Rekordy żenady
ZProfesor Uniwersytetu Rzeszowskiego, politolożka, była rektorka WSE.
a każdym razem, gdy wydaje się, że w polskiej polityce przekroczono ostatnią granicę, jak choćby wtedy, gdy prezydent Duda zaoferował gościnę prawomocnie skazanym przestępcom, następuje przegrupowanie sił i nowa próba bicia rekordu żenady.
Ubiegły tydzień był pod tym względem wyjątkowo obfity, a dla Mariusza Kamińskiego dodatkowo bolesny, został bowiem użyty w roli tarana przez Antoniego Macierewicza, nacierającego na Straż Marszałkowską. Niewykluczone zresztą, że prawy sierpowy, którym przy okazji były koordynator służb specjalnych oberwał od Macierewicza, nie był wcale przypadkowy – kilka godzin wcześniej do mediów wyciekła informacja, że za pomocą Pegasusa podsłuchiwano także niektórych polityków PiS. Tak czy inaczej, polska wersja ataku na Kapitol okazała się, na szczęście, jedynie parodią amerykańskiej – panowie ułaskawieni ponownie nie weszli do Sejmu, za to szturmująca prawica dostarczyła internetowym twórcom mnóstwa materiału do memów.
Sprawa jest oczywiście poważna, a zachowanie polityków prawicy – skandaliczne, jednak wizerunkowo Jarosław Kaczyński swoją decyzją o próbie siłowego wejścia Kamińskiego i Wąsika do gmachu na Wiejskiej tak osłabił PiS, że Donald Tusk powinien mu szczerze podziękować. Jakby tego było mało, prezes przed kamerami perorował o „bandzie złodziei przerażonych Pegasusem”, co Tusk szybko i trafnie zripostował: „Lepiej bym tego nie ujął”.
Ostatnie dni generalnie potwierdzają psychologiczne teorie dotyczące projekcji – cokolwiek posłowie PiS zarzucają rządowi, wydaje się przede wszystkim głęboko ukrytym mechanizmem obronnym, mającym przykryć własne uczucia, poglądy i zachowania. W tym kontekście szczególnie niepokojąco brzmi haniebne pytanie, które poseł PiS Jacek Bogucki zadał posłowi KO Bartoszowi Arłukowiczowi. „Z iloma i kiedy dziewczynkami piętnastoletnimi chce pan uprawiać seks, że tak panu na tym zależy?”. To pytanie, być może, trafi nawet do podręczników psychologii pod hasłem „projekcja”, ewentualnie: „heurystyka dostępności”. Młodzież obserwująca debatę z galerii dla gości zamarła z przerażenia, choć nie wykluczam, że mogło to być także zażenowanie poziomem debaty publicznej w Polsce.
Swoją drogą, burzliwa dyskusja nad przygotowaną przez rząd nowelizacją ustawy Prawo farmaceutyczne, która zakłada dostępność bez recepty tzw. pigułki dzień po dla osób powyżej 15. roku życia, pokazuje, że prawica nadal nie przyswoiła lekcji z 2020 r., kiedy decyzja Trybunału Julii Przyłębskiej zaostrzająca prawo antyaborcyjne wyprowadziła tysiące polskich kobiet na uliczne protesty i zaczęła powolny proces upadku prawicy. Nie dość, że wypowiadający się w Sejmie politycy obecnej opozycji wykazali się rażącą niekompetencją i złą wolą, nazywając zwykły hormonalny środek antykoncepcyjny „tabletką wczesnoporonną”, to dodatkowo ośmieszyli się, sugerując, że konwencja stambulska „pod niewinną nazwą kryje zbrodniczą ideologię gender będącą inżynierią społeczną”.
PiS, który przegrał jesienne wybory, bo nie docenił determinacji kobiet i młodych ludzi do zmiany, będąc w opozycji, jeszcze głębiej brnie w konserwatywno-patriarchalną wizję świata, którą według badań opinii społecznej odrzuca większość Polaków. Potwierdza to także ostatnia decyzja o wystawieniu Tobiasza Bocheńskiego w wyborach na prezydenta Warszawy. Jeśli ktokolwiek wierzył jeszcze w polityczny geniusz prezesa Kaczyńskiego, to w tym momencie musiał doznać ostatecznego zwątpienia. Skrajnie konserwatywny łodzianin kandydatem w jednym z najbardziej liberalnych miast w Polsce? Co może pójść nie tak?