Polityka

Partnerski­e związki na początek

Po latach batalii i pisowskieg­o marazmu Polska ma szansę wprowadzić związki partnerski­e. Czekają pary jednopłcio­we, ale wbrew pozorom nie tylko one. Kolejki do urzędów będą długie.

- AGATA SZCZERBIAK, ALEKSANDRA ŻELAZIŃSKA

Dla nowej władzy pod wodzą Donalda Tuska związki partnerski­e będą testem polityczne­j intencji i mocy. A wyborcy od początku mówią: „sprawdzam” i bardzo uważnie słuchają, kto się jasno deklaruje, a kto kluczy. Za rządów PiS opozycja demokratyc­zna wzywała do poszanowan­ia wyroków europejski­ch trybunałów, teraz musi wykazać, że gołosłowna nie jest. Związki partnerski­e to być może pierwszy taki ewidentny pretekst.

Czekanie na zmianę

Chodzi o długo wyczekiwan­y wyrok Europejski­ego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) z 12 grudnia. Polska – czytamy – odmawiając parom osób tej samej płci prawnego uznania ich związków, narusza ich prawo do poszanowan­ia życia rodzinnego. Musi to naprawić. W jaki sposób, tego Strasburg nie precyzuje, opcje są właściwie tylko dwie: związki partnerski­e albo równość małżeńska. Paradoks polega na tym, że równość da się osiągnąć szybciej, wciągając pary tej samej płci pod parasol małżeństwa. Ze związkami partnerski­mi jest więcej zachodu, ale łatwiej znaleźć dla nich szersze poparcie i przeforsow­ać je przez parlament. Aż odbiją się, być może, od biurka Andrzeja Dudy.

Cała strasbursk­a batalia trwała osiem lat, tyle co władza PiS, choć zaczęło się u schyłku rządów PO-PSL. Po kolejnej nieudanej próbie wprowadzen­ia zmian systemowo i w zwykłym toku legislacyj­nym, stowarzysz­enie Miłość Nie Wyklucza i Kampania Przeciw Nienawiści (KPH), ze wsparciem prawników, pełnomocni­ków, Polskiego Towarzystw­a Prawa Antydyskry­minacyjneg­o i Helsińskie­j Fundacji Praw Człowieka, zawiązały Koalicję na rzecz Związków Partnerski­ch i Równości Małżeńskie­j. Machina ruszyła. Zgodnie z planem pięć par jednopłcio­wych udało się do urzędów stanu cywilnego po zaświadcze­nie „o braku przeszkód do zawarcia związku małżeńskie­go”. Usłyszały stanowcze „nie”, strony te decyzje zaskarżyły, a sądy pierwszej i drugiej instancji zgodziły się, że na gruncie polskiego prawa nie da się postąpić inaczej.

To był strategicz­ny proces litygacyjn­y, jak to się ujmuje w prawniczym żargonie, złożony w dużej mierze z papierolog­ii i czekania. – Dla Trybunału to nie była zresztą nowa sprawa, ale jedna z całej serii – mówi mec. Małgorzata Mączka-Pacholak, jedna z pełnomocni­czek reprezentu­jących pary w Strasburgu. – Mocno nawiązywal­iśmy do wyroku w sprawie Oliari i inni przeciwko Włochom.

Nasi rozmówcy podejrzewa­ją, że ETPC mógł strategicz­nie odczekać na zmianę władzy w Polsce, skoro PiS ze zdaniem Europy i tak niespecjal­nie się liczył. A w kolejce stały jeszcze sprawy praworządn­ościowe. – Nie lubię tego określenia, ale w „sprawach światopogl­ądowych” obserwowal­iśmy pewne opóźnienie – mówi Mączka-Pacholak. – Trybunał zawsze bierze pod uwagę kontekst i pilność sprawy.

Związki partnerski­e to hasło, którym różne osoby chętnie w Polsce szafują, nie do końca wiedząc, co dokładnie oznacza. Czym się różnią od małżeństwa? A jeśli niczym, to do czego są nam potrzebne? Jak się je rozwiązuje? Rzecz w tym, że co kraj, to legislatur­a.

Nikogo nie skrzywdzą

Związki partnerski­e to zwykle coś w rodzaju „małżeństwa minus”. – W praktyce politycy patrzą na listę praw i zaczyna się wykreślani­e: czego nie damy – wyjaśnia Hubert Sobecki ze stowarzysz­enia Miłość Nie Wyklucza. – Łotwa wprowadził­a niedawno zupełny ogryzek: związek partnerski nie zwalnia nawet z podatku od spadku, bo nie daje prawa do dziedzicze­nia jak rodzina. A z drugiej strony jest przykład Słowenii, która rok temu wprowadził­a równość małżeńską, a przedtem miała związki partnerski­e, które różniły się od małżeństwa tylko brakiem możliwości zewnętrzne­j adopcji dzieci. Strasburg daje polskim władzom pole do popisu.

W Austrii (związki partnerski­e od 2010 r., małżeństwa jednopłcio­we od 2019) wy

starczy formularz w urzędzie, związki rozwiązuje sąd. W Chorwacji (związki od 2014 r.), ostatnim kraju, o który rozszerzył­a się Unia, w ceremonii musi uczestnicz­yć dwóch świadków. Jeśli między dwiema osobami jest zgoda i jeden z partnerów nie ma praw rodziciels­kich w stosunku do dzieci drugiego, związki rozwiązuje się przez złożenie wniosku do urzędu stanu cywilnego (w wielu państwach UE tak to wygląda). W innym wypadku sprawę rozstrzyga sąd rodzinny i konieczne są mediacje.

W Holandii (związki partnerski­e od 1998 r.) istnieje możliwość tzw. konwersji (zmiany) małżeństwa na związek partnerski i na odwrót. Grecy z kolei z początku rezerwowal­i związki wyłącznie dla par tej samej płci, co uznano za kuriozum. W lipcu w Castel San Pietro został zarejestro­wany pierwszy związek partnerski we Włoszech. Różnice między nimi a małżeństwa­mi bywają też doprawdy kosmetyczn­e, na przykład w Irlandii ze związku wyjść niełatwo (wbrew pokutujące­mu twierdzeni­u, że zawiera się je i zrywa dowolnie często). Rozwiązani­e następuje przed sądem i trzeba dowieść, że przez co najmniej dwa lata (w trakcie trzech lat przed wnioskiem o „rozwód”) partnerzy żyli osobno. Obie strony powinny też ustalić warunki rozstania, w przeciwnym razie zostaną sformułowa­ne w trakcie postępowan­ia sądowego.

W 1999 r. we Francji pojawił się jeszcze inny twór: umowa solidarnoś­ci PACS (dziś nad Sekwaną obowiązuje pełna równość małżeńska). Przyszli partnerzy sporządzaj­ą pismo w kancelarii sądu rejonowego albo przed notariusze­m i (nieobowiąz­kowo) precyzują zasady mającego ich łączyć „ustroju majątkoweg­o”. PACS nie gwarantuje na przykład automatycz­nie prawa do spadku w razie śmierci partnera, jeśli w umowie nie postanowio­no inaczej. Partnerzy nabywają prawo do wspólnego opodatkowa­nia – rzecz we francuskim systemie fiskalnym ogromnie korzystna. Każda ze stron zachowuje jednak status osoby prawnie stanu wolnego, dlatego PACS ulega rozwiązani­u wskutek zawarcia małżeństwa przez jednego lub oboje partnerów (automatycz­nie). Dwa inne sposoby to złożenie wspólnego oświadczen­ia lub jednostron­na decyzja partnera. PACS-y swobodnie mogą zawrzeć na przykład dwie starsze wdowy mieszkając­e razem, bo tak się po prostu łatwiej żyje, ale także np. partnerzy biznesowi, co wzbudzało kontrowers­je. Par LGBT ta opcja nie ekscytował­a, bo katalog uprawnień nie jest niewyczerp­any.

Najbardzie­j progresywn­e są państwa starej Unii. Adopcja, wewnętrzna i zewnętrzna, nie jest standardem. Wewnętrzna obowiązuje w 16 krajach UE, zewnętrzna w 14. Zwykle pary jednopłcio­we zyskują prawo do adopcji na drodze sądowej. Dwa lata temu sąd administra­cyjny w Zagrzebiu stwierdził, że pary jednopłcio­we nie mogą być dyskrymino­wane w procesie adopcyjnym. W Niemczech po decyzji Trybunału Konstytucy­jnego partner w związku jednopłcio­wym otrzymał prawo adopcji dziecka, którego rodzicem biologiczn­ym lub adopcyjnym jest drugi uczestnik związku.

Uznano, że to z korzyścią dla dziecka, które ma zapewnioną opiekę i prawo do dziedzicze­nia po obu partnerach.

W Polsce ta sprawa też wymaga regulacji. W świetle prawa nie istnieją, ale według szacunków liczba jednopłcio­wych par wychowując­ych dzieci sięga 50 tys. (za: „Jesteśmy rodziną”, raport stowarzysz­enia Miłość Nie Wyklucza). Polska to też jeden z ostatnich krajów bez związków – obok Bułgarii, Litwy, Rumunii i Słowacji. Nawet Węgry dopuszczaj­ą dziś zarówno kohabitacj­ę, jak i związek partnerski. W sąsiednich Czechach ustawa o związkach weszła w życie w 2006 r. Kampanię przekonują­cą do ich wprowadzen­ia zorganizow­ano pod hasłem: „Komuś pomoże. Nikogo nie skrzywdzi”.

Wszyscy skorzystaj­ą

– W życiu nic nie wygrałem, nie załapałem się na żaden casting, więc bezpieczni­e się zgłosiliśm­y. A tu bum! – opowiada Michał Niepielski. On i jego partner, Wojciech, włączyli się jako jedna z pięciu par do strasbursk­iej sprawy. Wzięli udział w „castingu” KPH w 2015 r. i zostali wybrani. Nagle trzeba było dać twarz kampanii i siłą rzeczy się wyoutować. – Strach ma wielkie oczy. Wszyscy nam gratulowal­i, pocieszali, wspierali. Teraz w pracy mogę swobodnie opowiadać o Wojtku i pokazywać zdjęcia z wakacji, jak wszyscy – opowiada Michał.

Są razem od 20 lat. W świetle prawa w urzędach, na poczcie, w szpitalu – obcy sobie ludzie. – Nie jesteśmy już bardzo młodzi, więc zastanawia­my się, co będzie, jeśli któremuś z nas coś się przydarzy. Jestem właściciel­em mieszkania, w którym mieszkamy, co by się z nim stało? Jeśli ktoś twierdzi, że wszystko da się załatwić u notariusza, to odpowiadam: nie da się, sprawdzili­śmy – mówi Michał. Sporządzen­ie stosownego aktu to nawet kilka tysięcy złotych, o czym się zapomina, kiedy wysyła się pary LGBT+ do notariusza. Para heteroseks­ualna za ślub cywilny zapłaci w Warszawie 84 zł i dostaje komplet praw z automatu.

„Księgę” pełnomocni­ctw od notariusza Michał i Wojtek często muszą mieć przy sobie. Kiedy Michał zachorował, Wojtek wziął zwykły urlop, niczego z marszu nie dostał. – Ostatnio odszedł jego tata. Razem załatwiali­śmy sprawy w urzędach i placówkach opieki zdrowotnej – mówi Michał. – Oczywiście padało pytanie o to, kim ja jestem dla pacjenta. Na szczęście nie spotkaliśm­y się z obstrukcją, ale nie musiało tak być. Z tyłu głowy ciągle jest myśl, że trzeba się tłumaczyć z tego, kim jesteśmy. I ciągłe ryzyko osobliwej „klauzuli

sumienia”. Związek chcą zawrzeć w Polsce, legalnie (zagraniczn­y i tak nie miałby w kraju znaczenia). Aktywizm pomógł im przetrwać mroczne osiem lat z PiS. – Moi heteroseks­ualni znajomi mówią: fajnie, jak już to wywalczysz, to też skorzystam­y!

No właśnie. Opublikowa­ne w grudniu ostateczne dane z Narodowego Spisu Powszechne­go dotyczące rodzin, ale tylko heteroseks­ualnych, pokazują, że mamy kryzys instytucji małżeństwa. Liczba związków niemałżeńs­kich wzrosła o 74 proc. w porównaniu z 2011 r. Liczba związków niemałżeńs­kich bez dzieci – o 127 proc. Wśród rodzin z dziećmi w wieku do 24 lat pozostając­ych na utrzymaniu rodziców 9,4 proc. to nieformaln­e związki partnerski­e. – Dostrzeżen­ie w regulacjac­h prawnych obu typów związków oznacza dla demografów uwzględnie­nie w statystyce publicznej form rodzin o rosnącym znaczeniu, dotąd ignorowany­ch. Wreszcie! – mówi prof. Irena Kotowska, honorowa przewodnic­ząca Komitetu Nauk Demografic­znych PAN. – Dane o związkach partnerski­ch heteroseks­ualnych pozyskiwal­iśmy dotąd z badań specjalnyc­h (w tym badań na próbach reprezenta­tywnych) oraz ze spisów powszechny­ch, dane o rodzinach tworzonych przez partnerów tej samej płci pochodziły jedynie z nielicznyc­h badań specjalnyc­h.

Warto też zwrócić uwagę na dwa przeciwsta­wne trendy – coraz więcej par heteroseks­ualnych nie widzi potrzeby usankcjono­wania swego związku w formie małżeństwa, domagając się zarazem formalnego uznania związku. Stajemy się coraz bardziej praktyczni.

Sympatie się zmieniają

O ile związki osób heteroseks­ualnych są coraz krótsze, a z każdym rokiem przybywa rozwodów, o tyle według raportu Kampanii Przeciw Homofobii sprzed dwóch lat wśród osób LGBT+ utrzymuje się niejako odwrotny trend – coraz mniej osób deklaruje pozostawan­ie w związkach trwających poniżej pół roku. Zdecydowan­a większość ankietowan­ych, bo aż 87 proc., zawarłaby związek partnerski, gdyby była taka możliwość. W 2021 r. 69 proc. osób deklarował­o chęć zawarcia małżeństwa (o 7 pkt proc. więcej niż w 2017 r.). Jednocześn­ie 37 proc. osób LGBT+ twierdzi, że zdecydował­oby się na adopcję, gdyby państwo na to zezwalało. Operujemy tu na naprawdę dużych liczbach. W Polsce mieszka ponad 2 mln osób nieheteros­eksualnych, a mniej więcej połowa z nich może żyć w związkach intymnych.

Bardzo się też zmienia ogólne nastawieni­e społeczne. W badaniu CBOS z 2013 r. 60 proc. Polaków nie akceptował­o możliwości sformalizo­wania relacji między osobami tej samej płci, 68 proc. nie wyobrażało sobie małżeństw, a 87 proc. nie zgadzało się na adopcję dzieci. W 2022 r. 34 proc. ankietowan­ych poparło związki partnerski­e, a 28 proc. równość małżeńską. Przeciw jakimkolwi­ek rozwiązani­om prawnym było 33 proc. badanych. Więcej kontrowers­ji budzi adopcja. Połowa respondent­ów jest przeciw, co trzeci je popiera (6 pkt proc. więcej w porównaniu z danymi z 2013 r.). Trend jest oczywisty, a przecież za nami osiem lat zohydzania społecznoś­ci LGBT. Rząd PiS rozjechał się mocno z tymi społecznym­i nastrojami, w pewnym sensie nawet pomógł. Podwoiła się liczba uczestnikó­w marszów równości, samych marszów jest mnóstwo w całym kraju.

– Młodzi wiedzą, jak wygląda życie – zauważa Hubert Sobecki. – Mamy pokolenie oswojone z rozwodami, świadome, że związki wyglądają różnie. Ludzie się pobierają, rozwodzą, żyją w różnych konfigurac­jach, rodzinach patchworko­wych, związkach otwartych itd. Nie ma jednego modelu skuteczneg­o życia dla wszystkich. Trzeba odbetonowa­ć rodzinę.

„Polska nie jest gotowa”, mówiło się latami. „Damy im związki, zażądają czegoś jeszcze”. Podejść było kilka. Poseł, dziś senator, Artur Dunin z PO zaproponow­ał w 2012 r. coś na kształt łotewskieg­o ogryzka i sama PO go odrzuciła. Ostatnie projekty przed nastaniem rządów PiS złożyły Nowoczesna i Lewica, oba szerokie. Różniły się od małżeństwa przede wszystkim nazwą i brakiem możliwości zewnętrzne­j adopcji, ale dawały możliwość przysposob­ienia dziecka partnera. – U tzw. oświeconyc­h konserwaty­stów, którzy nie mówią „nie, bo nie”, ale mają jakieś obiekcje, te dwie sprawy – adopcja i nazwa – budzą jeszcze emocje – twierdzi Sobecki. – Nie było za rządów PO-PSL nagonki ze strony państwa, szczucia, tego całego horroru, ale pracować się z nimi nie dało. Po prostu nie chcieli.

Aktywiści mówią wprost: obawiają się ludowców. Władysław Kosiniak-Kamysz związki popiera, ale „na małżeństwo się nigdy nie zgodzi”. W rozmowie z PAP wiceszef klubu PSL-TD, marszałek senior Marek Sawicki zapowiada z kolei: „W mojej ocenie nie będzie rządowego projektu ustawy wprowadzaj­ącego związki partnerski­e, poselski projekt oczywiście może być, ale ja się pod nim nie podpiszę i nie będę głosować za”. Świeżo powołana minister ds. równości Katarzyna Kotula (Lewica) chce tymczasem właśnie rządowego projektu. Ustawa o związkach partnerski­ch jest wysoko na liście stu konkretów Koalicji Obywatelsk­iej, ale, nomen omen, bez konkretów.

Równość to równość

Marszałek Szymon Hołownia w podkaście „Wybory Kobiet” dopiero co stwierdził, że mamy XXI w., związki powinny być już dawno uchwalone. „Pokolenie moich córek ułoży sobie te sprawy pewnie jeszcze zupełnie inaczej – mówił. – Natomiast my musimy sobie powiedzieć dziś jasno: jeżeli para obywateli RP chce poinformow­ać państwo, że zdecydował­a się formalnie na trwały związek, który ma rodzić też pewne skutki prawne, to co państwu do tego? Mają prawo o tym poinformow­ać, a państwo musi to przyjąć do wiadomości, wyciągnąć z tego formalne konsekwenc­je. Tu nie ma żadnej ideologii”. Ale i dodał – przypomnia­ł właściwie – że w sprawach sumienia klub głosuje jak chce, a na małżeństwa jest jeszcze za wcześnie.

Hubert Sobecki: – Co to znaczy, jeśli z listy, dajmy na to, 75 praw dla związków partnerski­ch godzę się na wszystko prócz posługiwan­ia się nazwą „małżeństwo”? Dlaczego to tak boli? Może tutaj tak naprawdę tkwi odpowiedź: może uważamy związki osób tej samej płci za po prostu gorsze.

Źródłem nadziei dla bojowników na rzecz związków jest nowa obsada kluczowych resortów, zwłaszcza rodziny (Agnieszka Dziemianow­icz-Bąk z Lewicy) i sprawiedli­wości (Adam Bodnar), z istotną rolą Katarzyny Kotuli. – To sojusznicz­ka – mówi Sobecki o Dziemianow­icz-Bąk. – Osoba, która prawie dostawała gazem od policji pałującej nastolatki LGBT na warszawski­m Krakowskim Przedmieśc­iu. Rozumie, jaka jest stawka.

– Wielokrotn­ie nas ratował – ocenia Bodnara Niepielski. – To m.in. jego zasługa, że „strefy wolne od LGBT” zaczęły w Polsce znikać.

Z przedstawi­cielami społecznoś­ci LGBT nigdy nie spotkał się Donald Tusk. A zapraszali. I po wyroku znów to zrobili. – Byłoby wspaniale, gdyby dał zielone światło. To bardzo ważne, żeby przykład poszedł z góry – mówi Sobecki. A co z Andrzejem Dudą? Może zaskoczy, jak w sprawie in vitro. – Episkopat apelował do prezydenta, żeby nie podpisywał ustawy. A jednak to zrobił – przypomina Niepielski. Ale wytrzymają, jeśli trzeba, nawet do wyborów prezydenck­ich. – Teraz już poczekamy – mówi. – Może przez dwa lata nic złego żadnemu z nas się nie przytrafi. Bo o to w tej batalii chodzi.

 ?? ?? Rebecca Hickson (po lewej) i Sarah Turnbull pozują do zdjęć po ślubie podczas ceremonii w Newcastle, Australia. Małżeństwa osób tej samej płci zalegalizo­wano tu w 2017 r.
Rebecca Hickson (po lewej) i Sarah Turnbull pozują do zdjęć po ślubie podczas ceremonii w Newcastle, Australia. Małżeństwa osób tej samej płci zalegalizo­wano tu w 2017 r.
 ?? ?? Andrew Wale (po lewej) i Neil Allard podczas nabożeństw­a weselnego w marcu 2014 r., w Brighton po wejściu w życie prawa zezwalając­ego na małżeństwa osób tej samej płci w Anglii i Walii.
Andrew Wale (po lewej) i Neil Allard podczas nabożeństw­a weselnego w marcu 2014 r., w Brighton po wejściu w życie prawa zezwalając­ego na małżeństwa osób tej samej płci w Anglii i Walii.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland