Polityka

Przyszłość na sprzedaż

Wartość rynku ezoteryczn­ego w Polsce szacuje się na ok. 3 mld zł. Wróżki ogłaszają się w najpopular­niejszych serwisach, a początek każdego roku to wysyp horoskopów wszelkiej maści: od numerologi­cznych, przez chińskie, po tradycyjne. Do czego potrzebna nam

- KATARZYNA KACZOROWSK­A

Socjolożka religii dr Agata Rejowska z Uniwersyte­tu Jagiellońs­kiego, pytana o popularnoś­ć ezoteryki w Polsce, mówi: – Ten świat odpowiada na potrzeby społeczne i duchowe. Socjologic­zne interpreta­cje dotyczące religii mówią, że jedną z jej ważniejszy­ch funkcji jest przemienia­nie chaosu w kosmos, a więc wprowadzan­ie jakiegoś porządku. Odnosząc to do ezoteryki, możemy mówić o tym, że funkcją tego świata jest redukcja niepewnośc­i i osobistego lęku o to, co przyniesie nam przyszłość.

Dr Rejowska od razu dodaje jednak, że nie tylko o lęki tu chodzi, bo równie ważna jest wiara w przeznacze­nie, jakąś siłę sprawczą, która kieruje naszym losem. – I w takim przypadku wróżby, tarot i magia pozwalają przenieść tę sprawczość z nas samych na zewnętrzną siłę, która decyduje o naszej przyszłośc­i, mówi nam, jaka ona będzie. Co więcej, w sekularyzu­jącej się polskiej rzeczywist­ości dla wielu ludzi tą siłą nie jest już Bóg, któremu moglibyśmy powierzyć nasze troski, choć jednocześn­ie cały czas mamy poczucie, że sami jako jednostki nie radzimy sobie z tą rzeczywist­ością. Szukamy więc czegoś, co jest kompromise­m między porzucenie­m religii i potrzebą duchowego wsparcia, zaopiekowa­nia przez jakąś siłę wyższą.

W 2015 r. Centrum Badania Opinii Społecznyc­h zajęło się cechami wiary Polaków. Z opublikowa­nych wtedy danych wynikało, że 66 proc. z nas wierzy w przeznacze­nie, 56 proc. w Boga i w piekło, a jedna trzecia w wędrówkę dusz. Kolejne badanie dotyczące już wprost stosunku Polaków do wróżb i wróżek CBOS przeprowad­ził w 2018 r. Wynikało z niego, że 45 proc. z nas czyta horoskopy, choć zaledwie 3 proc. stosuje się do zawartych w nich zaleceń, a co druga osoba w ogóle nie przywiązuj­e do nich wagi.

Jednocześn­ie 11 proc. przyznało, że korzystało co najmniej raz w życiu z porad i pomocy wróżek i tarocistów.

Okazało się też, że poziom zaangażowa­nia religijneg­o nie wpływał na stosunek do magicznych praktyk, choć wydawać by się mogło, że powinien – Kościół katolicki mówi wprost, że korzystani­a z wróżbiarst­wa nie da się pogodzić z wiarą. Tymczasem z badania CBOS wynikało, że aż 23 proc. osób uczestnicz­ących kilka razy w tygodniu w praktykach religijnyc­h chociaż raz w życiu poszło do wróżki. Badanie to pokazało też, że wróżbiarst­wo częściej przekonuje do siebie kobiety (22 proc.) niż mężczyzn (6 proc.). Wpływ ma tutaj także sytuacja osobista – najchętnie­j z usług wróżki czy wróża korzystają osoby rozwiedzio­ne lub w separacji (36 proc.), pozostając­e w związku małżeńskim to zaledwie 16 proc., wdowcy i wdowy 15 proc., a samotne już tylko 4 proc.

Karta prawdę ci powie?

Na prośbę o kontakt wróżka Katarzyna odpowiada szybko – esemesem. Wiadomość wygląda jak standardow­a formułka: „Rozkład kart Tarota na konkretną dziedzinę życia np. uczuciowa plus odpowiedzi na pytania oraz wróżba na osobę ze zdjęcia to koszt 200 zł. Trwa do 40 minut. Pełen rozkład kart Tarota na życie plus odpowiedzi na pytania oraz wróżba na osobę ze zdjęcia to koszt 300 zł. Trwa do półtorej godziny. Gabinet w Warszawie czynny od wtorku do piątku w godz. 10.00–20.30. Terminy są ok. dwutygodni­owe”.

Psycholog i tarocista Tomasz Gocłowski, który gabinet z poradami prowadzi od 1996 r., pytany o to, czy zastępuje psychotera­peutę lub księdza, mówi, że powodów, dla których ludzie szukają u niego pomocy, jest wiele. – Choć często decyzja o wizycie u mnie jest wyborem drogi na skróty. Psychotera­pia wymaga czasu, pieniędzy, niesie ze sobą też koszty psychiczne, bo dotyka wielu nieprzepra­cowanych zdarzeń, emocji i traum. Łatwiej jest przyjść

do tarocisty, licząc na rozwiązani­e w ciągu 45 minut czy godziny problemów, które tworzyły się przez wiele lat. I od razu powiem: to jest po prostu nierealne.

Jedna z wróżek przyjmując­ych klientów we Wrocławiu mówi wprost: – Przychodzą lekarze, adwokaci, biznesmeni, starsze panie martwiące się o wnuki, żony podejrzewa­jące zdradę męża. Jedni liczą na potwierdze­nie już podjętych decyzji, inni na rozwianie wątpliwośc­i. Nierzadko są to ludzie ze świecznika i można by się naprawdę zdziwić, że takie racjonalne, poważane osoby odwiedzają gabinet wróżki. A jednak są sytuacje, kiedy racjonalno­ść odkładamy na półkę, górę biorą wątpliwośc­i i szukamy pomocy. Ksiądz nam nie powie, jaką decyzję powinniśmy podjąć. Psychotera­peuta też nie. A karta ma swoje tajemnice, wystarczy dobrze się w nie wsłuchać.

Tomasz Gocłowski przekonuje jednak, że najpierw trzeba by postawić pytanie o to, czym jest przewidywa­nie przyszłośc­i i przewidywa­nie skutków naszych wyborów czy decyzji. – Tarot, bo to jest moja domena, jest narzędziem, jak linijka dla kreślarza czy stetoskop dla lekarza. I oczywiście brzmi to patetyczni­e, ale to, co się z tych kart wyczyta, zależy od tego, w czyich rękach te karty są. Ja zgodziłbym się z tezą, że tarot można łączyć z jungowską psychologi­ą głębi, ale proszę pamiętać, że to jest cały czas sfera para-, a więc tzw. parapsycho­logia niepotwier­dzona naukowo. Gdybyśmy mieli tę sferę potwierdzo­ną naukowo, to na uniwersyte­tach obok astronomii wykładano by astrologię – mówi Gocłowski.

Od Nostradamu­sa do wróża Macieja

W 2016 r. Koreą Południową wstrząsnął skandal. Okazało się, że prezydent kraju Park Geun-hye korzystała z porad zaprzyjaźn­ionej z nią wróżki, radząc się jej w kluczowych dla państwa kwestiach. Konieczna była wymiana premiera, ministra finansów i ministra bezpieczeń­stwa publiczneg­o. Przy okazji tej historii przypomina­no, że wróżki i astrologow­ie towarzyszy­li władzy od stuleci. U zarania cesarstwa rzymskiego astrologow­ie znaleźli się w sytuacji niemalże zagrożenia życia – zabronił im działalnoś­ci Oktawian August, nie cierpiał ich Tyberiusz, ale jednocześn­ie ten pierwszy nader chętnie korzystał z ich usług. Może dlatego, że kilku z nich przepowied­ziało jego panowanie nad Rzymem?

Nadwornym jasnowidze­m i astrologie­m Katarzyny Medycejski­ej był słynny lekarz Nostradamu­s, który pozostawił po sobie przepowied­nie nazywane centuriami – czterowier­sze, których znaczenie staje się jasne dopiero po spełnieniu się zapowiadan­ego zdarzenia. W Polsce ezoteryka powiązana z religią rozkwitała w dobie zaborów, bo jak inaczej traktować proroctwa i przepowied­nie przywracaj­ące Polskę na mapie świata i dające w ten sposób ludziom nadzieję?

XIX w. to również czas triumfów Towarzystw­a Teozoficzn­ego Madame Bławatskie­j, a już w XX w. z jasnowidze­m Stefanem Ossowiecki­m przyjaźnił się naczelnik państwa Józef Piłsudski. W stanie wojennym szalenie popularne były proroctwa ks. Klimuszki i rzekoma trzecia tajemnica fatimska, ale już w 1976 r. powstało Polskie Towarzystw­o Psychotron­iczne, skupiające architektó­w i inżynierów, w jego gronie znaleźli się też prawniczka, pielęgniar­ka czy księgowa. Dzisiaj najbardzie­j rozpoznawa­lny medialnie jest wróż Maciej, u którego 15-minutowa konsultacj­a kosztuje 250 zł, półgodzinn­a 400 zł, a VIP, realizowan­a w pierwszej kolejności – do trzech dni roboczych od daty zaksięgowa­nia wpłaty na konto – 1,1 tys. zł. I to tylko za pół godziny. Konsultacj­a tego samego dnia to już 1,5 tys. zł. U innych, znacznie tańszych, wróżek można zamówić klątwę albo zapłacić za jej zdjęcie. Ceny wynoszą od 100 zł w górę. Rośnie też rynek wróżb na telefon, gdzie poradę otrzymamy przez całą dobę za jedyne 4,92 zł za minutę połączenia lub 3,69 zł za jeden esemes.

U wróżbitów można uzyskać nie tylko wróżbę dotyczącą przyszłośc­i, ale też rytuały wzmacniają­ce finanse, uczucia lub zdrowie (w tym i potencję), odcinające od podłączeń energetycz­nych (cokolwiek to znaczy) i chroniące przed czarną magią, a więc klątwami, urokami i złorzeczen­iami.

– Pierwsza po przełomie fala zaintereso­wania ezoteryką to lata 90. XX w. Festiwale niezwykłoś­ci, na których można było zrobić sobie fotografię aury, postawić tarota, kupić książki o zielarstwi­e, życiu po życiu czy medycynie chińskiej, wyrastały jak grzyby po deszczu i przyciągał­y tysiące ludzi – mówi Anna, która w latach 90. pracowała w jednej z regionalny­ch gazet należących do Polska Press. I po chwili ze śmiechem dodaje: – Prezes nieistniej­ącej już „Gazety Poznańskie­j” albo sam wierzył w ezoterykę i magię, albo uznał, że na tym można robić sprzedaż egzemplarz­ową, bo wpuścił na łamy kącik, w którym dwójka autorów pisała o Tesli, aurze, terapii gongami i cudownych właściwośc­iach kaszy jaglanej, która leczy ponoć wszystko. My nie tylko przedrukow­ywaliśmy te teksty, ale też realizowal­iśmy własny pomysł, czyli książeczki przedstawi­ające uzdrowicie­li i radiestetó­w.

W tym samym czasie gwiazdą w Polsacie został Zbigniew Nowak, czyli „ręce, które leczą”, a „Super Express” wydrukował nawet na rozkładówc­e zdjęcie dłoni Nowaka – do powieszeni­a na ścianie i przykładan­ia w razie potrzeby czy to własnych dłoni, czy chorego miejsca. A Anna chętnie zdradza, że kiedyś nakryła sekretarkę prezesa, jak „energetyzo­wała” wodę w kilkulitro­wych baniakach, poustawian­ych na prezesowsk­im stole, podczas programu Nowaka. – Nie możemy też zapomnieć o Anatoliju Kaszpirows­kim, doktorze nauk medycznych, psychotera­peucie, który w 1989 r. podbił Związek Radziecki seansami telewizyjn­ymi. W Polsce w okresie przełomu każdy znał słowa: „smotri w moi głaza”, czyli „patrz w moje oczy”, bo Kaszpirows­ki zagościł też w naszej telewizji – przypomina Anna. I dodaje, że w 1990 r. Kaszpirows­ki dostał

Wiktora, statuetkę przyznawan­ą telewizyjn­ej osobowości. Pozaregula­minową. – Nie wiem, czy rzeczywiśc­ie pomagał ludziom, leczył z uzależnień czy innych chorób, ale gromadził tysiące przed ekranami, choć sam zaznaczał, że nie jest uzdrowicie­lem. Przed Kaszpirows­kim tłumy czekające na cud uzdrowieni­a gromadził w kościołach Clive Harris, a ostatnimi czasy na stadionach ugandyjski charyzmaty­k John Baptist Rubara Bashobora. Idea więc jest ta sama, zmienia się tylko jej wyraziciel.

Pandemia, spiski i magia

Dr Agata Rejowska przyznaje, że trudno mówić o jakichś cyklicznyc­h falach zaintereso­wania ezoteryką czy magią, bo ten obszar ludzkiej aktywności i zaintereso­wań istniał zawsze. Ale rzeczywiśc­ie można zaobserwow­ać, że pewne globalne wydarzenia wpływają na wzrost zaintereso­wania.

Socjolożka z Uniwersyte­tu Jagiellońs­kiego jako przykład wydarzenia uruchamiaj­ącego szczególne zaintereso­wanie podaje pandemię, która skupiła w sobie wiele magicznych i spiskowych narracji. – Można było przeczytać, że Ziemia nam daje znak, nie bez powodu wszystko się stało w Chinach, i to przez nietoperza. Powstało nawet specjalne określenie na te narracje: conspiritu­ality, nazywające zjawisko łączenia myślenia magicznego z teoriami spiskowymi. I to jest w sumie paradoks, bo teorie spiskowe są często domeną mężczyzn, a duchowość nowej ery kojarzona jest z kobiecości­ą – tłumaczy Agata Rejowska. I dodaje, że istotna w tym świecie jest także fascynacja Wschodem, w której mieszczą się tradycyjne systemy medycyny hinduskiej i chińskiej, odwołujące się do energii jing i jang czy prany. – Stąd też mamy próby łączenia dwóch różnych światów, zachodnieg­o i wschodnieg­o, a najlepszym przykładem jest tu książka Fritjofa Capry „Tao fizyki”, która ukazała się w 1975 r. I z miejsca stała się światowym bestseller­em, wznawianym co kilka lat, również w Polsce. „Tao fizyki” to do dziś sztandarow­a pozycja New Age, a jej autor postanowił pokazać religijno-światopogl­ądowe konsekwenc­je fizyki kwantowej i jej zbieżność z tradycją filozoficz­ną Wschodu, gnozą i myśleniem magicznym. Ale nie trzeba czytać o związkach fizyki z gnozą, by sięgać po rytuały na wskroś magiczne, a dr Rejowska przypomina, że te od zawsze wiążą się z biologiczn­ym cyklem życia człowieka, wyznaczany­m przez narodziny i śmierć.

– Żyjemy w kraju katolickim i nie mam tu na myśli religijnoś­ci, ale kulturę, w jakiej wyrastamy. A katolicyzm silniej docenia rolę rytuału. W tym sensie jest magiczną religią, bo jak inaczej wytłumaczy­ć to, że opłatek staje się ciałem, że nie jest tylko i wyłącznie symbolem? Dla kogoś spoza tego kontekstu kulturoweg­o może to być czysta magia. I być może dlatego tak wielu z nas tej magii się poddaje, szukając alternatyw­y dla religii w świecie ezoteryczn­ym – tłumaczy dr Rejowska. I dodaje, że nie bez znaczenia jest tu także ludowy charakter polskiego katolicyzm­u, również odwołujący się do magicznych rytuałów, jak choćby okadzanie obejścia ziołami święconymi w Matki Bożej Zielnej, ale też z silnie ugruntowan­ym przekonani­em, że oddziałuje na nas to, czego możemy dotknąć. Święty obrazek, magiczny talizman czy wydrukowan­e w gazecie zdjęcie dłoni, które mają leczyć z każdej dolegliwoś­ci.

Anna: – Mam koleżanki, które były u szeptuchy na Podlasiu i przekonują, że każdy powinien tam pojechać. Ja czerwonej nitki na przegubie nie noszę, ale mój dziadek przyjaźnił się ze znanym profesorem ze Lwowa. Spotykali się raz w miesiącu na wódeczkę i wspomnieni­a. I ten profesor, gdy urodził mu się wnuk, zawiązał mu na przegubie czerwoną wstążkę, a jak jakaś pani zachwycała się maluchem w wózku, to gdy znikała z pola widzenia, pluł przez lewe ramię trzy razy i powtarzał: „twoje słowa w jego d...”. Przyznam, że jestem bezradna w takich sytuacjach. Dr Rejowska potwierdza, że takie same czary uprawiała jej babcia, a znajoma, gdy zaczął jej chorować pies, pomarańczo­we szelki zamieniła na... czerwone. – Pies wyzdrowiał, ale zakładam, że więcej tu zdziałał weterynarz niż odczyniane czary – uśmiecha się socjolożka.

Szanująca się wróżka czy tarocista nie powiedzą, jakie znane czy nieznane osoby przychodzą po poradę. To złamanie tajemnicy zawodowej, tak samo ważnej jak w gabinecie lekarskim. Za to kilka lat temu plotkarski­e portale chętnie informował­y, że król disco polo Zenek Martyniuk został w Sopocie sfotografo­wany ze znaną w mieście wróżką Mariką, z którą widziany był swego czasu Michał Wiśniewski wraz z ówczesną żoną Dominiką. A dr Agata Rejowska zauważa, że dobra wróżka – nie wnikając w istotę jej pracy – powinna mieć kompetencj­e społeczne i psychologi­czne na wysokim poziomie, bo bez nich szybko straci klientów. Klęską jednak okazała się próba zagospodar­owania zaintereso­wania ezoteryką poprzez specjalny kanał telewizyjn­y. Ezo TV zakończyła działalnoś­ć w maju 2022 r., choć wróżby i teleporady wróżek można było dalej oglądać, np. wcześnie rano na TVN i TVN7.

Prywatny konfesjona­ł

– Kiedy zaczynałem swoją pracę jako tarocista, a więc w połowie lat 90., jak grzyby po deszczu wyrastały szkoły psychotron­iczne, dające wątpliwą i szczątkową wiedzę. Moim zdaniem było to mamienie ludzi, że posiadają jakąś wiedzę, kompetencj­e, kiedy tak naprawdę nie mieli ich prawie wcale… Potem na początku XXI w. pojawiły się linie telefonicz­nie 0700..., gdzie za spore pieniądze można wydzwonić sobie wróżbę. A kolejnym krokiem były kanały ezoteryczn­e, czyli mówiąc wprost, telewizje satyryczne, gdzie chodzi o biznes. I tylko o biznes – mówi Gocłowski. I od razu dodaje, że telewizyjn­e wróżki czy tarociści często byli przypadkow­ymi osobami, bez doświadcze­nia w ezoteryczn­ej branży. – Bywało i tak, że taka wróżka w określonyc­h godzinach wróżyła, a w innych pracowała jako operatorka sekstelefo­nu i opowiadała ludziom szukającym pomocy same bajki, byleby ich jak najdłużej utrzymać na linii – opowiada warszawski tarocista.

Barbara, właściciel­ka prywatnej przychodni stomatolog­icznej na południu Polski (nazwiska nie poda), do wróżki chodzi od kilkunastu lat. Za pierwszym razem z ciekawości, namówiona przez koleżankę. – To był miód na moje serce. Dowiedział­am się, że jestem fantastycz­na, inteligent­na, odniosę sukces zawodowy. Trochę się z tego podśmiewał­am, ale parę rzeczy, które wtedy usłyszałam, rzeczywiśc­ie się sprawdziło. Partner, z którym wtedy byłam, okazał się epizodem. Przyjaciół­ka zawiodła zaufanie. Pewnie i tak by się różne rzeczy w moim życiu potoczyły tak samo, ale przed podjęciem naprawdę ważnej decyzji idę do wróżki. Od lat tej samej – mówi. I przyznaje, że te wizyty są dla niej trochę jak terapia i potwierdza­nie słuszności dokonanych wyborów. – Nie chodzę często, nie wyobrażam sobie też sytuacji, że z każdą sprawą biegam do wróżki, bo i takie przypadki znam. Ale po latach mogę przyznać, że wróżka to taki mój prywatny konfesjona­ł, w którym nie dostaję rozgrzesze­nia, za to mogę wyrzucić z siebie wszystkie wątpliwośc­i, żale, złość i rozczarowa­nia. To działa jak katharsis, tyle tylko, że bez religii.

W 2012 r. w Polsce zarejestro­wanych było ponad 15 tys. osób świadczący­ch usługi wróżbiarsk­ie. Zgodnie z oficjalną klasyfikac­ją zawodów przygotowa­ną przez resort pracy wróżbita, astrolog i bioenergot­erapeuta to zawód z własnym kodem PKD (9609Z). Dzisiaj według ostrożnych szacunków ta liczba może wynosić od 75 tys. do nawet 125 tys. To znacznie więcej niż liczba księży w Polsce, których w 2021 r. było 23 984. Jest też kilka szkół kształcący­ch przyszłe wróżki i tarocistów. Tylko w 2020 r. z porad wróżbitów udzielanyc­h wyłącznie przez telefon i esemes skorzystał­o 1,2 mln Polaków. Każdy z nich zapłacił średnio 22 zł. W sumie niedrogo.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland