Poradnik tworzenia 5/6
ABernardine Evaristo, Manifest, przeł. Kaja Gucio, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2022, s. 264
utorka znakomitej powieści „Dziewczyna, kobieta, inna” napisała równie wartką autobiografię. Swój „Manifest” nazywa raczej wywiadem udzielonym sobie samej, ale to życiorys i w jakimś sensie poradnik – życia, radzenia sobie, tworzenia. I zapis konkretnego doświadczenia: córki białej brytyjskiej nauczycielki i spawacza z Nigerii, „osoby płci żeńskiej” zepchniętej ze społecznej drabiny, jeszcze zanim „otworzyła usta”, czarnej pisarki próbującej sił w czasach, gdy nie było na takich autorów „zapotrzebowania” ani mody. Gdy otrzymała Bookera – mówi o tym już we wstępie – prasa stwierdziła, że odniosła sukces „z dnia na dzień”. Słusznie ją to ubodło, w „Manifeście” zdaje więc relację z 40 lat wytężonej pracy, w tym studiów podjętych po czterdziestce, by znaleźć się tam, gdzie jest – wśród uznanych współczesnych pisarek (i pisarzy) brytyjskich. To nie litania skarg, ale faktów. Evaristo jest prymuską, ale miała do pokonania obiektywne przeszkody. Jako środkowe dziecko (była ich ósemka) szybko osiągnęła samodzielność i życiową zaradność. Wątek brytyjskiego imperializmu i rasizmu (który ma tu doprawdy różne oblicza) jest poruszający. Podobnie sam proces twórczy, naznaczony samotnością, niemocą, podważaniem własnych umiejętności. „Każdy wiersz przepisywałam ręcznie po kilka razy, po czym przenosiłam go do komputera. Następnie drukowałam każdą wersję, nanosiłam ręcznie poprawki i znów zasiadałam do komputera. Możliwe, że powtarzałam ten proces nawet czterdzieści razy” – pisze Evaristo i warto to wiedzieć, kiedy się ją czyta. Jej eksperymenty z formą nie są dziełem przypadku, sama jest swoim pierwszym krytykiem. „Manifest” ma być „inspirujący” i jest.