Z dna skarbca 4/6
Wyciąganie niedokończonych opowiadań i niepublikowanych fragmentów powieści z szuflady zmarłego pisarza budzi etyczne wątpliwości, a efekty rzadko są satysfakcjonujące. Terry Pratchett przed śmiercią zdołał się przed tym zabezpieczyć: dysk z jego komputera został bezpowrotnie zniszczony. A jednak wciąż dostajemy kolejne tomy sygnowane jego nazwiskiem – tyle że zbierające juwenilia oraz teksty pisane do prasy, zanim autor stał się TYM Pratchettem, uwielbianym za historie ze Świata Dysku i inteligentną ironię. I nawet gdy wydawało się, że archiwa już są puste, dzięki pracy dwójki fanów udało się skompilować jeszcze jeden zbiór, w większości złożony z opowiadań tworzonych pod pseudonimem Patrick Kearns – podobno o ich istnieniu nie wiedział nawet agent pisarza – dla lokalnych gazet. Styl tych tekstów można rozpoznać na pierwszy rzut oka: humorystyczne krótkie opowiadanka odwołujące się z jednej strony do baśniowych archetypów, z drugiej – do realiów małomiasteczkowej Anglii wczesnych lat 70. Można tu znaleźć pomysły, które później Pratchett recyklingował w innych tekstach, fabuły są pretekstowe i nie zawsze szczególnie oryginalne, lecz już naznaczone niepowtarzalnym, podszytym lekką goryczą humorem pisarza. Być może„Pociągnięcie pióra” jest przeznaczone przede wszystkim dla fanów Pratchetta, ale przypadkowemu czytelnikowi też dostarczy sporo radości.
Lecz jednocześnie lektura budzi ukłucie żalu: oto, jak się zdaje, naprawdę dotarliśmy do dna w skarbcu tekstów ulubionego autora. Dla pocieszenia można dodać, że po poprzedniej książce też tak wszyscy myśleli.