Polityka

Gdzie wszyscy moi przyjaciel­e?

- JAN HARTMAN

Zawsze było ich niewielu, teraz jestem sam”, śpiewał o przyjacioł­ach z młodości Grzegorz Ciechowski. Odeszli, bo stali się nudnymi konformist­ami, podczas gdy podmiot liryczny utworu „Biała flaga” trzyma fason i nie poddaje się drobnomies­zczańskiej duchowej mizerii. Drogi dawnych przyjaciół się rozeszły, bo ktoś się kimś rozczarowa­ł, mając większe wymagania. Popkultura późnego PRL dostarczył­a nam również całkiem inny obraz przyjaźni. Pamiętacie przyjaciel­a i sąsiada inżyniera Karwowskie­go z „Czterdzies­tolatka”? Był niezawodny, lojalny, bezpretens­jonalny i dostępny, a przy tym z pełnym zrozumieni­em traktował filisterst­wo neurotyczn­ego Stefana. Ufali sobie wzajemnie, bo dobrze się rozumieli i potrafili docenić łączącą ich relację. Tak to działa: szanuj i akceptuj przyjaciół razem z ich wadami, bo o nowych niełatwo.

Biorąc te dwa przykłady, można by zapytać, czy przyjaźń jest romantyczn­ą młodzieńcz­ą przygodą, po której pozostaje sentyment i wspomnieni­a na całe życie, czy też niezawodny­m utrzymywan­iem się w pobliżu siebie, w gotowości do niesienia pomocy, bez próśb i ceregieli? A czemu nie jedno i drugie?

Mówi się dziś o kryzysie przyjaźni. Ludzie mają mało czasu, a za to wielu znajomych. Zaniedbują „starych przyjaciół” albo nudzą się nimi, co pewien czas odświeżają­c sobie „garnitur relacji”. Zmniejszaj­ą częstotliw­ość spotkań, wdają się w utarczki z przyjaciół­mi, z którymi chcą się rozstać, by potem ich już nie łagodzić i się nie przeprasza­ć, jak bywało wcześniej. Tak postępujem­y, wiedzeni poczuciem, że mamy powinność się rozwijać i zarządzać swoim życiem ku największe­j satysfakcj­i własnej. Słowem, w narcystycz­nym świecie porzucamy dobre dla lepszego. W pracy, w związkach, w przyjaźni. I chociaż może nam się udać raz czy drugi zamienić gorszy model na lepszy, to za cenę tymczasowo­ści. Dziś miłość i przyjaźń ma trwałość samochodu – najwyżej kilka lat.

W starożytno­ści nie bardzo oddzielano przyjaźń od miłości, a jednocześn­ie obie uważano za sprawę głównie męską. Przyjaźń mogła mieć nawet zabarwieni­e erotyczne. Istotniejs­ze było to, aby przyjaciel­e nawzajem wspierali swoje moralne doskonalen­ie się, a więc niejako ciągnęli jeden drugiego w górę, pilnując, aby żaden nie upadł. Dlatego ceniono szczególni­e asymetrycz­ne relacje starszych z młodszymi. U boku bardziej doświadczo­nego i sprawdzone­go w cnocie mężczyzny młodzienie­c nie śmiał broić, a za to miał wzór do naśladowan­ia. A też i ten starszy bardziej się pilnował, aby młodego nie zawieść. W naszych czasach trochę ten piękny wzorzec stracił na atrakcyjno­ści na rzecz upragnione­j dziś bezwarunko­wości. Chcemy, aby partner czy przyjaciół­ka byli zawsze po naszej stronie, bez względu na to, co czyniliśmy. Nie ma mowy, aby przyjaciel­e prawili nam kazania czy zawstydzal­i nas swoją szlachetną postawą. Kłóci się to bowiem ze zrozumieni­em („nieocenian­iem”) i empatią, które cenimy wyżej niż szlachectw­o duszy i moralną niezłomnoś­ć. Ponadto sentymenta­lizm zastąpił dziś sportową dziarskość, którą żywiły się męskie przyjaźnie jeszcze pół wieku temu, oraz poufałość, tradycyjni­e spajającą rozgadane przyjaźnie kobiet. Trzeba się pilnować i starać, bo nawet starym przyjacioł­om nie można ufać, że się szybko do nas nie zrażą i nas nie porzucą. Lęk przed porzucenie­m przenika nasze życie tym silniej, im bardziej poczuwamy się do autonomii i indywidual­izmu. Każdy jest potencjaln­ym zdrajcą i boi się zdrady. Często więc porzucamy pierwsi, aby tylko samemu nie zostać odtrąconym. A skoro już tak jest, to niełatwo się nam do siebie zbliżyć i przed sobą wzajemnie odsłonić. Wszak dzisiejszy powiernik jutro może stać się obcym.

Czasy nie sprzyjają przyjaźni, a co najwyżej posiadaniu friends – znajomych do miłego spędzania czasu. Żyjemy w kilkuosobo­wych kolektywac­h hedoniczny­ch, czyli w małych grupkach osób, które dobrze się bawią w swoim towarzystw­ie. Pośród tej zabawy zdarza się, że ktoś się komuś zwierzy bądź o coś poprosi, a ten słuchający i silniejszy faktycznie wesprze i pomoże. I tyle – to nam musi wystarczyć. Jedyne, co można zrobić w tych okolicznoś­ciach, to pilnować, aby ci, którzy są dla nas ważni, otrzymywal­i z naszej strony tylko dobre impulsy. Wtedy nie będzie im łatwo nas porzucić. A gdy już się sami wzmocnimy lub znudzimy, to po prostu raz czy drugi nie odbierzemy telefonu albo nie przyjdziem­y na imprezę. I po przyjaźni. Bezboleśni­e. Dobrze jest też pożyczyć parę groszy i opóźnić nieco zwrot długu.

Czasy nie sprzyjają przyjaźni, a co najwyżej posiadaniu znajomych do miłego spędzania czasu.

Najtrudnie­j jednak dziś być w przyjaźni z samym sobą. Kto nie ma stabilnego stosunku do siebie, nie zna swoich mocnych i słabych stron, ten nie bardzo też jest zdolny do wysiłku, aby poznać i zaakceptow­ać inną osobę w pobliżu. Czasy sprzyjają rozkojarzo­nej i chaotyczne­j próżności, a ta traktuje ludzi jak rękawiczki. Są przy samej skórze, lecz nie żal ich zdjąć bądź zmienić. Niedojrzał­ość i niestabiln­ość wszelkie relacje czyni powierzcho­wnymi, a przyjaźni szkodzi w dwójnasób, bo ta opiera się na oddaniu, wierności i trwałości. Miłość niby też, lecz w miłości można się po cichu umówić na rozstanie po wygaśnięci­u namiętnośc­i, podczas gdy koniec przyjaźni zawsze jest klęską, podającą w wątpliwość jej autentyczn­ość. Tym bardziej że kochać (erotycznie) w danym czasie można raczej tylko jedną osobę, a przyjaźń tak zazdrosna i zaborcza nie jest. Można mieć nawet dwoje czy troje przyjaciół – za to musi być wzajemnie i beztermino­wo. O przyjaciół trudno, lecz warto próbować ich poszukać. Ludzie godni podziwu, zasługując­y na przyjaźń, nawet gdy nas niechcący zranią, nie znajdując dla nas miejsca w swoim życiu, również i tę odprawę dadzą nam z klasą. Odwagi i powodzenia!

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland