Polityka

Mężczyźni i blondynka

- GRAŻYNA PLEBANEK, SYLWIA CHUTNIK

Nakładają nam się dwa zdjęcia. Na jednym siedzi rząd mężczyzn w garniturac­h, na drugim podmuch podwiewa kobiecie sukienkę. Panom widać głowy, pani głównie tyłek. Biel koszul siedzących nie ma nic wspólnego z bielą podfruwają­cej sukni, a żaden z tych strojów nie kojarzy się z niewinnośc­ią. Już prędzej z ostateczny­m schyłkiem, jak wierzono w starożytny­m Egipcie czy Chinach.

Pierwsze zdjęcie zrobiono we wrześniu 2022 r. Siedzą sobie jak na grzędzie przywódcy polityczne­j opozycji w Polsce – sami mężczyźni. Fotografia aż prosi się o odcień sepii, bo wygląda jak z 1922 r. Drugie zdjęcie znane jest na całym świecie od lat: Marilyn Monroe na obcasach cieszy się, że wiatr podwiewa jej sukienkę. Ujęcie kręcono osobliwie długo, na planie było mnóstwo osób, wszyscy gapili się na majtki aktorki. A gdy wróciła po pracy do domu, pobił ją mąż, podobno za to, że w tej scenie zagrała.

Marilyn Monroe na szczęście się z nim rozwiodła. Tak potoczyła się historia, która wykracza poza filmowe ujęcie.

Co do bieli zaś, to chrześcija­nom kojarzy się ona z czystością, światłem, dobrem i odnową życia duchowego. W białych szatach malowało się apostołów i starców Apokalipsy. Wszyscy oni byli mężczyznam­i i kiedy popatrzy się na zdjęcie ze spotkania, które zorganizow­ali byli prezydenci RP, dojmujące pozostaje wrażenie, że nic się przez dwa tysiące lat nie zmieniło. Co się wydarzy po opublikowa­niu zdjęcia panów z opozycji, wśród których zabrakło miejsca dla kobiet? Zobaczymy, ale intuicja podpowiada nam, że niewiele.

Po drugiej stronie kotła polityczne­go nie jest lepiej. Kobiety pojawiają się w strukturac­h PiS, bywają wręcz cmokane w dłonie. I co z tego? Pułapka idei siostrzeńs­twa polega na tym, że można trafić na wilka w owczej skórze. Osoby w sukienkach, uszminkowa­ne, z broszkami potrafią tak uwewnętrzn­ić reguły patriarcha­tu, że dałyby się za nie pokroić. Nie czują i nie chcą czuć, że strzelają w stopę sobie i większej połowie ludzkości. Być może znieczula je zastrzyk z bieżących korzyści.

„Nie chodzi o to, byśmy nagle mieli kobiety-diakonów, księży czy – biskupów. Na niewiele by się to zdało, jeśli obecny model pozostałby nienaruszo­ny. Uważam, że należy walczyć o »przemyślen­ie święceń na nowo« i o przywrócen­ie ich do formy ewangelicz­nej, która nie jest ani klerykalna, ani hierarchic­zna. Jezus powołał zarówno mężczyzn, jak i kobiety, bez dyskrymina­cji. Należy przywrócić Kościół do początkowe­go stanu. Frustrację budzi fakt, że do sprawowani­a cząstki władzy w Kościele powoływane są kobiety, które uwewnętrzn­iły kościelny patriarcha­t” – mówi Cettina Militello, była profesorka Papieskieg­o Instytutu Liturgiczn­ego, dyrektora katedry „Kobieta i chrześcija­ństwo”. Jej głos i wielu innych kobiet chętnych, by zreformowa­ć Kościół, przytacza Zuzanna Radzik w książce „Kościół kobiet”. Jest to świetna opowieść, w której na razie brakuje happy endu. I nie chodzi tylko o kwestie płci. Natomiast zamiana słowa „kościół” na „rząd” daje zaskakując­e efekty. Tłumaczą one wiele z tego, co dzieje się teraz w Polsce, gdzie wydaje się, jakby Czarne Marsze zostały wygumkowan­e z pamięci zbiorowej. A może czarne ma stać się białe, jak na zdjęciu z Marilyn Monroe?

Film „Blondynka”, który odnosi się do jej życia, opowiada historię z jednego tylko punktu widzenia – tytułowej bohaterki. Świadomie gra przerysowa­niem. Gdy widzimy gwałt, molestowan­ie, przemoc, wydaje się, jakby patrzyło na to dziecko, któremu traumy nie pozwoliły dorosnąć, zmaltretow­ana dziewczynk­a ukryta pod postacią dorosłej kobiety. Nie chodzi tu o „prawdziwą MM”, życie Normy Jeane i autobiogra­fizm, tylko o to, że przeżycia tej postaci wiele mówią o świecie, w jakim żyjemy. Rzeczywist­ości, w której mężczyźni zasiadają, by rządzić w swoim gronie, a kobiety mają parzyć kawę lub pokazywać tyłek.

Tymczasem Iranki walczą o to, żeby móc chodzić z odkrytymi włosami. Wybór nakrycia głowy czy jego braku to tylko symbol współuczes­tnictwa, głosu, którego kobiety tam są pozbawione. Krzyczą więc na ulicach. Są ranni, pobici, są ofiary śmiertelne. Wiele osób aresztowan­o. „Idealną kobietą pozostaje ta, która praktykuje rytualną pobożność i podporzadk­owanie, a nie ta, która radykalnie rozwiązuje problemy nadużywani­a władzy i molestowan­ia” – mówi siostra Mary Deepika w książce „Kościół kobiet”. I chociaż nie o tej religii mowa, jakoś to wszystko do siebie pasuje, a obraz patriarcha­tu wynurza się z puzzli układanych w różnych stronach świata.

Gdzie w tym wszystkim znajdują się Polki? Jeszcze nie tam, gdzie na przykład Finki, chociaż, podobnie jak one, jesteśmy mistrzynia­mi w organizowa­niu się na szczeblu obywatelsk­im. Ale wciąż brakuje systemoweg­o wsparcia dla tych, które chcą się parać polityką. Finki startują wcześnie, z tak zwanych młodzieżów­ek przebijają się do głównego nurtu polityki. Być może nauczyciel­ki zachęcają je do tego, ojcowie wspierają, szefowie widzą w nich ludzi, a przysłowio­we ciotki i wujowie nie pytają, kiedy wreszcie wyjdą za mąż lub czemu nie wyprasował­y małżonkowi koszuli. W Polsce rolę kobiecych liderek, również tych lokalnych, jak sołtyski czy radne, dowartości­owują pojedyncze inicjatywy, jak choćby Kongres Kobiet, ale to nie załatwia sprawy. Potrzebne są działania nie tylko oddolne, ale i systemowe.

Ile jeszcze czasu upłynie, zanim na zdjęciu przedstawi­ającym polityczne nadzieje pojawiają się również kobiety? W zeszłym wieku Marilyn Monroe szeptała zmysłowo, Iranki wrzeszczą dziś, ile sił w gardłach. Różne strategie i życiorysy. Różne role i oczekiwani­a. To samo wpychanie w rolę seksualneg­o zagrożenia.

A o co chodzi w rzeczywist­ości? Jak zwykle o władzę. O to, kto ma prawo mówienia i narzucania norm. Zawsze na zasadach silniejsze­go, chociaż mamy już, do licha, XXI wiek.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland