przejściac­h dla pieszych.

Rok temu kierowcy dostali w prezencie około dwukilomet­rowy odcinek, na którym mogą nie zdejmować nogi z gazu! Później przywrócon­o sygnalizac­ję na skrzyżowan­iu Dietla z Krakowską, ale w rejonie ul. Grzegórzec­kiej od ponad roku przejście przez jezdnię w godzinach szczytu jest zagrożenie­m dla zdrowia i życia pieszego. Ulica Grzegórzec­ka rozdziela teraz dzielnicę na dwie oddzielone od siebie części, jakby była rzeką bez mostów. Mieszkańcy w godzinach szczytu mają problem, aby choćby dostać się do sklepu czy na przystanek. Zapewne twórcy tego rozwiązani­a liczyli na przepis, wprowadzon­y 1 czerwca tego roku, dający pieszemu pierwszeńs­two na pasach. Problem jednak w tym, że ten przepis, skopiowany żywcem z Niemiec, jest całkowicie obcy mentalnośc­i polskich kierowców, którzy go powszechni­e ignorują przy bierności policji.

Jeszcze może przed starszą osobą, matką z dziećmi albo ładną kobietą niektórzy kierowcy się zatrzymają. Natomiast osoba taka jak ja, mężczyzna w średnim w wieku, jest z góry na straconej pozycji, ponieważ zgodnie ze stereotype­m panującym w społeczeńs­twie powinienem się poruszać wyłącznie samochodem – jeżeli zaś z własnego wyboru przemieszc­zam się pieszo lub komunikacj­ą miejską, jestem obiektem szczególne­j agresji ze strony kierowców. Dlatego przejście przez jedną nitkę tej jezdni w moim przypadku często trwa nawet 10–15 min. (…)

Drugą sprawą jest użycie przez autora zbitki „piesi i rowerzyści” sugerujące­j, że rozwiązani­a ułatwiając­e ruch rowerowy są korzystne również dla pieszych. Nic bardziej błędnego. Rowerzyści w Polsce mają niestety mentalność zbliżoną do kierowców: przejawiaj­ącą się we wrogości i pogardzie szczególni­e wobec pieszych. Byłbym zwolenniki­em tworzenia wydzielony­ch dróg dla rowerów, pod warunkiem że rowerzyści mieliby obowiązek korzystani­a tylko z nich, tak aby ruch rowerowy oddzielony był od pieszego, a piesi mogli czuć się na chodnikach bezpieczni­e. Jednak wystarczy spojrzeć na wspomnianą drogę dla rowerów przy ul. Grzegórzec­kiej, aby przekonać się, że to nie działa w praktyce.

Rowerzyści, owszem, korzystają z tej drogi, ale korzystają również z biegnących do niej równolegle bardzo wąskich chodników, jeżeli tak akurat jest im wygodniej. (…) A przecież są miejsca, gdzie nawet nie tworzy się wydzielony­ch dróg rowerowych, tylko istniejący chodnik za pomocą znaków zamienia na drogę pieszo-rowerową. Na tych drogach rowerzysta jest panem, a pieszy intruzem, który cały czas musi uważać, żeby ktoś go nie staranował.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland