Spirala zabijania 5/6
Na Zachodzie bez zmian (Im Westen nichts Neues), reż. Edward Berger, Netflix, 147 min
Mimo dwóch bardzo udanych ekranizacji najgłośniejszej powieści pacyfistycznej okresu dwudziestolecia międzywojennego (Amerykanie filmowali książkę Ericha Marii Remarque’a w roku 1930 i 1979) nowa wersja dokonana przez Niemców wydaje się nie mniej doniosłym wydarzeniem. Chociaż nie odbiega zbytnio od literackiego pierwowzoru i rozwija te same wątki, jest zdecydowanie mocniejsza, atrakcyjniejsza wizualnie i świetnie oddaje rozczarowanie młodego pokolenia walczącego po obu stronach frontu. W dosłownym sensie to historia werbunku i opis okopowej codzienności grupy gimnazjalistów z niemieckiego miasteczka przekonanych o tym, że już za kilka dni będą tańczyć na Champs-Élysées. Zderzenie z rzeczywistością wygląda mniej więcej tak jak w oscarowym „1917” Sama Mendesa oraz w słynnym dokumencie „I młodzi pozostaną” Petera Jacksona – to oszałamiająco epicka, przerażająca wizja wojennej machiny wyzwalającej na przemian euforię i paniczny strach, miażdżącej jej uczestników. Z akcentem na bezsensowną powtarzalność tego cyklu. I ten właśnie motyw, zabójczego rytmu niekończącej się, wciągającej niczym wir przemocy wyzwalanej w naiwnych nastoletnich poborowych, choć mało odkrywczy, robi największe wrażenie. Otwierająca widowisko sekwencja kolejnej bitwy toczonej w błocie, po której z martwych żołnierzy ściągane są buty, mundury oraz nieśmiertelniki, czyli tabliczki z wygrawerowanymi ich nazwiskami, a następnie te same przedmioty po upraniu i wyczyszczeniu przekazywane są nowym rekrutom, doskonale oddaje hipokryzję dowódców nakręcających bezwzględną spiralę zabijania oraz skrajnych emocji towarzyszących temu procederowi. Mało heroicznym zmaganiom młodych idealistów ginących w charakterze mięsa armatniego towarzyszą odrealnione dźwięki imitujące jakby zacinającą się sprężynę śmierci. Nie wiem, czy przystępując do realizacji „Na Zachodzie bez zmian”, Edward Berger myślał o powtarzającej się tragedii za naszą wschodnią granicą. Ale uporczywie powracające w trakcie seansu skojarzenie z wojną wywołaną przez Rosję niestety doskonale podkreśla ponadczasowość przesłania jego filmu.