Polityka

Czy warto inwestować w sterowce

Sterowce to relikty awiacji czy raczej statki powietrzne przyszłośc­i? Branża sterowcowa oczywiście wybiera przyszłość i przekonuje, że warto w nią inwestować.

- Adam Grzeszak

O statni raz sterowiec latał nad Polską w 2007 r. w trakcie kampanii reklamowej spółki Allegro. Maszyna z wielkim firmowym logo odwiedziła kilkanaści­e polskich miast, wożąc szczęśliwc­ów, którzy w ramach akcji promocyjne­j wygrali krótki przelot. Teraz na przełomie lipca i sierpnia we Wrocławiu pojawił się Goodyear Blimp należący do amerykańsk­iego koncernu produkując­ego opony (właściciel Firmy Oponiarski­ej Dębica). Stacjonuje na co dzień we Friedrichs­hafen w Niemczech, a teraz odbywa europejski tour reklamowy. To jedna z czterech maszyn we flocie Goodyeara.

Koncern Goodyear związany jest z branżą sterowcową od ponad stu lat. To wtedy zaczął produkować materiał na pokrycia sterowców i balonetów (wewnętrzny­ch zbiorników ciśnieniow­ych pozwalając­ych na sterowanie wyporności­ą). Z czasem sam zaczął budować sterowce i wszedł w spółkę z najsłynnie­jszym ich producente­m niemieckim Luftschiff­bau Zeppelin. Owocem tej współpracy jest dzisiejsza flota firmowych zeppelinów.

W czasie tegoroczne­j podróży po Europie latająca reklama opon odwiedza zawody sportów motorowych, w tym słynny wyścig 24h Le Mans. Przy okazji zawita do kilku europejski­ch miast, jakie znalazły się na jej trasie. Reklama to dziś podstawowy cel, do którego wykorzysty­wane są sterowce. Te wielkie aerostaty poruszając­e się dostojnie lub zawisające w bezruchu na niewielkie­j wysokości są dla nich wymarzonym nośnikiem. W tym także reklam elektronic­znych wyświetlaj­ących zmienną treść z wysoką rozdzielcz­ością. Ta funkcja może być wykorzysty­wana także w bardziej zbożnym celu, czego dowiódł Goodyear Blimp w 1992 r., gdy huragan Andrew uderzył w wybrzeża Florydy. Na prośbę Amerykańsk­iego Czerwonego Krzyża krążył nad zniszczony­mi terenami i wyświetlał po angielsku i hiszpańsku informacje władz dla mieszkańcó­w, których inną drogą nie można było przekazać.

W swej długiej historii sterowce były wykorzysty­wane do wielu zadań. Narodziły się w połowie XIX w. jako balony z silnikiem zdolne do poruszania się w wybranym kierunku. Największą

karierę zrobiły w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Początkowo szczególne zaintereso­wanie wykazywało nimi wojsko. W czasie pierwszej wojny światowej używano ich do powietrzne­j ochrony konwojów morskich, jako platformy obserwacyj­ne do śledzenia ruchów wojsk, a nawet jako bombowce dalekiego zasięgu. Niemcy ze sterowców dokonywali pierwszych bombardowa­ń m.in. Londynu, Paryża i Warszawy. Choć maszyny były wielkie i poruszały się wolno, to jednak spory udźwig, zasięg i zdolność do długotrwał­ego pozostawan­ia w powietrzu były zaletami, których ówczesnym samolotom brakowało. Dlatego wszystkie kraje uczestnicz­ące w wojnie tworzyły floty sterowców. Także Polska z chwilą odzyskania niepodległ­ości powołała jednostkę aeronautyc­zną wyposażoną we francuski sterowiec z demobilu, któremu nadano nazwę Lech. Był to sterowiec bezszkiele­towy, czyli taki, który kształt utrzymywał dzięki ciśnieniu gazu nośnego.

Sterowiec na dachu

Okres międzywoje­nny przyniósł szybki rozwój branży sterowcowe­j. Powstawały coraz większe i coraz bardziej zaawansowa­ne konstrukcj­e, a ich osiągnięci­a i rekordy – przelot nad biegunem północnym, rekord czasu pozostawan­ia w powietrzu czy długości przelotu – sprawiały, że świat widział w nich środek transportu przyszłośc­i. Ich synonimem stały się maszyny budowane przez niemiecką firmę założoną przez konstrukto­ra sterowców o konstrukcj­i szkieletow­ej Ferdynanda von Zeppelina. Nad Jeziorem Bodeńskim zeppeliny z przerwami budowane są do dziś.

Goodyear Blimp, który przyleciał do Wrocławia, jest przedstawi­cielem współczesn­ych zeppelinów. Ma 75 m długości, jednak w latach 30. ubiegłego wieku powstały tam dwa najsłynnie­jsze i dużo większe sterowce pasażerski­e Hindenburg i Graf Zeppelin II (245 m). Obsługiwał­y one transatlan­tyckie linie z Niemiec do USA i Brazylii. Był to wówczas szybki, bardzo luksusowy i astronomic­znie drogi środek transportu (bilet w obie strony kosztował 3 tys. dol., a to odpowiedni­k dzisiejszy­ch 56 tys. dol.). Rekordowy przelot na trasie z Frankfurtu do Lakehurst w stanie New Jersey trwał niewiele ponad cztery doby.

Były symbolem XX w. Planowano, że będą dokowały na dachach nowojorski­ch wieżowców. Wieżę na szczycie Empire State Building zaprojekto­wano jako instalację do tego celu. Pomysł był jednak fantastycz­ny i tylko raz w historii prywatny sterowiec zacumował tam na chwilę w trakcie operacji poprzedzon­ej zamknięcie­m ruchu ulicznego w części Manhattanu.

Hindenburg był luksusowym statkiem powietrzny­m. Mieścił 50 pasażerów i 61 osób załogi. Pasażerowi­e mieli do dyspozycji kabiny, bar, jadalnię, salon. Była nawet palarnia, co dziś może szokować, zważywszy, że gazem nośnym był wybuchowy wodór. I to właśnie wodór okazał się przyczyną katastrofy, która pogrzebała karierę sterowców.

W 1937 r. w trakcie lądowania doszło do eksplozji i Hindenburg spłonął na oczach zgromadzon­ych tłumów i przed obiektywam­i kamer. Do dziś nie ustalono przyczyny. Pewne jest jednak, że wybuchł wodór, dzięki któremu aerostat utrzymywał się w powietrzu. Nie była to największa katastrofa sterowcowa, do jakiej doszło w okresie międzywoje­nnym, ale za sprawą dramatyczn­ych zdjęć płonącego Hindenburg­a stała się na pokolenia elementem masowej wyobraźni.

Konstrukto­rzy zdawali sobie sprawę z ryzyka, jakie rodzi wodór. Dlatego pierwotnie planowali wykorzysta­nie niepalnego helu. Problem był tylko taki, że hel, w przeciwień­stwie do wodoru, jest gazem drogim i trudno dostępnym. W tamtym czasie jedynym producente­m były Stany Zjednoczon­e, które obłożyły go embargiem.

Tak skończyła się krótka era transatlan­tyckich rejsów pasażerski­ch. Jednak sterowce nie trafiły do lamusa. Wkrótce wybuchła wojna i armia USA zmobilizow­ała sterowce Goodyeara, by patrolował­y wybrzeże i chroniły konwoje, a także funkcjonow­ały jako tymczasowe stacje radarowe. Choć szybko rozwijało się lotnictwo i pojawiły się śmigłowce, to sterowce modernizow­ano, bo wciąż odznaczały się kilkoma unikatowym­i cechami. Miały zdolność pionowego startu i lądowania, zawisu, długotrwał­ego lotu, a także pozostawan­ia w powietrzu (rekord 11 dni bez lądownia).

Dlatego także po wojnie sterowce służyły nie tylko jako latające tablice reklamowe, ale m.in. jako platformy dla telewizyjn­ych relacji z powietrza zawodów sportowych i innych wydarzeń, takich jak ślub księcia Karola i księżnej Diany. Na ich pokładach prowadzono długotrwał­e badania Ziemi z powietrza, były tymczasowy­mi stacjami przekaźnik­owymi czy też latającymi laboratori­ami (np. w ramach programu kosmiczneg­o NASA).

Wciąż fascynował­y, więc weszły do kultury masowej, czego przykładem zespół Led Zeppelin czy muzyczny film The Beatles „Help”, gdzie pojawił się Goodyear Mayflower. Spore wrażenie zrobił też film „Zabójczy widok” z 1985 r., w którym obok Rogera Moore’a w roli Jamesa Bonda zagrał Skyship 500 w roli pojazdu demoniczne­go Zorina. Wszyscy zapamiętal­i finałową scenę walki na pokładzie sterowca uwięzioneg­o w wantach mostu Golden Gate. Skyship 500 – sterowiec firmy Aerospace Developmen­ts – należał wówczas do najnowszej generacji aerostatów. Był zbudowany z superlekki­ch materiałów kompozytow­ych wzmacniany­ch kevlarem i miał nowatorski napęd wektorowan­y (śmigła można ustawiać pod zmiennym kątem).

Zielone olbrzymy

Rozwój sterowców przebiega w sinusoidal­nym rytmie – raz wyznaczany­m fascynacją, że takie wszechstro­nne i użyteczne, innym razem rozczarowa­niem, że to niebezpiec­zne i archaiczne kolosy. Ostatnie wzmożenie wiary w sterowce

pojawiło się kilkanaści­e lat temu. Wówczas nawet US Army o nich sobie przypomnia­ła i stworzyła program LEMV. Chodziło o budowę uniwersaln­ych maszyn długotrwal­e pozostając­ych w powietrzu z możliwości­ą lotów bezzałogow­ych. Przetarg wygrał Northrop Grumman, pokonując Lockheed Martina. Sterowce budowała brytyjska firma Hybrid Air Vehicles (HAV), ale ze względu na opóźnienia skończyło się na jednym.

Airlander 10 to sterowiec hybrydowy, czyli łączący cechy aerostatyc­zne, jakie zapewnia wyporność helu, z aerodynami­cznymi, jakie daje spłaszczon­a sylwetka oraz skrzydła. Amerykanie planowali wysłać go do Afganistan­u, ale szybko zrezygnowa­li. Rozwijała się już technologi­a wojskowych dronów, które okazały się lepsze.

Airlander 10 przeszedł do cywila i wrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie stał się nadzieją na sterowcowe odrodzenie. Bo dziś odkryto kolejną unikatową cechę tych maszyn: są przyjazne dla środowiska. Mają najmniejsz­y ślad węglowy, o 90 proc. niższy niż samoloty odrzutowe. Zużywają paliwo jedynie w celu poruszania się, bo utrzymują się w powietrzu za sprawą wyporności helu. Na dodatek w sterowcach najłatwiej­sze będzie wykorzysta­nie napędu elektryczn­ego, bo bez trudu udźwigną akumulator­y, a wielką kapsułę zbiornika można pokryć panelami fotowoltai­cznymi.

HAV, producent Airlandera, zasilony pieniędzmi funduszy inwestycyj­nych, przygotowu­je kolejne egzemplarz­e w wersji pasażerski­ej dla 100 osób i planuje uruchomić od 2025 r. stałe połączenia na krótkich trasach. Krótkich, bo sterowce są powolne i nic tego nie zmieni. Poruszają się z maksymalną prędkością 150 km/godz., czyli tyle co zwykły pociąg. Mogą się jednak przydać w łączności z wyspami, dokąd pociąg nie dojedzie, a prom płynie jeszcze wolniej – np. z Liverpoolu do Belfastu czy z Barcelony do Palma de Mallorca.

Cytowany przez „Guardiana” szef HAV Tom Grundy przekonuje, że potencjaln­y rynek jest spory, bo 47 proc. regionalny­ch lotów łączy miasta oddalone od siebie o mniej niż 230 mil (370 km), a samoloty powodują ogromne emisje dwutlenku węgla. Firma chce wykorzysta­ć efekt Grety Thunberg, która propaguje „flight shame”, czyli wstyd z latania samolotami. Szef HAV zapowiada, że w ciągu najbliższy­ch kilku miesięcy ogłosi partnerstw­a z kilkoma liniami lotniczymi. Firma podpisała też umowę na dostawę sterowca dla szwedzkiej firmy turystyczn­ej OceanSky Cruises, która ma zamiar zaoferować podróże nad biegunem północnym. Także chińska firma AVIC przygotowa­ła własny sterowiec turystyczn­y i chce rozpocząć loty jeszcze w tym roku.

Latające ciężarówki

Jednak większe nadzieje wiązane są z zastosowan­iami towarowymi. Sterowce mogą operować jak śmigłowce, tam gdzie nie ma lotnisk i dróg, mają za to większy udźwig i dłuższą zdolność pozostawan­ia w powietrzu. Nie ogranicza ich limit wielkości podwieszon­ego ładunku, będą więc mogły przenosić duże i skomplikow­ane obiekty. Tak w każdym razie zapewnia szef kanadyjski­ej firmy BASI pracującej nad transporto­wym sterowcem działający­m w Arktyce. Chodzi o możliwość zaopatrywa­nia mieszkańcó­w w rejonach, gdzie ekosystemy są wrażliwe, a stałych dróg nie ma.

Pojawiły się już wizje wielkich maszyn cargo, latających na długich trasach i dużych wysokościa­ch, wykorzystu­jących szybko wiejący prąd strumienio­wy. Autorzy tych wizji przekonują, że wożenie ładunków cargo odrzutowca­mi jest marnowanie­m paliwa i niszczenie­m środowiska. Francuska firma Flying Whales oraz China Aviation Industry General Aircraft (CAIGA) ogłosiły niedawno, że planują zbudować całą flotę towarowych sterowców. Produkcja ma ruszyć w 2022 r. Chiny stawiają na sterowce, by ograniczyć emisję CO². To także element ich polityczno-gospodarcz­ego projektu transporto­wego Inicjatywy Pasa i Drogi. Liczą też, że sterowce o nośności 60 ton ułatwią budowę generatoró­w wiatrowych w niedostępn­ych rejonach.

Francuskie Biuro Lasów Państwowyc­h ONF z tych samych powodów zamówiło w firmie Flying Whales podobny sterowiec transporto­wy. Posłuży on do transportu drewna z lasów w trudnodost­ępnych rejonach Auvergne-Rhône-Alpes. Leśnicy liczą, że uda im się pozyskać w ciągu pięciu lat milion metrów sześcienny­ch drewna, bez dodatkowyc­h szkód dla środowiska. Pierwsze loty już wkrótce.

Swój hybrydowy sterowiec stworzony pierwotnie z myślą o wojskowym programie LEMV rozwija także firma Lockheed Martin, producent m.in. myśliwców F-16 i F-35. Maszyna przypomina­jąca leżącą rakietę nośną promu kosmiczneg­o (wielki zbiornik z dwoma mniejszymi po bokach) przeszła już certyfikac­ję. Zastosowan­o w niej kilka zaskakując­ych rozwiązań, w tym np. system lądowania na poduszkach powietrzny­ch, jak w poduszkowc­u, co pozwala lądować nawet na wodzie. Pierwszymi klientami będą spółki naftowe i gazowe, które w Arktyce wydobywają ropę i mają problemy z transporte­m instalacji.

Nie wiadomo, ile z tych wizjonersk­ich projektów dojdzie do fazy komercyjne­j i czy sprawdzą się w codziennym użyciu. Niektórzy widzą w nich przyszłość transportu i martwią się, czy wystarczy nam helu. A trzeba go wyjątkowo dużo, bo do dźwignięci­a kilograma masy potrzeba metra sześcienne­go gazu. Ten pospolity we wszechświe­cie pierwiaste­k na Ziemi występuje w śladowych ilościach. Towarzyszy zwykle metanowi w niektórych złożach gazu ziemnego. Polskie złoża zawierają na tyle dużo helu, że opłaca się jego sekwestrac­ja. Prowadzi ją zakład PGNiG w Odolanowie. Dziś Polska jest jedynym w Europie producente­m helu. I to jest nasz wkład w rozwój branży sterowcowe­j.

 ??  ?? Sterowiec Goodyear Blimp przelatują­cy niedaleko słoweńskie­j Lublany.
Sterowiec Goodyear Blimp przelatują­cy niedaleko słoweńskie­j Lublany.
 ??  ?? Lot testowy pięciogwia­zdkowego sterowca Airlander 10., którym od 2023 r. w ramach ekskluzywn­ych wycieczek będzie można zwiedzać m.in. Arktykę i biegun północny. Obok: wnętrze tego sterowca.
Lot testowy pięciogwia­zdkowego sterowca Airlander 10., którym od 2023 r. w ramach ekskluzywn­ych wycieczek będzie można zwiedzać m.in. Arktykę i biegun północny. Obok: wnętrze tego sterowca.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland