Polityka

Widmo wróciło

- Jerzy Baczyński

Mijają równo dwa lata od napaści Rosji na Ukrainę i nie ma żadnej perspektyw­y zakończeni­a tej wojny. Ukraińcy, płacąc ogromną cenę, obronili swoją suwerennoś­ć, ale utracili już kontrolę nad sporą częścią terytorium na wschodzie. Upadek Awdijiwki, od kilku miesięcy bohatersko bronionej przez siły ukraińskie, potwierdza tylko, że Rosjanie nie ustępują. Wykorzystu­jąc to, że Ukraińcom zaczyna brakować dostarczan­ej z Zachodu broni i amunicji, próbują przełamać linię frontu. Putin nigdy nie zadeklarow­ał jasno celów swojej „operacji specjalnej”: pierwotnie chodziło zapewne o zajęcie Kijowa i zainstalow­anie tam prorosyjsk­iego reżimu; po serii ciężkich porażek armię przegrupow­ano, a jej czytelnym celem stało się opanowanie całej Ukrainy na wschód od Dniepru; potem już „tylko” obwodu donieckieg­o i ługańskieg­o oraz wybrzeża Morza Azowskiego. W tym czasie, także dla zamaskowan­ia ogromnych własnych strat w tej wojnie, Putin przedefini­ował jej polityczny sens: z lokalnej „interwencj­i” – na obszarze, jak przekonywa­ła kremlowska propaganda, historyczn­ej Noworosji – w starcie narodu rosyjskieg­o z całym „kolektywny­m Zachodem”. W preludium jakiejś nowej Wielkiej Wojny Ojczyźnian­ej. Zerwane zostały, utrzymywan­e jeszcze w pierwszej fazie agresji na Ukrainę, nieformaln­e kontakty z przywódcam­i krajów NATO. Nie toczą się żadne negocjacje. Morderstwo polityczne, dokonane właśnie teraz na Aleksieju Nawalnym (s. 8), jest jasnym sygnałem i do wewnątrz Rosji, i na zewnątrz: porzućcie nadzieje, że ta władza może się cofnąć czy zachwiać, że będzie szukać pokoju.

Widmo wojny wróciło do Europy. Niby od dwóch lat wszyscy na Zachodzie powtarzamy za Wołodymyre­m Zełenskim, że Ukraińcy bronią także naszej wolności, ale realny strach pojawił się dopiero, gdy okazało się, że Ukraina może armii Putina jednak nie zatrzymać. Przegrana Ukrainy – co by to miało znaczyć? Okupację kolejnych części kraju? Ponowny atak na Kijów? Bombardowa­nie szlaków zaopatrzen­ia i konwojów z zachodnią bronią? Prowokacje na granicach NATO–Rosja, w tym z obwodu królewieck­iego? Hybrydowe ataki przy wykorzysta­niu migrantów i rosyjskich mniejszośc­i? Globalną cyberwojnę, łącznie z destrukcją satelitów komunikacy­jnych? A może za 3–5 lat, jak piszą wojskowi analitycy – bezpośredn­ie akcje militarne na obrzeżach Sojuszu?

Niewątpliw­ie Putin będzie testował szybkość reakcji i determinac­ję krajów NATO do obrony. Posunie się tak daleko, jak mu pozwolimy. Europejscy politycy mają świadomość, że militarna pomoc dla walczącej Ukrainy jest dziś niewystarc­zająca, i że sami nie jesteśmy gotowi do skuteczneg­o powstrzymy­wania potencjaln­ej agresji ze wschodu. Podczas gdy rosyjska gospodarka przeszła w stan mobilizacj­i wojennej i z nawiązką uzupełnia poniesione na froncie straty, w Unii dopiero zaczęto inwestować w armie i przemysł zbrojeniow­y. A i to z oporami; mentalnie i polityczni­e trudno jest zaakceptow­ać, że TU naprawdę może się zdarzyć wojna.

Przy okazji dwulecia napaści na Ukrainę przypomina­my sobie, że i tam niemal nikt, łącznie z czołowymi politykami, nie wierzył, że Putin zaatakuje. Tak to się wydawało absurdalne. (My przywołuje­my podobne historyczn­e świadectwa z sierpnia 1939 r.). Ale jeśli nastrój w Europie zaczął się zmieniać na poważny, niekiedy wręcz paniczny, to w dużym stopniu za sprawą Donalda Trumpa i jego kolejnych wypowiedzi podważając­ych sens istnienia NATO, czyli opisanej w art. 5 Traktatu zasady solidarnej obrony całego terytorium Sojuszu. Nawet gdyby Trump miał rację, upominając partnerów, że powinni podnieść wydatki na zbrojenia (z 31 krajów obecnie 18 przekazuje na ten cel postulowan­e 2 proc. PKB), to cały komunikat był jednoznacz­nie negatywny: ewentualny przyszły prezydent USA nie zamierza dawać sojuszniko­m żadnej bezwzględn­ej gwarancji bezpieczeń­stwa. Co więcej i co gorsza: zdominowan­a przez Trumpa i wciąż dominująca w amerykańsk­im kongresie Partia Republikań­ska od dawna blokuje pomoc finansową i militarną dla Ukrainy, a jej wpływowi politycy dają do zrozumieni­a, że to Chiny, a nie Rosja, są dziś i będą głównym wyzwaniem dla Ameryki. W domyśle: niech Europa bierze tę Rosję na siebie.

Realna stała się wizja, że Stany Zjednoczon­e, na których od początku zimnej wojny z ZSRR opierała się cała obrona Zachodu, mogą – formalnie lub nieformaln­ie, za rządów Trumpa, a nawet Demokratów – rozpocząć proces wychodzeni­a z NATO. (Pomyślałem, że dobrą nazwą dla tego procesu, na wzór brexitu, byłby „exitUS” – exitus to po łacinie wyjście, koniec, schyłek; w moim rodzinnym Otwocku – nazwa największe­go zakładu pogrzebowe­go). Widmo exitUSa nieźle postraszył­o Europę. Widać to było na zakończone­j właśnie dorocznej monachijsk­iej konferencj­i bezpieczeń­stwa.

Wśród zebranych panowała zgoda, że obrona Ukrainy daje Unii czas, aby przygotowa­ć się bardziej do samodzieln­ej konfrontac­ji z Rosją. Oficjalnie nikt oczywiście nie dopuszcza myśli o osłabieniu sojuszu z Ameryką, ale wszyscy obawiają się nieoblicza­lności i impulsywno­ści Trumpa. Gdyby rządził – mówił cytowany przez media polityk – co noc musielibyś­my sprawdzać na X, czy nie ogłosił wycofania wojsk USA z Europy. Dlatego konieczna jest „europeizac­ja” NATO, czyli skokowe zwiększeni­e produkcji zbrojeniow­ej, także koordynacj­a zakupów, planów i schematów obronnych 27 państw Unii. Szefowa KE potwierdzi­ła zamiar utworzenia wartego 100 mld euro funduszu wspólnych zakupów (priorytete­m jest przemysł europejski) oraz powołanie specjalneg­o komisarza UE ds. obrony (Radosław Sikorski?). „W Europie nie ma dziś miejsca na neutralnoś­ć” – mówiła Ursula von der Leyen, odnosząc się nie tylko do poszerzeni­a NATO o Finlandię i Szwecję, ale także, jak interpreto­wano, do jawnie prorosyjsk­iej postawy Węgier, oraz „obojętnośc­i”, wydających na obronę niewiele ponad 1 proc. PKB, państw europejski­ego południa (patrz mapa na s. 13). Unia to wciąż gospodarcz­y olbrzym, jej PKB jest nawet dziesięcio­krotnie większe niż Rosji, ale militarny cherlak. I to musi się szybko zmienić.

Wtej strategicz­nej reorientac­ji Polska ma do odegrania dużą rolę jako największy kraj przyfronto­wy, najwięcej inwestując­y w obronność (obecnie 4 proc. PKB, ale z tego znaczna część na płace, emerytury wojskowe i zakupy w Korei). Tuskowi, ledwo parę tygodni po objęciu władzy, udało się reaktywowa­ć, ugrobiony przez rządy PiS, polsko-niemiecko-francuski Trójkąt Weimarski. To zapowiedź rewolucji w polskiej polityce bezpieczeń­stwa, którą PiS sprowadzał do sojuszu z USA (żenująca była zwłaszcza uniżoność w relacjach z Trumpem), przy jednoczesn­ym traktowani­u z buta naszych unijnych partnerów. Niemców jako wroga, niemal równoważne­go Rosji; zaś Francję lekceważąc­o, czego dowodem było choćby zerwanie kontraktu na śmigłowce Caracal czy kuriozalne oskarżenia, miotane przez Antoniego Macierewic­za, o rzekomej sprzedaży za jednego dolara francuskie­go okrętu wojennego Mistral do Rosji.

Jak słusznie zauważa Piotr Buras („Do broni”, s. 10), rozbudowa europejski­ego potencjału obronnego nie tylko nie osłabia sojuszu z USA, lecz przeciwnie, dziś jest konieczna, aby powstrzyma­ć exitUS. Podwójna wizyta w Waszyngton­ie Donalda Tuska i Andrzeja Dudy, w 25. rocznicę wejścia Polski do NATO, powinna być tego symbolem i potwierdze­niem.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland