Kto weźmie Orlen?
Po sześciu latach Daniel Obajtek przestał być prezesem Orlenu. Nowa władza odetchnęła z ulgą i dzień później zabrała się do kadrowych porządków. 6 lutego rada nadzorcza Orlenu odwołała wszystkich pozostałych członków zarządu poza Józefem Węgreckim. To stary wiarus Obajtka, ściągnięty do Orlenu jeszcze w 2018 r. Teraz ma zapewnić utrzymanie ciągłości pracy kierownictwa firmy. Na p.o. prezesa został wybrany Witold Literacki, dotąd szerzej nieznany menedżer i specjalista od finansów i podatków. Literacki nie ma powiązań politycznych; w latach 2022–23 był dyrektorem finansowym w państwowym PERN, a wcześniej (w latach 2008–20) – dyrektorem biura podatków w samym Orlenie. Ludzie ze starego zarządu traktują go jak swojego człowieka.
Oprócz tego do zarządu z rady nadzorczej na maksymalnie trzy miesiące weszli: urzędnik Ministerstwa Aktywów Państwowych i były zastępca szefa ABW Kazimierz Mordaszewski, szef Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego Tomasz Zieliński oraz profesor prawa Tomasz Sójka. Ten ostatni jednak opuści Orlen już 16 lutego, bo media nagłośniły fakt, że w przeszłości organizował struktury Polski 2050, a ponadto jako prawnik związany z kancelarią prawną SMM Legal opiniował fuzję Orlenu z Lotosem. Odejście Sójki z Orlenu zapowiedział Szymon Hołownia, ratując w ten sposób swoją wiarygodność. Wcześniej marszałek Sejmu ogłosił bowiem złożenie projektu ustawy, która umożliwi odpolitycznienie spółek skarbu.
Docelowo zarząd Orlenu ma zostać wyłoniony w konkursie, który rozpocznie się 14 lutego. Na razie faworytów jest dwójka. Pierwszy to Krzysztof Zamasz, dyrektor francuskiej Veolii w Polsce oraz były prezes Enei w latach 2013–15. To za jego rządów poznański koncern przejął kopalnię w Bogdance. Zamasz jest energetykiem, dlatego wcześniej był pewniakiem na stanowisko szefa PGE, ale jego szanse na Orlen ostatnio wzrosły. Niewykluczone jednak, że szum medialny może Zamaszowi zaszkodzić i uniemożliwić objęcie stanowiska, jak to się stało choćby w przypadku Elżbiety Bieńkowskiej.
Drugą osobą typowaną na prezeskę Orlenu jest Beata Stelmach, była wiceministerka spraw zagranicznych i była szefowa General Electric w Polsce. Stelmach liczy się też w boju o prezesurę warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Natomiast do rady nadzorczej spółki chce wejść Paweł Olechnowicz, były prezes Lotosu i zatwardziały krytyk fuzji przeprowadzonych przez Obajtka. Olechnowicz tworzy tzw. stronnictwo gdańskie, które lobbuje za odbudową Lotosu i rozbiciem Orlenu. Jak słyszymy, kandydatem Olechnowicza do zarządu Orlenu ma być Zbigniew Paszkowicz, pracujący w Lotosie niemal ćwierć wieku – do 2016 r., gdy został odwołany ze stanowiska prezesa Lotos Petrobaltic.
O tym, czy poobajtkowy Orlen zostanie rozczłonkowany, będzie decydować rząd. Wydzielenie Lotosu byłoby karkołomnym zadaniem – trzeba byłoby wypłacać gigantyczne odszkodowania zagranicznym koncernom i wejść na wojenną ścieżkę z Saudi Aramco, największym dostawcą ropy do Polski. Znacznie łatwiejsze byłoby odwrócenie fuzji z PGNiG, co suflował władzy były szef tej firmy Piotr Woźniak.
Tak się na razie nie stanie. Na ostatnim walnym zgromadzeniu Orlenu 74 proc. akcjonariuszy – w tym Skarb Państwa – opowiedziało się za sprzedażą spółki Gas Storage Poland, będącej operatorem krajowych magazynów gazu. Firmę przejmie Gaz-System. Gdyby do transakcji nie doszło, nie zostałby spełniony warunek postawiony Orlenowi w marcu 2022 r. przez prezesa UOKiK, a PGNiG odzyskałby podmiotowość. Widać, że nowy rząd raczej nie będzie odwracać fuzji Obajtka.