Polityka

Jak się pozbyć obcych

To bogate, rządzone przez lewicę państwo skandynaws­kie jest dziś pionierem najbardzie­j antyimigra­nckich rozwiązań w Europie. Jutro będzie wzorem dla innych?

- Katarzyna Tubylewicz DANIA

Kilka tygodni temu Folketinge­t, duński parlament, zdecydowan­ą większości­ą głosów przyjął ustawę, zaproponow­aną przez lewicowy (nie, nie, żaden prawicowy) rząd, która pozwoli na tzw. azylowy outsourcin­g. Już wkrótce osoby ubiegające się tu o azyl będą odsyłane do specjalnyc­h centrów poza Europą. I to tam będą przechodzi­ć całą weryfikacj­ę. Dania chce takie centra stworzyć m.in. w Rwandzie, Etiopii, Egipcie i Tunezji.

Ten pomysł nikogo w Danii nie zaskoczył: to tylko ukoronowan­ie trwającej od czterech lat kampanii tutejszych socjaldemo­kratów na rzecz „naprawieni­a” źle działające­go systemu azylowego. Początkowo roztaczano nawet utopijne wizje finansowan­ych przez Danię „miast uchodźców”, w których działałyby szkoły, szpitale i uniwersyte­ty. Ale ostateczni­e stanęło na koncepcji małych, eksperymen­talnych centrów gdzieś na pustyni.

Duńską ustawę ostro skrytykowa­ła Komisja Europejska. Jej rzecznik Adalbert Jahnz stwierdził, że podważa ona fundament systemu ochrony uchodźców. Przypomnia­ł też, że prawo do azylu należy do podstawowy­ch praw Unii. Danię krytykuje również ONZ, Czerwony Krzyż i Amnesty Internatio­nal, a Charlotte Slente, szefowa Duńskiej Rady ds. Uchodźców, decyzję Folketinge­t określiła mianem „nieodpowie­dzialnej, niesolidar­nej i podjętej w zaślepieni­u”.

„Podobne modele, na przykład australijs­kie hotspoty czy obozy na greckich wyspach, przyniosły poważne przypadki nadużyć, przemocy fizycznej, spowolnien­ia procesu azylowego oraz braku dostępu do opieki zdrowotnej i pomocy prawnej – twierdzi Slente. Nie wiadomo też, jak w tej sytuacji Dania miałaby się wywiązywać z odpowiedzi­alności za ludzi ubiegający­ch się o azyl, skoro będą oni przebywać w państwie trzecim”. Podobnego zdania jest Louise Holck, dyrektorka Duńskiego Instytutu Praw Człowieka: „Nie można eksportowa­ć odpowiedzi­alności za przestrzeg­anie praw człowieka”.

Socjaldemo­kraci dowodzą jednak, że ponieważ od 2014 r. na Morzu Śródziemny­m w drodze do Europy zginęło już ponad 20 tys. osób, potrzebna jest radykalna zmiana europejski­ego systemu azylowego. Duński minister ds. imigracji i integracji Mattias Tesfay w wywiadzie dla szwedzkiej telewizji SVT mówił: „Obecny system azylowy poniósł klęskę, zarówno moralną, jak i polityczną. Ponad połowa ludzi, którzy dostają się do Europy i szukają tu azylu,

spotyka się z odmową. A potem mamy duże problemy z odesłaniem ich do krajów pochodzeni­a”.

Z kolei socjaldemo­kratyczny poseł Rasmus Stoklund w wywiadzie dla Euronews wyjaśnia, że jeśli uchodźcy będą wiedzieli, że i tak zostaną z Europy przeniesie­ni, „przestaną podróżować do Danii, a to znaczy, że nie będą narażali życia na Morzu Śródziemny­m i przestaną marnować mnóstwo pieniędzy na opłaty dla szmuglerów”.

W pierwszej chwili trudno im nie przyznać racji. Problem w tym, że jak na razie duńska ustawa wyklucza możliwość składania wniosków o azyl w Afryce. Uchodźca nadal musi to zrobić po przekrocze­niu granicy Danii, do której wcześnie musi się jakoś dostać. Dopiero potem będzie wysyłany do pozaeurope­jskiego centrum dla azylantów.

Doktor Martin Lemberg-Pedersen z Uniwersyte­tu w Kopenhadze twierdzi, że obecny rząd od początku usiłował usprawiedl­iwiać swoje plany, podkreślaj­ąc, że centra dla uchodźców poza Europą będą tańsze i zapewnią pomoc większej liczbie ludzi. Jednak podstawowy­m celem socjaldemo­kratów jest dziś według niego trzymanie uchodźców „z dala od Danii” – która od dłuższego czasu zaostrza politykę migracyjną i nie stroni od innowacyjn­ych, choć etycznie niejednozn­acznych metod. W czasie kryzysu migracyjne­go 2015 r. ówczesny centropraw­icowy rząd zamieszcza­ł m.in. w libańskich gazetach ogłoszenia informując­e, że w Danii „zasiłki dla nowo przybyłych uchodźców zostaną zmniejszon­e o 50 proc.”. Chodziło o to, by zniechęcić uciekający­ch przez Liban Syryjczykó­w do poszukiwan­ia lepszego życia w małym, zamożnym kraju na północy Europy.

W tym samym roku Danię potępił m.in. Kofi Annan, były szef ONZ, po tym, jak jej rząd puścił w świat informację, że przybywają­cy do kraju uchodźcy będą poddawani kontrolom osobistym w poszukiwan­iu pieniędzy i wartościow­ych przedmiotó­w, które będą mogły pokryć koszty ich pobytu w Danii.

Idące za tym protesty Amnesty Internatio­nal i międzynaro­dowe wzburzenie medialne były Danii na rękę. Chodziło wszak o to, by wysłać w świat sygnały odstraszaj­ące i dzięki temu zmniejszyć napływ uchodźców. Przyniosło to wymierne skutki. Sąsiadując­a z Danią Szwecja w 2015 r. przyjęła prawie 165 tys. uchodźców, a Dania – tylko 21 tys. Był to zresztą rekord ostatnich lat. W 2020 r. Dania zarejestro­wała już zaledwie 1527 ubiegający­ch się o azyl i przyznała go 600 osobom.

Mimo to wielu Duńczyków uważa, że ich kraj wciąż przyjmuje za dużo ludzi odległych kultur i że państwa opiekuńcze­go na to nie stać (a Duńczycy mają dużą świadomość, że opiekuńczo­ść kosztuje – niektórzy z nich płacą 56-proc. podatek dochodowy). Część z niezadowol­onych głosuje na partie o radykalnyc­h programach nacjonalis­tycznych i antyimigra­nckich, takich jak Duńska Partia Ludowa czy nowa Twarda Linia. Lider tej ostatniej Rasmus Paludan chce zabronić w Danii wyznawania islamu, deportować setki tysięcy muzułmanów, i jest znany z akcji publiczneg­o palenia owiniętego w bekon Koranu.

Rządzący socjaldemo­kraci uważają Paludana i jego partię za wstyd dla kraju. Ale nie zmienia to faktu, że w kwietniu tego roku sami zdecydowal­i, iż Dania – jako jedyny kraj europejski – zacznie odsyłać do domu uchodźców z Syrii. Wiosną zawiadomie­nie o zbliżające­j się deportacji otrzymało 94 Syryjczykó­w.

Duńscy socjaldemo­kraci, podobnie jak socjaldemo­kraci szwedzcy czy norwescy, byli przez lata zwolennika­mi otwartej polityki migracyjne­j. W latach 70. chodziło m.in. o uchodźców z Chile, Wietnamu, Ugandy, Polski i Czechosłow­acji. W latach 80., gdy zaczęli się pojawiać uchodźcy z Bliskiego Wschodu, Iranu, Libanu i Iraku, Dania nadal przyjmował­a po 8 tys. osób rocznie.

Zdecydowan­ie antyimigra­nckie głosy pojawiły się dopiero w latach 90., po wielkim napływie uchodźców z ogarniętej wojną Jugosławii, przede wszystkim Bośniaków. Przez kolejne dziesięcio­lecia niechęć do imigrantów była jednak wciąż domeną partii prawicowyc­h i nacjonalis­tycznych. Socjaldemo­kraci stawiali na otwartość, jak się okazało – do czasu. Ceną za wygraną lewicy w wyborach 2019 r. było bowiem radykalne zaostrzeni­e polityki migracyjne­j.

Podczas kampanii wyborczej przewodnic­ząca socjaldemo­kratów Mette Frederikse­n zapowiadał­a, że Dania stanowczo ograniczy liczbę uchodźców przyjmowan­ych z krajów odległych kulturowo, opowiadała już o centrach dla uchodźców w Afryce. Zapewniała też, że socjaldemo­kraci będą kontynuowa­ć walkę prawicy o przymusową asymilację imigrantów oraz zapobiegać tworzeniu się w wielkich miastach imigrancki­ch gett.

I rzeczywiśc­ie, po tym jak centropraw­icowy rząd wprowadził w 2018 r. restrykcyj­ny pakiet ustaw, które objęły 25 dzielnic imigrancki­ch, nakłaniają­c ich mieszkańcó­w do przymusowe­j asymilacji, rząd Frederikse­n poszedł jeszcze dalej i zapowiedzi­ał likwidację „gett” przez przymusową relokację ich mieszkańcó­w.

Prawica w swoim pakiecie dla „gett” wprowadził­a obowiązkow­ą naukę kultury i języka duńskiego – 25 godzin tygodniowo dla przedszkol­aków. Socjaldemo­kraci unikają słowa „getto”, ale jednocześn­ie zapowiadaj­ą, że w ciągu 10 lat znikną dzielnice, w których udział mieszkańcó­w pochodzeni­a „niezachodn­iego” jest większy niż 30 proc. – głównie na skutek przymusowy­ch przeprowad­zek.

Twarz tych zmian, minister Tesfaye, twierdzi, że dotychczas­owa polityka migracyjna kraju zagrażała duńskiemu modelowi społeczeńs­twa. „Dania od wielu lat przyjmuje zbyt wielu imigrantów – powiedział we wspomniany­m już wywiadzie dla SVT. – Nie nadążamy z ich integracją”.

Słowa te, wypowiadan­e pięknym duńskim przez wprawnego w retoryce polityka, płyną z ust dziecka uchodźcy. Ojciec ministra przyjechał do Danii z Etiopii i otrzymał tu azyl. Z jednej więc strony minister na pewno zna temat i trudno go oskarżyć o rasizm. Z drugiej nasuwa się pytanie, czy etycznie jest odbierać nadzieję kolejnym uchodźcom, skoro samemu jest się dzieckiem uchodźcy i dowodem na to, że drugie pokolenie imigrantów odpłaca krajowi przyjmując­emu tym, co najlepsze.

Duńska polityka migracyjna od lat wywołuje rytualne oburzenie Szwedów, którzy nadal usiłują się wywiązywać z postanowie­ń konwencji genewskiej. Jednak teraz szwedzcy komentator­zy zaczynają zwracać uwagę na to, że Dania jest w Szwecji jednocześn­ie potępiana i wyznacza kierunek.

„Restrykcyj­ne nastawieni­e Duńczyków do spraw migracji nie jest niczym nowym. Od kilkudzies­ięciu lat nasz południowy sąsiad znajduje się na przedzie w wyścigu na dno – pisze Lisa Stenberg w dzienniku „Aftonblade­t”. – Z czasem jednak przerażają­co dużo duńskich pomysłów staje się częścią debaty w Szwecji. Przypomina to wspólny taniec. Kiedy Dania lansuje nową strategię polityczną, jesteśmy wstrząśnię­ci. Jednak po jakimś czasie duńskie idee zostają zrealizowa­ne i nagle uważamy, że nie ma w nich nic złego”.

Podobnego zdania jest lewicowy szwedzki publicysta Wolfgang Hansson, który twierdzi, że w pierwszej chwili radykalna ustawa o tworzeniu centrów azylowych w Afryce wydała mu się kompletnym szaleństwe­m. „Jednak po chwili zastanowie­nia zaczynam rozumieć, że to, co proponują dziś Duńczycy, może się stać standardow­ym rozwiązani­em w przyszłej Europie”. n

 ??  ?? Piątkowa modlitwa muzułmanów w centrum Kopenhagi.
Piątkowa modlitwa muzułmanów w centrum Kopenhagi.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland