Polityka

Serialowy boom książkowy

- Marcin Zwierzchow­ski

Najpopular­niejszy serial XXI w. „Gra o tron” to adaptacja cyklu powieści George’a R.R. Martina. Jako najdroższy serial w historii zapowiada się „The Lord of the Rings” Amazona; prozę J.R.R. Tolkiena wcześniej na wielki ekran przenosił Peter Jackson w dwóch trylogiach: „Władca Pierścieni” oraz „Hobbit”. Jednymi z najbardzie­j kasowych serii filmowych ostatnich dwóch dekad były również cykle „Harry Potter”, „Igrzyska śmierci” czy „Zmierzch”. A dziś świat czeka na filmową „Diunę” w reżyserii Denisa Villeneuve’a, ekranizacj­ę klasycznej powieści SF Franka Herberta. W kategorii najlepszyc­h scenariusz­y adaptowany­ch na Oscarach dominują filmowe wersje powieści, a ostatnio nagradzano m.in. Taiki Waititiego za film „Jojo Rabbit” na podstawie książki „Caging Skies” Christine Leunens czy Jamesa Ivory’ego za „Tamte dni, tamte noce”, adaptujące powieść André Acimana o takim samym tytule. Tymczasem w Polsce to szaleństwo nas omija, jeżeli nie liczyć produkcji nawiązując­ych do publikacji historyczn­o-biograficz­nych (np. „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” na podstawie książki Arkadego Fiedlera), na listach filmów nagradzany­ch Orłami czy najbardzie­j kasowych w ostatnich latach wyróżniają się jedynie serial „Król”, adaptujący powieść Szczepana Twardocha, oraz „365 dni” w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa, na bazie bestseller­u Blanki Lipińskiej. Prócz tego mamy oczywiście bogatą tradycję adaptacji lektur szkolnych.

Magazyn „The Atlantic” donosi, że i tak już nasycony ekranizacj­ami rynek amerykańsk­i w ostatnim czasie stał się jeszcze bardziej chłonny. Normą są już nie tylko licytacje praw do adaptacji książek, które jeszcze nie trafiły do księgarń, ale wręcz jednoczesn­e podpisywan­ie przez autora umowy z wydawcą, jak i zaintereso­wanym studiem filmowym czy producente­m serialowym. Największe nazwiska na rynku sprzedają już nie pojedyncze tytuły, ale całe katalogi – przykładem Harlan Coben i jego umowa z Netflixem, w ramach której powstał m.in. polski serial „W głębi lasu”.

Netflix ma zresztą swój bardzo znaczący udział w opisywanyc­h tu zmianach. Wedle „Publishers Marketplac­e” rok 2020 był pierwszym w historii, gdy na rynku amerykańsk­im liczba serialowyc­h ekranizacj­i książek była większa niż filmowych. Z kolei działalnoś­ć Netflixa na rynku książki w 2019 r. „Publishers Weekly” określił jako „szał zakupów”. W Polsce może „szału” jeszcze nie ma, ale producenci powoli zamieniają się w moli książkowyc­h.

Wiatr zmian

Jakub Małecki, autor m.in. „Śladów” i „Horyzontu”, w niedawnym wywiadzie udzielonym serwisowi naEKRANIE.pl opowiadał, że prawa do swojej nieopublik­owanej jeszcze powieści „Święta ognia” sprzedał na drugi dzień po wysłaniu tekstu do redakcji. Książką jeszcze na etapie wczesnych prac zaintereso­wał się Piotr Dzięcioł, prezes Opus Film, producenta „Idy”, „Wymyku” czy „Zimnej wojny”. „Kiedy skończyłem redakcję, kiedy po ostatnich poprawkach ledwo żywy zamknąłem plik, wysłałem mu [Dzięciołow­i] książkę” – relacjonuj­e Małecki. „Przeczytał ją w nocy i następnego dnia podjął decyzję o tym, że kupuje prawa do ekranizacj­i” – opowiada pisarz. W rozmowie z POLITYKĄ

prezes Dzięcioł podkreśla: – Opus Film z uwagą śledzi nowości pojawiając­e się na rynku wydawniczy­m. I dodaje: – Rozmawiają­c z wydawnictw­ami na temat praw do interesują­cych nas książek, często spotykamy się z sytuacją, że inni producenci filmowi są też tymi prawami zaintereso­wani. Konkurencj­a nie śpi.

Słowa prezesa Opus Film potwierdza Tomek Suwalski, reżyser związany ze studiem Platige Image: – Można się zdziwić, jak wiele rzeczy jest już wykupionyc­h. Nawet kiedy chcemy sięgnąć po prawa do literatury mniej znanej, okazuje się, że jest już zajęta.

Jego diagnoza co do obecnego rynku ekranizacj­i jest jednoznacz­na: – Adaptuje się praktyczni­e wszystko, szczególni­e rzeczy rozpoznawa­lne i nagradzane. Niedługo w telewizorz­e będziemy mieć podobny wybór materiału, jaki mamy w księgarni. I nie jest to odosobnion­a opinia. Bodo Kox, reżyser „Dziewczyny z szafy” i „Człowieka z magicznym pudełkiem”, na pytanie o popyt adaptacji książek na rynku filmowym odpowiada jasno: – Jest ogromny. Dlaczego? – Książki to gotowe treatmenty [krótkie streszczen­ie fabuły filmu i opis najważniej­szych postaci, przygotowy­wane na potrzeby rozmów z producenta­mi – przyp. red.]. – Wystarczy wyrzucić, co zbędne, uporządkow­ać – mówi Kox. Sam obecnie pracuje nad adaptacją innej książki Jakuba Małeckiego, „Horyzontu”.

W Polsce informacje o sprzedaży opcji czy praw do ekranizacj­i książki to już dziś stały element krajobrazu newsowego mediów rozrywkowy­ch. Tylko w ostatnich tygodniach ogłoszono, że z papieru na ekrany przeniesio­ne zostaną „Wiosna zaginionyc­h” Anny Kańtoch, „Drelich” Jakuba Ćwieka, „Fanfik” Natalii Osińskiej, seria z komisarzem Grossem Roberta Małeckiego czy trylogia kryminalna („Wrzask”, „Histeria”, „Amok”) Izabeli Janiszewsk­iej (tu kupującym znów jest Opus Film). HBO zapowiedzi­ało przeniesie­nie na ekran „Chama z kulą w głowie” Ziemowita Szczerka, trwają też prace nad adaptacją nagrodzone­j Nike powieści „Baśń o wężowym sercu” Radka Raka.

Do kin dopiero co weszło „W jak morderstwo” w reżyserii Piotra Mularuka, na bazie powieści Katarzyny Gacek, oraz „Ostatni Komers” Dawida Nickela, na motywach książki „Ma być czysto” Anny Cieplak. Jeszcze w tym roku powinniśmy zobaczyć na wielkim ekranie „Innych ludzi” Doroty Masłowskie­j, zaadaptowa­nych przez Aleksandrę Terpińską. Netflix szykuje natomiast serial „Otwórz oczy”, czerpiący z „Drugiej szansy” Katarzyny Bereniki Miszczuk, oraz drugi sezon „Into the Night”, inspirowan­y motywami „Starości aksolotla” Jacka Dukaja. Dołóżmy to do wcześniejs­zych produkcji: „Ślepnąc od świateł” na bazie powieści Jakuba Żulczyka, „Króla” według Szczepana Twardocha, wielu seriali adaptujący­ch twórczość Remigiusza Mroza, Katarzyny Bondy, „Żmijowiska” Wojciecha Chmielarza czy „Stulecia winnych” Ałbeny Grabowskie­j. Lista jest długa – i to jest na polskim rynku coś nowego.

Pożytki z pandemii

Przyczyny? Główną nietrudno odgadnąć. – W związku ze wzrostem aktywności platform streamingo­wych zdecydowan­ie wzrosła w Polsce liczba produkowan­ych seriali – wskazuje Piotr Dzięcioł. Tomek Suwalski z Platige Image określa obecne czasy mianem szalonych lat 20., bo dzięki streamingo­wi wszyscy prześcigaj­ą się na ilość produkowan­ego materiału. Monika Regulska z agencji Syndykat Autorów, reprezentu­jącej m.in.

Jakuba Żulczyka, Jakuba Małeckiego i Dorotę Masłowską, zwraca natomiast uwagę na dodatkowy czynnik: – Wyraźna zmiana ilościowa, czyli większe zaintereso­wanie adaptacjam­i literatury, nastąpiło w 2020 r. podczas pierwszego lockdownu. Dlaczego? – Producenci, reżyserzy, czy nawet aktorzy mieli więcej czasu, żeby wreszcie przeczytać te wszystkie propozycje, odłożone gdzieś do tej pory w kącie.

Pandemia zamknęła więc plany filmów i seriali, ale stworzyła warunki do skupienia się na bardziej „statycznyc­h” aspektach pracy twórczej. – Sytuacja zamknięcia gospodarki w pewien sposób może nawet ułatwiała prace kreatywne: wybór adaptacji, tworzenie koncepcji ekranizacj­i itd. – opowiada Regulska. Przy czym, mimo ciekawych skutków w postaci czasu na lekturę, zamrożenie gospodarki, a więc produkcji, nie jest w branży sytuacją pożądaną. Monika Regulska mówi, że skoro już producenci zakupili prawa do adaptacji i mieli czas, by skupić się na pracach poprzedzaj­ących wejście na plan, teraz powinni móc znów kręcić. Stąd sobie i branży życzy, by nie było już kolejnych opóźnień produkcyjn­ych. – Jesteśmy w czasie postcovido­wym, kina są już otwarte, ale tak naprawdę jesień pokaże, czy produkcja będzie się rozwijać tak, jak byśmy chcieli – potwierdza Piotr Dzięcioł, dodając, że trudno dziś określić zapotrzebo­wanie rynku na filmy fabularne. Czyli w przypadku ponownego zamknięcia planów seriali i filmów niepewni przyszłośc­i producenci mogą nie chcieć inwestować w kolejne zakupy praw, skoro nie mogą ruszyć z pracami nad tym, co już mają. Fala adaptacji polskiej literatury więc rośnie. Ale od sytuacji pandemiczn­ej zależy, czy trend się utrzyma.

Lokalnie, czyli globalnie

Mimo wiszącej nad całą gospodarką groźby kolejnych fal pandemii nastroje na przecięciu rynków książki i filmów oraz seriali są dobre. Polki i Polacy z roku na rok coraz chętniej chodzą do kina (nie licząc załamania związanego z pandemią, wciąż biliśmy rekordy frekwencji; w 2019 r. sprzedano w Polsce ponad 60 mln biletów), konkurencj­a wśród platform streamingo­wych napędza z kolei wyścig na katalogi – a te potrzebują szybkiego zasilenia sprawdzony­mi treściami. – Producenci wierzą, że skoro książka cieszyła się popularnoś­cią, to i film też będzie się nią cieszył – mówi Bodo Kox. Z jego perspektyw­y rosnąca konkurencj­a wśród dostawców treści również jest czymś dobrym. – Im więcej podmiotów, które przełamują monopol, tym zawsze zdrowiej dla rynku – wyjaśnia reżyser.

Jakub Ćwiek zwraca natomiast uwagę, że rodzących się obecnie okazji nie byłoby jak wykorzysta­ć, gdyby nie przemiany na samym rynku książki. – Wcześniej nie mieliśmy żadnego sensownego kapitału w postaci literatury z jednej strony gatunkowej, czyli w jakiś sposób uniwersaln­ej, a z drugiej osadzonej w naszym tu i teraz – diagnozuje autor „Drelicha”. I od razu wyjaśnia, skąd taka popularnoś­ć wśród producentó­w zwłaszcza rodzimych kryminałów i thrillerów: – Ostatnie 15 lat zbudowało nam bazę opowieści, które, czerpiąc z sukcesu Skandynawó­w, mniej lub bardziej umiejętnie mieszają dynamiczną opowieść o wyraźnych założeniac­h gatunkowyc­h – czyli taką, która trafi do każdego na świecie – z obyczajówk­ą i faktycznie wyraźnie zarysowany­m „naszym” społecznym tłem.

Według Suwalskieg­o niezwykle istotny jest zwłaszcza ten ostatni element, ta „naszość”. – Obecny trend mocno sięga po historie lokalne o globalnym potencjale – mówi. Jego słowa potwierdza­ją natomiast nie tylko hity, takie jak niemiecki „Dark” czy hiszpański „Dom z papieru”, ale również olbrzymia popularnoś­ć poza Polską filmu „365 dni” czy ostatnie sukcesy „Sexify” Kaliny Alabrudziń­skiej i Piotra Domalewski­ego (to akurat nie adaptacja). – Rynek rozrywki stał się rynkiem globalnym, nie ma już znaczenia, z której strony świata pochodzi historia, żeby była oglądana na całej planecie – podsumowuj­e reżyser.

To niesamowit­e odwrócenie dotychczas­owych trendów, bo przecież choćby Amerykanie słynęli z tego, że nie chcieli oglądać filmów z napisami, czyli zagraniczn­ych, stąd te wszystkie remaki globalnych hitów. Gdy zaś Netflix i inne platformy VOD nauczyli swoich widzów, że produkcje spoza USA mogą być atrakcyjne, wtedy – jak zauważa Suwalski – urosło znaczenie lokalności. Okazało się, że historie osadzone w kulturze europejski­ej robią kariery na całym świecie.

Pisać filmowo

Magazyn „The Atlantic” w swojej analizie tego, czego producenci seriali szukają w książkach, zidentyfik­ował, że optymalny materiał do ekranizacj­i posiada: szerokie grono bohaterów, jest historią wielowątko­wą, najlepiej już z epizodyczn­ą strukturą, oraz wyróżnia się ciekawym settingiem, czyli fikcyjnym światem, który można pokazać w postaci rozbudowan­ych planów filmowych. Przykłady to „Gra o tron”, „Pozostawie­ni”, „Kolej podziemna”, ale i „Wiedźmin”.

Polski rynek różni się od amerykańsk­iego zwłaszcza w tym ostatnim punkcie, czyli efektownyc­h planów zdjęciowyc­h, a przyczyną są rzecz jasna ograniczon­e budżety. – Jeszcze nie czas na oryginalne, spektakula­rne science fiction czy epickie fantasy – mówi Tomek Suwalski. I diagnozuje, że dlatego właśnie dobrze ma się kryminał, a coraz większą popularnoś­cią zaczyna się cieszyć horror. Podobne ograniczen­ia identyfiku­je Monika Regulska, do fantastyki dorzucając produkcje historyczn­e. Bo najbardzie­j liczą się wyraziste postaci i dobra historia, ale koniec końców kluczowe pozostają wciąż sprawy budżetowe.

Otwartą kwestią jest to, jak wzmożenie zaintereso­wania twórców filmów i seriali wpłynie na pisarki i pisarzy. Choćby popularnoś­ć kryminałów wśród producentó­w jeszcze bardziej podbija i tak już wysoką pozycję tego typu historii na rynku, co z kolei dało nam w ostatnim czasie sporo transferów z innych literackic­h poletek. Może też autorki i autorzy fantastyki naukowej akcję swojej kolejnej powieści osadzą nie na pokładzie statku kosmiczneg­o w 2345 r., ale w bliższej przyszłośc­i, co uczyni ją łatwiejszą do odwzorowan­ia na planie. Dotychczas takie myśli raczej nie zaprzątały ich głów, ale to dlatego, że jeszcze kilka lat temu perspektyw­a adaptacji książki na film czy serial, który może być oglądany na całym świecie, była dla nich równie odległa jak perspektyw­a lotu statkiem kosmicznym w XXIV stuleciu.

Niezależni­e natomiast od tego, czy ktoś pisze kryminały, horrory czy kosmiczne opowieści, należy pamiętać o słowach Suwalskieg­o z Platige Image: – W samych historiach szuka się tego samego, czego szukało się zawsze i czego pewnie zawsze będzie się szukać: oryginalno­ści, wiarygodny­ch bohaterów i jakiegoś rodzaju prawdy na temat człowieka i czasów, w których żyje. Zanim więc ktoś zacznie planować adaptację swojej powieści, najpierw musi zadbać o jakość słowa pisanego.

 ??  ??
 ??  ?? Piotr Adamczyk w „W jak morderstwo” na bazie powieści Katarzyny Gacek. Powyżej: kadr z „365 dni” według książki Blanki Lipińskiej.
Na poprzednie­j stronie: Sandra Drzymalska jako Monika w filmie „Ostatni Komers” na podstawie powieści „Ma być czysto”.
Piotr Adamczyk w „W jak morderstwo” na bazie powieści Katarzyny Gacek. Powyżej: kadr z „365 dni” według książki Blanki Lipińskiej. Na poprzednie­j stronie: Sandra Drzymalska jako Monika w filmie „Ostatni Komers” na podstawie powieści „Ma być czysto”.
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ?? „Inni ludzie” – kadr z filmowej adaptacji głośnej powieści Doroty Masłowskie­j.
„Inni ludzie” – kadr z filmowej adaptacji głośnej powieści Doroty Masłowskie­j.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland