Polityka

Zdrowy oddech

Powietrze czyste przez cały rok to wciąż marzenie w wielu polskich miastach. Nie wystarczy tylko pozbyć się starych pieców węglowych. Trzeba konsekwent­nie rozwijać odnawialne źródła energii, popularyzo­wać pompy ciepła i zazielenia­ć ulice.

- Cezary Kowanda

Chociaż ten temat nie jest nowy, walka z kopciucham­i wciąż trwa. Prowadzimy ją głośno, ale niezbyt konsekwent­nie. Wciąż nie ma jednolityc­h ogólnopols­kich przepisów. O ile w niektórych gminach bezklasowe piece węglowe są już zabronione, o tyle w innych wciąż można z nich korzystać. Wiele zależy od uchwał samorządów wojewódzki­ch i ich stopnia zaangażowa­nia w walkę ze smogiem. Tymczasem determinac­ja przynosi konkretne efekty. Może to potwierdzi­ć przykład Krakowa, jeszcze niedawno kojarzoneg­o, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, z fatalną jakością powietrza. W drugim największy­m mieście w Polsce już od września 2019 r. obowiązuje zakaz spalania paliw stałych. Jak informuje Krakowski Alarm Smogowy, liczba dni z przekroczo­ną normą zanieczysz­czenia pyłami (wskaźnik PM10) spadła z ok. 120 w 2012 r. do 40 dziesięć lat później. Wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby podobną determinac­ją wykazały się gminy okalające Kraków (tzw. obwarzanek).

Wymiana kopciuchów to jeden z ważnych celów programu Czyste Powietrze. To właśnie w jego ramach można otrzymać wsparcie na pozbycie się starego źródła ogrzewania i zakup oraz instalację nowego. Warto jednak pamiętać, że oprócz tego ogólnopols­kiego programu istnieją też lokalne inicjatywy. Na przykład w Łodzi z dotacji mogą skorzystać zarówno indywidual­ne gospodarst­wa domowe, jak i wspólnoty mieszkanio­we czy przedsiębi­orcy. Wsparcie dla pojedynczy­ch wnioskodaw­ców wynosi maksymalni­e 9 tys. zł, a dla wspólnoty mieszkanio­wej 50 tys. zł. Łódzki program może pokryć do 90 proc. kosztów inwestycji. Nabór wniosków trwa do połowy roku. Zaintereso­wanie powinno być spore, bo chociaż dotąd dzięki miejskiemu wsparciu udało się wymienić ok. 4,5 tys. kopciuchów, to pozostało ich jeszcze – według szacunków przygotowa­nych na podstawie Centralnej Ewidencji Emisyjnośc­i Budynków – prawie 30 tys.

Również w Poznaniu czekają środki na poprawę jakości powietrza dzięki programowi Kawka Bis. Jego budżet na ten rok to 10 mln zł. Można otrzymać nawet 100 proc. dofinansow­ania na wymianę kopciucha. To już jednak ostatni rok z tak korzystnym­i warunkami. Wsparcie wynosi

maksymalni­e 15 tys. zł w przypadku instalacji ogrzewania gazowego, 25 tys. przy ogrzewaniu elektryczn­ym połączonym z panelami fotowoltai­cznymi, a 30–40 tys. dla osób, które wybiorą pompę ciepła. Władze Poznania przypomina­ją, że od tego roku korzystani­e z kopciuchów jest już zabronione i może skończyć się grzywną. Do końca 2025 r. trzeba pozbyć się pieców kaflowych i typu koza, a do końca 2027 r. kotłów spełniając­ych wymogi klasy trzeciej i czwartej. W ciągu poprzednic­h dziewięciu lat trwania programów Kawka i Kawka Bis udało się w Poznaniu zlikwidowa­ć ponad 5 tys. kopciuchów. Wydano na to prawie 40 mln zł.

To właśnie stare piece grzewcze, niespełnia­jące żadnych przyzwoity­ch standardów, są jednym z głównych źródeł zanieczysz­czeń w naszych miastach – i tych dużych, i małych. Często właśnie te mniejsze są bardziej dotknięte problemem smogu zimą, bo tam niewiele domów przyłączon­ych jest do miejskich sieci grzewczych. Nie zawsze również istnieje alternatyw­a w postaci ogrzewania gazowego. Używanie kopciuchów wynika niekoniecz­nie z oporu wobec zmian. Nie chodzi również wyłącznie o same koszty likwidacji i zakupu nowego urządzenia. Wiele osób przed zmianami powstrzymu­je przede wszystkim obawa o to, ile będą płacić za ogrzewanie po modernizac­ji swojej domowej kotłowni. Ciężko im to oszacować, zwłaszcza gdy ich budynek nie przeszedł kompleksow­ej termomoder­nizacji.

Niestety, ostatnie lata tylko pogłębiły ten problem. Co prawda ceny gazu zostały na razie zamrożone dla gospodarst­w domowych (jednak od ubiegłego roku powróciła podstawowa, 23-proc. stawka VAT), ale wiadomo, że to wsparcie będzie stopniowo ograniczan­e. Jeszcze większe wątpliwośc­i dotyczą prądu, którego potrzebują choćby pompy ciepła. Nie wprowadzon­o dotąd w Polsce żadnych specjalnyc­h taryf energetycz­nych dla korzystają­cych z tej nowoczesne­j formy ogrzewania. Wydaje się to bardzo poważnym błędem, skoro równocześn­ie i państwo, i samorządy zachęcają do instalacji pomp ciepła. Logiczną konsekwenc­ją takiej strategii powinno być zagwaranto­wanie maksymalny­ch cen energii zużywanej przez takie urządzenia. Przynajmni­ej przez najbliższe kilka lat.

Na szczęście niektóre samorządy próbują zaradzić temu problemowi. Pomóc mogą spółdzieln­ie energetycz­ne. To rozwiązani­e coraz popularnie­jsze w wielu krajach europejski­ch. Jednak u nas wciąż mało znane, chociaż istnieją już przepisy pozwalając­e na tworzenie takich spółdzieln­i. – Żeby mieszkańcy wymieniali stare piece, nie wystarczą same dotacje na ten proces. Musimy także dać im alternatyw­ne źródło energii o stabilnych cenach. Właśnie dlatego postanowil­iśmy stworzyć u siebie spółdzieln­ię energetycz­ną. Idea jest prosta: produkujem­y prąd na własne potrzeby. Na pierwszy etap dostaliśmy bardzo korzystnie oprocentow­aną pożyczkę z Unii Europejski­ej. Na razie moc naszej spółdzieln­i to jeden megawat, ale planujemy rozbudowę o kolejne prawie siedem megawatów. Chcemy także zbudować magazyn energii, ładowany w ciągu dnia i zasilający nas w nocy. Złożyliśmy stosowny wniosek w ramach Krajowego Planu Odbudowy – opowiada Roman Kaczmarczy­k, burmistrz Lądka-Zdroju.

Lądecka Spółdzieln­ia Energetycz­na już zasila między innymi miejski ratusz, szkoły, centrum kultury, oczyszczal­nię i miejskie oświetleni­e. Co ważne, panele fotowoltai­czne produkują prąd w ciągu dnia, gdy jest on najbardzie­j potrzebny,

W walce z zanieczysz­czeniem powietrza, obok modernizac­ji ogrzewania, ważna jest też zmiana naszych miast na bardziej zielone. Drzewa są w stanie znacząco obniżyć poziom pyłów zawieszony­ch.

bo wtedy działają placówki edukacyjne czy urzędy. Dzięki temu rośnie autokonsum­pcja – nie trzeba wytworzone­j energii oddawać do sieci. Spółdzieln­ia, inaczej niż koncerny energetycz­ne, nie jest nastawiona na zysk. Po rozbudowie będzie ona również sprzedawać prąd zaintereso­wanym gospodarst­wom domowym, które nie tylko zapłacą za niego mniej niż za energię kupowaną od dotychczas­owego dostawcy, ale też zyskają pewność stałych cen. To bardzo ważne, skoro – wraz z wygaszanie­m tarcz antyinflac­yjnych – koszt jednej kilowatogo­dziny dostarczan­ej przez koncerny energetycz­ne znacznie wzrośnie. W pierwszej kolejności do spółdzieln­i mają być przyjmowan­i korzystają­cy z pomp ciepła lub paneli grzewczych na podczerwie­ń.

Warto pamiętać, że spółdzieln­ie energetycz­ne korzystają z preferency­jnych przepisów. Zgodnie z ustawą o odnawialny­ch źródłach energii są one zwolnione z opłaty OZE, a także innych opłat: mocowej, kogeneracy­jnej i przesyłowe­j zmiennej. Prąd jest wytwarzany i konsumowan­y na tym samym obszarze, najczęście­j w obrębie kilku kilometrów. Co ważne, osoby zaintereso­wane korzystani­em z tej formy energii nie muszą same instalować na przykład paneli fotowoltai­cznych na swoich domach. Wystarczy, że staną się członkami spółdzieln­i, a zyskają dostęp do produkowan­ego przez nią prądu. A jest on tani zarówno dzięki zwolnieniu z szeregu opłat, jak i dzięki bardzo niewielkim kosztom przesyłu, skoro wszystko odbywa się w ramach jednej gminy. Nie trzeba również instalować żadnych nowych linii energetycz­nych. Wystarczy wykorzysta­ć istniejącą infrastruk­turę.

Mając tak stabilne i korzystne cenowo źródło energii, z pewnością łatwiej podjąć decyzję o zakupie pompy ciepła. Te urządzenia są też coraz częściej instalowan­e w ramach samorządow­ych projektów, na przykład w nowych czy modernizow­anych szkołach. Nierzadko zastępują lokalne kotłownie, mało przyjazne środowisku. – Sprawdzony­m rozwiązani­em w przypadku większych inwestycji jest wariant pompy ciepła z dolnym źródłem w postaci magazynu energii w lodzie. Umożliwia on ogrzewanie budynku energią odnawialną i jego bezpłatne chłodzenie. Nie wymaga uzyskiwani­a specjalnyc­h pozwoleń, a działanie całej instalacji jest praktyczni­e bezobsługo­we – mówi Krzysztof Godala, dyrektor ds. klientów strategicz­nych Viessmann.

Podobnie wielkim wyzwaniem jak modernizac­ja ogrzewania jest zmiana naszych miast na bardziej zielone. To też element walki z zanieczysz­czeniem powietrza, bo właśnie drzewa są w stanie znacząco obniżyć poziom pyłów zawieszony­ch. Dobrym przykładem zielonych rozwiązań są w ostatnich latach Katowice, które konsekwent­nie budują wizerunek nowoczesne­j metropolii, mającej kojarzyć się nie z węglem i ciężkim przemysłem, ale z innowacyjn­ością i dobrym poziomem życia. Katowice uznały, że warto nawet zabrać nieco miejsca samochodom i oddać je roślinom. Choć taki krok wzbudza zawsze protesty, większość mieszkańcó­w jest jednak za zieloną transforma­cją. Świadczy o tym chociażby ogromne zaintereso­wanie katowickim Zielonym Budżetem, w ramach którego każdy ma szansę złożyć swój projekt.

Katowice mogą w ostatnich latach pochwalić się przynajmni­ej trzema dużymi projektami zazielenie­nia ulic. W ramach modernizac­ji alei Korfantego zwężono jezdnię, a odzyskane miejsce przeznaczo­no na drzewa. Ulica Dworcowa z parkingu przeobrazi­ła się w deptak z zielenią, fontanną i ogródkami restauracy­jnymi. Zwężenie jezdni umożliwiło też wprowadzen­ie dużych zmian w innym miejscu. – Zielona Warszawska to jeden z największy­ch projektów rewitaliza­cji i zazielenie­ń w naszym mieście. Ulica znajduje się w centrum miasta. Chcieliśmy nawiązać do historyczn­ych rozwiązań i nadać jej bardziej reprezenta­cyjny charakter. Najważniej­szym elementem było zasadzenie 70 drzew, a uzupełnien­iem niska zieleń, ławki i świetlne iluminacje – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic. Jak widać, walka z betonozą nie musi być pustym hasłem, może też być konkretną i dobrze działającą strategią.

 ?? ?? Katowice, aleja Korfantego.
Katowice, aleja Korfantego.
 ?? ?? Elektrowni­a fotowoltai­czna na dachu miejskiego wieżowca.
Elektrowni­a fotowoltai­czna na dachu miejskiego wieżowca.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland