Ludojadzień 6/6
PWasyl Barka, Żółty książę, przeł. Maciej Piotrowski, Wydawnictwo Kolegium Europy Wschodniej, Wrocław 2022, s. 370
owieść Wasyla Barki o Hołodomorze jest wstrząsająca, ale warto przez nią przejść i docenić, jak literatura może udźwignąć obrazy głodu. To zresztą pierwsze po polsku literackie dzieło, które mierzy się z tym tematem (jest m.in. naukowa książka Anne Applebaum czy ostatnio film Agnieszki Holland). Barka przeżył Hołodomor, opisał go już na emigracji w Stanach, powieść ukazała się tam w 1962 r., ale w Ukrainie mogła zostać wydana dopiero w 1991 r. W czasach ZSRR ludobójstwo, na które skazał Ukraińców Stalin, było ukrywane i wymazywane z pamięci, dopiero przez ostatnie lata trauma i żałoba może być przepracowana. A sama powieść jest niezwykła, towarzyszymy rodzinie chłopa Myrona z małej wsi, jego żonie Darii i dzieciom, przede wszystkim Andrijowi, w wydarzeniach roku 1932 i 33, kiedy to próbują uciec od śmierci głodowej. Czytelnik szuka w tej najstraszliwszej rzeczywistości małych gestów pomocy i one są, na szczęście. To jest zapis codzienności, ale jednocześnie symboliczny obraz apokalipsy, z szatańskim żółtym księciem i jego biesami. W pamięci zostają zdania:„Chłopi skulili się jak słoneczniki podczas burzy”, i zwroty, takie jak nazwa lutego „ludojadzień”, a przede wszystkim obrazy, takie jak ten z lata 1933 r., kiedy już nie ma komu zbierać żniw. Na polach wśród bujnych zbóż leżą martwi ludzie. Wielkie brawa dla tłumacza Macieja Piotrowskiego, który udźwignął skomplikowaną językowo materię i dzięki któremu dostajemy rzecz niezwykłą również w polszczyźnie.