Węzeł sprzecznych oczekiwań
dy po dokonanej przez Hamas 7 października rzezi Izrael rozpoczął wojnę w Gazie, stawiał sobie w niej dwa cele: zmiażdżenie Hamasu jako siły zbrojnej, by nigdy więcej nie mógł powtórzyć takiej zbrodni, oraz uwolnienie uprowadzonych wówczas Izraelczyków. Oba cele są uprawnione i pożądane, ale pozostają ze sobą w oczywistej sprzeczności: pokonany Hamas zakładników może zabić, zaś negocjacje o ich uwolnienie Hamas wzmacniają. Co więcej, skuteczne prowadzenie wojny w Gazie, której mieszkańców Hamas traktuje jako żywe tarcze, powoduje znaczne straty wśród palestyńskich cywili, to zaś zagraża poparciu USA dla tej wojny, bez którego jej prowadzenie nie jest możliwe.
Waszyngton żąda, by Jerozolima znacznie zredukowała liczbę palestyńskich ofiar cywilnych. Napływające z Gazy obrazy śmierci i zniszczenia osłabiają poparcie w USA dla proizraelskiej polityki Bidena, zaś w świecie – dla USA w ogóle. Szczególnie silny jest wzrost nastojów antyamerykańskich w krajach arabskich, co może uniemożliwić powojenny powrót do rozszerzania Porozumień Abrahamowych – wspólnego celu USA i Izraela.
Drugim żądaniem Amerykanów jest, aby po wojnie władzę w Gazie przejęła Autonomia Palestyńska. Jednak rząd Netanjahu oba te postulaty odrzuca, stwierdzając, że wojna musi się toczyć aż do zwycięstwa, zaś skorumpowanej, niekompetentnej i antyizraelskiej Autonomii władzy w Gazie nie przekaże.
Tyle tylko, że alternatywą jest reokupacja Gazy, którą odrzuca zarówno 56 proc. Izraelczyków, jak i armia, która miałaby ten plan realizować. Dla USA byłaby to polityczna katastrofa. Władzy w Gazie nie chce też przejąć przewodniczący Autonomii Mahmud Abbas, który stwierdził, całkiem rozsądnie, że nie wjedzie do Strefy„na izraelskim czołgu”.
Poparcie dla Hamasu, wyrażane aprobatą dla październikowej rzezi, dramatycznie wzrosło, acz wydatnie bardziej na Zachodnim Brzegu (82 proc.) niż w zdewastowanej Gazie (57 proc.). W tej sytuacji przywódcy Hamasu dali precedensowo wyraz gotowości do pewnego złagodzenia stanowiska: szef organizacji Ismail Hanija po raz pierwszy dopuścił możliwość zakończenia konfliktu drogą negocjacji, choć nie wspomniał przy tym o prawie Izraela do istnienia, zaś ważny przywódca Hamasu Mussa Abu Marzuk wręcz sugerował, że Hamas„jak OWP”mógłby Izrael uznać. Nie wiadomo jednak, czy któraś z tych wypowiedzi jest miarodajna.
Państwa arabskie oskarżają Izrael o ludobójstwo. Ich stosunek do sytuacji w Gazie najpełniej jednak wyrażają czołgi egipskie, które stoją przy granicy z Gazą, a ich lufy wymierzone są w przejście graniczne w Rafah, na wypadek gdyby jakimś Palestyńczykom udało się przez nie jednak przedrzeć. Oczekują, że Izrael, ku powszechnej satysfakcji, zlikwiduje Hamas, ale nie chcą ponosić za tę operację żadnej odpowiedzialności. Jedynie Emiraty zapowiedziały, że mogą sfinansować odbudowę Strefy Gazy, ale tylko jeśli będzie ona pod władzą palestyńską. Cel polityki USA: wypracowanie wspólnej izraelsko-arabskiej powojennej strategii dla Gazy, wydaje się niemożliwy do osiągnięcia.