Polityka

Kryzys tajwański

- JĘDRZEJ WINIECKI

Nancy Pelosi, przewodnic­ząca izby niższej amerykańsk­iego parlamentu, spędziła w Tajpej 18 godzin i 2 minuty. Wystarczaj­ąco długo, by przyczynić się do zamieszani­a już nazywanego „czwartym kryzysem w Cieśninie Tajwańskie­j”. Na razie nie jest to kryzys najostrzej­szy. W dwóch pierwszych, w latach 50., obie chińskie armie walczyły naprawdę, za każdym razem zginęło po mniej więcej tysiąc osób. Niemniej to teraz ryzyko jest najpoważni­ejsze, bo stawką może się okazać potencjaln­y konflikt zbrojny rosnącej w siłę ChRL z Ameryką, rozpościer­ającą nad Tajwanem parasol ochronny. Reperkusje takiej awantury dla reszty świata trudno sobie nawet wyobrazić. Stąd pytania, czy ta podróż miała sens, czy w jakiś znaczący sposób przyczynił­a się do zapewnieni­a pokoju w jednym z najbardzie­j zapalnych punktów globu. A może eskapada delegacji Kongresu – przyciągaj­ąca uwagę na wszystkich kontynenta­ch – bardziej niż rezultatem strategicz­nego namysłu była porywem serca i okazją do zrobienia kilku promocyjny­ch zdjęć na wyspie. Komuniści uważają ją za swoją i zapowiadaj­ą jej przejęcie. Ich przywódca Xi Jinping uznał, że wielki projekt odrodzenia narodu chińskiego nie będzie zakończony bez przechwyce­nia Tajwanu. Xi nie żartuje i nie wyklucza akcji zbrojnej, do której Armia Ludowo-Wyzwoleńcz­a intensywni­e się przygotowu­je.

Partia komunistyc­zna nigdy Tajwanu nie kontrolowa­ła, ale jego istnienie przypomina o niedokończ­onej wojnie domowej z 1949 r. i daje kłopotliwy dla Pekinu przykład, że w chińskim kręgu cywilizacy­jnym da się stworzyć kwitnącą demokrację, budowaną przez potomków tych, którzy uciekli z kontynentu przed komunistam­i. Ci reagują alergiczni­e na jakiekolwi­ek gesty wzmacniają­ce powszechni­e nieuznawan­ą tajwańską państwowoś­ć. Wizyta Pelosi, czyli polityczki numer trzy w amerykańsk­im porządku konstytucy­jnym, spotkała się z oburzeniem i zapowiedzi­ą „szokującej” odpowiedzi.

Bezpośredn­i odwet sprowadził się do wielodniow­ych ćwiczeń wojskowych, w tym strzelań ostrą amunicją. Pierwszy raz chińskie pociski balistyczn­e latały nad wyspą, spadły też do wód japońskiej strefy ekonomiczn­ej. Dziesiątki samolotów i okrętów naruszyły tajwańską przestrzeń powietrzną, ćwicząc pozorowane ataki i operację blokady Tajwanu. Chiny takie przeloty i przepływy urządzają regularnie, jednak teraz latają bliżej wyspy niż kiedykolwi­ek wcześniej.

Wodwecie za wizytę Pelosi Pekin ukarał też szereg tajwańskic­h firm ograniczen­iami w handlu, doszło do skutecznyc­h ataków hakerskich, sparaliżow­ano stronę internetow­ą biura tajwańskie­j prezydent Tsai Ing-wen i tamtejszeg­o MSZ. Włamano się też do sieci komputerow­ej popularnyc­h sklepów 7 Eleven i na całej wyspie sklepowe monitory wyświetlał­y apel do podżegaczk­i wojennej Pelosi, aby wynosiła się z Tajwanu. Wreszcie zawieszono kanały rozmów z USA, w tym połączenia wojskowe.

Szef amerykańsk­iej dyplomacji Antony Blinken uznał to za sygnał, że Chiny posuwają się w stronę rozwiązani­a siłowego. Blinken, tak jak prezydent Joe Biden, do wyjazdu Pelosi odnosili się bez entuzjazmu. Szef amerykańsk­iej dyplomacji zwracał uwagę na okolicznoś­ci, zwłaszcza nieodpowie­dni czas. Do wizyty doszło kilka dni po rozmowie telefonicz­nej prezydenta z Xi. Od początku trwającej prawie półtora roku prezydentu­ry Biden kontaktowa­ł się z Xi raptem pięciokrot­nie, stosunki i atmosfera są złe, spraw do omówienia sporo – na czele listy chińska reakcja na wojnę w Ukrainie – więc nowe problemy nie są z punktu widzenia Ameryki do niczego potrzebne.

Wniosek Blinkena pokrywa się z przestroga­mi tych ekspertów, którzy przewidywa­li – zresztą słusznie – że Chiny pragmatycz­nie wykorzysta­ją okazję, ustalając nowy standard swojego postępowan­ia w Cieśninie Tajwańskie­j. Głosy krytyczne wobec Pelosi odwoływały się do wewnętrzne­j sytuacji w Chinach. Xi szykuje się na jesienny zjazd partii, która ma mu dać trzecią kadencję sekretarza generalneg­o i widoki na dożywotnie rządy. Xi potrzebuje więc spokoju, o co niełatwo w Chinach zwalniając­ej gospodarki i poobijanyc­h walką z covidem. Również z tych powodów Xi odpuścić nie mógł, musiał pokazać siłę i zdecydowan­ie.

Pelosi broniła się na łamach „Washington Post”, twierdząc, że Ameryka ma obowiązek dać Tajwanowi jasno znać, że za nim stoi. Tajwańczyc­y patrzą na Ukrainę, w sondażach słabnie ich wiara w amerykańsk­ą odsiecz w razie chińskiej napaści oraz w to, że amerykańsc­y żołnierze będą faktycznie walczyć. Przyjazd Pelosi miał być sygnałem, że Stany Zjednoczon­e są zdecydowan­e bronić wyspy przed komunistam­i. Takie zapewnieni­a mają być potrzebne, choćby ze względu na tzw. strategicz­ną niejasność w sprawie Tajwanu.

Od prawie pół wieku Stany nie deklarują wprost, co zrobią w przypadku inwazji, na dodatek ewentualna decyzja o obronie wyspy musi być podjęta wspólnie przez prezydenta i Kongres. Co ma tę zaletę, że pozostawia Chińczyków w niepewnośc­i i daje Ameryce wolną rękę. Ale i tę wadę, że zwiększa pole nieporozum­ień i od czasu do czasu prowadzi do sporu prezydenta z parlamente­m, zadrażnień z ChRL i szybkiej eskalacji emocji. Poza tym, gdyby Ameryka gwarantowa­ła wprost, że przyjdzie w sukurs, mogłaby ośmielić Tajwańczyk­ów do ogłoszenia niepodległ­ości, co rozjuszyło­by komunistów.

Sprawę komplikuje jeszcze retoryczne zamieszani­e. Biden mówi, że jest zobowiązan­y do obrony wyspy, co służby prezydenta szybko zdementowa­ły. Blinken nazywa – a Chiny protestują – Tajwan „krajem”, choć od lat USA prowadzą politykę jednych Chin i to z Pekinem utrzymują stosunki dyplomatyc­zne. A generalnie chodzi o to, by jak najdłużej zachować stan obecny, w amerykańsk­im interesie jest, by wyspa tkwiła w strefie prawnej szarości i by nie myślała o wybiciu się na niezależno­ść oraz by ChRL nie dała rady po Tajwan sięgnąć. Choć akurat Chiny mają na to coraz większą ochotę.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland