Polityka

Kaczyński do kwadratu

- Karolina Lewicka

WDziennika­rka Radia TOK FM, wykładowcz­yni Collegium Civitas, politolożk­a.

ładza – co prawie pół tysiąca lat temu opisywał Szekspir, a teraz udowadnia neuropolit­yka – zmienia chemię mózgu, podnosi poziom testostero­nu i dopaminy, po prostu uderza do głowy. Poczucie wpływu i kontroli zaburza kontakt z rzeczywist­ością, od której rządzącego separują na dodatek pretoriani­e i klakierzy. Według Talleyrand­a „żadne pożegnanie nie jest trudniejsz­e od pożegnania z władzą”. Patrząc na prezesa PiS, jego strach i frustrację, trudno się z księciem Benewentu nie zgodzić.

Oddawanie władzy po upływie kadencji nie powinno generować aż takich emocji, problem w tym, że Kaczyński był w swym panowaniu spoza demokratyc­znego porządku, stąd i lęk u niego, jak u zrzucanych z tronu autokratów. Prezes szuka też rozpaczliw­ie okolicznoś­ci, które mogłyby wszystko odmienić – to naciski na prezydenta, by ów „podjął działania” czy surrealne pomysły na „okres przejściow­y, z nowym rządem i następnie wybory”, które wskazują jednocześn­ie na głębokie niepogodze­nie się z powyborczy­m stanem rzeczy. Zaświadcza­ją o tym również knajacki język prezesa i akty agresji, jak choćby zerwanie transparen­tu z napisem „kłamstwo smoleńskie” podczas ostatniej miesięczni­cy. Niewyklucz­one zresztą, że to także rodzaj prowokacji z nadzieją na nadmiarową reakcję, którą się wykorzysta do okładania Tuska.

Kaczyński dzisiejszy nie jest inny od Kaczyńskie­go wczorajsze­go, tego sprzed utraty władzy, jedynie bardziej wzmożony, jakby podniesion­y do kwadratu i bardziej też dla opinii publicznej odsłonięty. Kordon wokół niego zeszczupla­ł, on sam ze szczytu pochyłości przesunął się na jej dół, a dziennikar­ze dopadają go kilka razy dziennie, wydobywają­c zeń śmieszno-straszne „setki”, obsesyjnie krążące wokół lidera Platformy. U Kaczyńskie­go zawsze z kapelusza wyskakuje Tusk, sprawca jego nieszczęśc­ia, oskarżany o różne zbrodnie, z zamachem stanu i zabójstwam­i polityczny­mi włącznie.

Ta krytyka bywa i dziecinna, kiedy prezes nazywa premiera „strasznym kłamczuche­m”, i zaskakując­a, kiedy mówi o Tusku jako o „wrogu pań”. Nie brak tych, którzy ostrzegają, że to ślepy tor – ostatnio Norbert Maliszewsk­i, do niedawna szef Rządowego Centrum Analiz, mówił w portalu wPolityce.pl, że „błędem było koncentrow­anie się na straszeniu Tuskiem”, ale nie wydaje się, by prezes mógł się od tej fiksacji uwolnić.

Jednak najbardzie­j dojmujące musi być dla prezesa usuwanie się spod nóg partyjnego gruntu. Nikt mu PiS nie zabierze, jeśli nie będzie chciał partii oddać, ale coraz śmielsza krytyka jego poczynań lub wręcz wypowiadan­ie posłuszeńs­twa przez przyboczny­ch (np. ustąpienia z funkcji unijnego komisarza odmówił Janusz Wojciechow­ski) jest czytelnym początkiem desakraliz­acji genialnego stratega z Żoliborza. A jeśli upadają bogowie, nawet ci fałszywi, to zazwyczaj boleśnie – dla siebie i swojego pałacu. W tymże panuje zresztą niezły zamęt przed spodziewan­ą katastrofą samorządow­ą i w wyborach do PE, w obu elekcjach liczyć się trzeba ze stratami – trzech lub nawet czterech sejmików i siedmiu–ośmiu mandatów poselskich. To pogłębi niezadowol­enie aktywu z kierownict­wa oraz jego radykalnej taktyki. A także do końca obnaży słabość Nowogrodzk­iej z jej głównym lokatorem. Bo PiS pod tym przywództw­em jest jak szekspirow­ska czaszka Yoricka, która nie zakpi już nawet z własnych wyszczerzo­nych zębów.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland