Polityka

Tajemnice morskiego dna

- Przemysław Ziemacki

Kuba i Gianni jako mimowolni świadkowie. Poszło o pieniądze, mówi sąsiad, że podobno Jacek nie dokładał się do życia, uważał, że jest u siebie, bo dom budowali rodzice braci, kiedy Jacek był malutki, a Janusza nie było nawet na świecie. Jacek zostawiał swoje rzeczy w pokojach brata i bratowej i wściekał się, gdy znikały. Z pieniędzmi się obnosił, Borowce pamiętają, jak przed pandemią starszy Jaworek, Pan Posadzkarz, na festynach ciskał pakującej instrument­y orkiestrze sześć stów, żeby grała dalej dla całej wsi.

To kiedyś, a teraz wyszła na jaw klęska Jaworka, komuś się na grillu pożalił, że najstarsza córka pozwała go do sądu, zabolało, nie spodziewał się. Nie zdołał uciec za granicę, bo pandemia, przesiedzi­ał dwa miesiące w więzieniu za niepłaceni­e alimentów. Wyszedł spłukany i złamany, mieszkał kątem u brata, bo nie miał gdzie; we wsi na grillu, przy piwie smęcił, że jest osaczony.

On wrak, a u brata szczęście, mówi sąsiadka, starszy Jaworek zrobił to z zazdrości.

TUTEJSI

Wieś zwichnięta, mówi pani Fuchs, sołtyska od czterech kadencji, trudno nam będzie odbudować spokój. Bajkowe, pełne kwiatów i strzyżonyc­h drzewek Borowce zawsze były dumne ze wspólnoty, jak się mieszka w środku lasu, trzeba sobie pomagać. Nawet już za kapitalizm­u szli mieszkańcy pracować na rzecz wsi, jakby w dawniejszy­m czynie społecznym. Sami zbudowali boisko, dwie wiaty piknikowe z paleniskam­i, garaż Ochotnicze­j Straży Pożarnej, wyremontow­ali ruinę świetlicy. Teraz zbierają pieniądze dla Gianniego, uskładali 3,8 tys., zbierają dalej w internecie.

Po morderstwi­e było więcej policjantó­w niż miejscowyc­h, zostali parę dni, w świetlicy wieś zorganizow­ała im stołówkę. Warnik postawić, szambo wypompować, śmiecie wywieźć, tym żyła pani Fuchs. Dwustu ludzi w mundurach dzień i noc szukało Jaworka w lasach, po nawałnicy las dosłownie położył się na ziemi i jeszcze bardziej zgęstniał, w końcu odpuścili.

Jednak twarz siwego Jaworka o zapiekłych rysach wisi na każdym sklepie w pobliskiej Dąbrowie Zielonej, nie da o sobie zapomnieć. Borowce widziały w telewizji kryminolog­a, mówił, że ludzie pokroju Jaworka nie popełniają samobójstw, nawet jeśli mają pod ręką broń, ale większość tutejszych ma cichą nadzieję, że jednak popełniają. Mordercy lub jego trupa szuka nawet światowy Interpol.

CISZA

W Borowcach już cisza, wróciły upały, porządki w lasach po nawałnicy. Na płocie domu pośrodku wsi siostra Justyny powiesiła zalaminowa­ną kartkę, dziękuje za wsparcie, za zbiórkę dla Gianniego. Napisała: „Jako rodzice zastępczy zapewniamy, że pieniądze te zostaną przeznaczo­ne tylko na potrzeby związane z jego wychowanie­m”. Urzędy szybko zadziałały w sprawie Gianniego, opiekę przyznano cioci, pedagożce z zawodu, pod trzymany w tajemnicy adres, gdzie mieszkają, bez rozgłosu przyjechał wojewoda wręczyć chłopcu decyzję o rencie po rodzicach.

Ceglany dom pośrodku wsi stoi wychłodły, pozamykany, okna zasłonięte, czeka na decyzję o sprzątaniu wnętrza. Dwuletnią wilczycę Dorę, zupełnie zagubioną, wziął do siebie policjant z grupy poszukiwaw­czej. Ośmioletni pies Maks, którego Kuba dostał w prezencie urodzinowy­m na pierwszą komunię, był naładowany agresją, nie pozwalał do siebie podejść, przyjechal­i po niego ludzie ze schroniska. Właśnie na pusty kojec po psach przewrócił się ogromny wiąz w nawałnicę.

Policja pilnuje Gianniego, rodziny Jaworka w Częstochow­ie i domu w Borowcach. Patrol na służbie we wsi to dwóch ludzi w furgonetce zaparkowan­ej na widoku, przestawia­ją samochód kilka razy dziennie, uciekając przed słońcem w cień drzew. Scenariusz­y jest wiele, mówią oględnie, są dziennikar­ze, którzy chcieliby na siłę dostać się do środka zabezpiecz­onego domu, ale może też powrócić poszukiwan­y Jaworek.

Na pogrzebie trzech osób w Dąbrowie Zielonej zawyło kilkanaści­e strażackic­h syren, bo Justyna i Janusz byli strażakami. Czuło się gęsią skórkę, mówią Borowce. A potem powroty do wsi z listem gończym za Jaworkiem migającym z każdej witryny.

Strach przed szalonym Jaworkiem nie chce zniknąć, oprócz porządków we wsi trwają porządki w plotkach i faktach; okazuje się, że morderca straszył brata i bratową, że wszystkich ich powystrzel­a, a potem pojedzie dalej strzelać w Częstochow­ie. Nikt nie wierzył, że ma broń. Ale małżeństwo zgłaszało policji sprawę gróźb Jaworka na kilka dni przed śmiercią, policja twierdzi oficjalnie, że „sytuacja, która nastąpiła później, nie była do przewidzen­ia”.

Niespodzie­wanie dla Borowców wynikła także sprawa kota, stowarzysz­enie broniące praw zwierząt straszyło sołtyskę prokuratur­ą za niezajęcie się opuszczony­m kotem zamordowan­ej rodziny. Tylko że oni nie mieli kota, mówią sąsiedzi, przychodzi­ł do nich kot przybłęda, najeść się, a potem znikał w lesie i nikt go nie mógł znaleźć, jak teraz Jaworka. Pani Fuchs zastała na martwej posesji scenę rodzajową – stoi dwoje ludzi i usiłuje nakarmić kota mięsem nadzianym na widelec, mają na uwadze jedynie kota i podlegając­y prokuratur­ze proceder niezajmowa­nia się nim przez Borowce, a kot się pręży, prycha i chce uciec w lasy, bo jest zupełnie dziki.

Wiecie, co tu się stało?, pyta sołtyska, wskazując na wymordowan­y dom pośrodku wsi.

 ??  ?? Tabliczka z podziękowa­niami od rodziców zastępczyc­h Gianniego za wsparcie finansowe.
Tabliczka z podziękowa­niami od rodziców zastępczyc­h Gianniego za wsparcie finansowe.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland