Ile to kosztuje?
Packrafty z PVC (to polichlorek winylu), np. polski Yapok czy Scout, są stosunkowo tanie (ok. 1,9 tys. zł), ale dwa razy cięższe
(ok. 7 kg). Packraftowcy preferują sprzęt z TPU (termoplastyczny poliuretan), choć np. zrobione z tego materiału ultralekkie packrafty (ok. 1,2 kg) na polskich rzekach często się przebijają. Za najtańsze uchodzą packrafty Itiwit – ceny zaczynają się od 1,7 tys. zł. Nieco droższe – od 2,3 tys. zł – są polskie Amundseny. Na rynku są też dostępne packrafty Bushraft w cenie od 2,3 tys. do 3,9 tys. zł oraz niemieckie Anfibio: od 2 tys. do 8 tys. zł. Większość firm produkuje swój sprzęt w Chinach. Za amerykańskie packrafty z najwyższej półki Alpacka Raft trzeba zapłacić od 9 do 13 tys. zł.
Podstawowe wiosło to wydatek rzędu 200 zł, średniej klasy
– 350 zł, wyższej (karbonowe) – 700 zł. Cena kamizelek asekuracyjnych waha się od 200 zł do 1,2 tys. zł. – Wiele zależy od zasobności portfela i celu: jeśli ktoś nie planuje pływać na rzekach górskich czy ze zwałkami, a tych drugich mamy w Polsce większość, to nie
ma potrzeby, żeby inwestował w sprzęt ze specjalnie wzmocnionych materiałów – mówi Daniel Tokarz.
Na rynku dominują packrafty jednoosobowe. Przed decyzją o zakupie warto na jednej z grup packraftowych zapytać o radę, można liczyć na podpowiedzi poparte osobistymi doświadczeniami. Producenci i dystrybutorzy oferują sprzęt do testowania, rozwija się też rynek wtórny, na którym za packraft płaci się średnio połowę ceny nowego, ale bez obaw, że ktoś wciśnie szmelc, bo używki też można testować, a sprzedający dbają o swoją markę.
Warto też kupić wodoszczelny worek lub plecak, niektórzy inwestują w suchacze (suche kombinezony – od ok. 2 tys. zł wzwyż), ale przy złej pogodzie można też pływać w zwykłej kurtce, a ekwipunek zapakować w worek po packrafcie albo w worki na śmieci.
Cenę zakupu dobrze podzielić przez liczbę planowanych spływów i porównać z kosztami wynajmu czy transportu własnego kajaka. Wtedy nawet bajecznie drogi sprzęt może się okazać śmiesznie tani.