Dobra wiadomość z Brukseli
Tuż po nominacji na premiera Donald Tusk pojechał do Brukseli – obiecał, że przywiezie „dobre wiadomości”, i obietnicy dotrzymał. Do pełnego odblokowania ponad 120 mld euro unijnych funduszy dla Polski droga jeszcze daleka, ale nowy rząd rozpoczął proces, który do tego w końcu doprowadzi. Co mamy w ręku? Tusk potwierdził, że Polska do końca roku dostanie 5 mld euro z dodatkowej puli unijnego Funduszu Odbudowy na transformację energetyczną (tzw. REPowerEU). To zaliczka, która nie jest powiązana ze zobowiązaniami Polski wobec unijnych instytucji, tzw. kamieniami milowymi. Dostalibyśmy je niezależnie od tego, czy doszłoby do zmiany rządu, czy nie. Premier poinformował ponadto, że rząd wystąpił o wypłatę 7 mld euro z głównej części naszego Krajowego Planu Odbudowy (34 mld euro w dotacjach i tanich pożyczkach). Pieniądze były zablokowane, ponieważ rząd Mateusza Morawieckiego nie wywiązywał się ze swoich zobowiązań wobec Brukseli. Gabinet PiS nigdy nie złożył wniosku o wypłatę funduszy.
Teraz w końcu złożyliśmy wniosek, ale to nie oznacza, że automatycznie dostaniemy pieniądze. Polska musi zacząć spełniać warunki wynikające z kamieni milowych (dwa najważniejsze dotyczą tzw. testu niezawisłości i postępowań dyscyplinarnych sędziów). Część zmian można przeprowadzić na poziomie rządowym, ale te najważniejsze będą wymagały uchwalenia ustaw, a tu na końcu całego procesu stoi możliwe weto prezydenta. Ale fundusze z KPO można podzielić na kolejne transze, wraz z postępami w przywracaniu praworządności.
To, co się zmieniło, to nastawienie rządu do współpracy z Brukselą. Nowy premier ma to, czego nie miał jego poprzednik: wiarygodność i determinację. Rząd Morawieckiego od miesięcy „gonił króliczka”, czyli opowiadał, że stara się o pieniądze, i narzekał, że zła Unia nam ich nie wypłaca. Wpisywało się to w strategię PiS polegającą na codziennym obrzydzaniu Polakom Unii. Groteskowo brzmią dziś zarzuty polityków PiS, że odblokowanie funduszy przez Tuska oznacza, że sprawa miała charakter polityczny. PiS nie podejmował działań, żeby odblokować unijne pieniądze, a jak już coś robił, to kończyło się katastrofą w stylu gangu Olsena. Ostatni projekt ustawy leżakował od lutego w Trybunale nieKonstytucyjnym, a w tym miesiącu Julia Przyłębska z kolegami uznała go za niekonstytucyjny. Paradoksalnie ta decyzja, która miała zablokować cały proces, rozwiązuje ręce Tuskowi i Brukseli i otwiera drogę do negocjowania nowego kompromisu, bo stary przestał być aktualny. I tak PiS na odchodne niechcący zostawia prezent pod choinkę dla Polski i Polaków.