WŻyewsoył,yzdrowy,
Zdążył jeszcze porozmawiać z amerykańskim dziennikarzem. Poradził tamtemu, żeby się nigdzie nie oddalał, bo teraz wydarzenia potoczą się szybko. Strzały padły, gdy wysiadali z samolotu. Jest film, zrobiony pod słońce, więc nie widać, kto strzelał. W ogóle niewiele widać, jak na większości filmów tego rodzaju: prostokąt światła, rozmazane kształty, smugi, wszystko po skosie. Obraz ustabilizował się po chwili. Lata 80. to ostatnia dekada, która utrwaliła się w skali szarości. Gazety były czarno-białe, nasze telewizory też. Biały garnitur. Biała sylwetka na szarym asfalcie. W tle kadłuby Boeingów. Kawalkada wózków bagażowych. Sylwetki żołnierzy z opuszczonymi karabinami.
Filipiński opozycjonista Benigno Aquino przesiedział w więzieniu ponad siedem lat. Przeszedł atak serca. Władze zaniepokoiły się, że może umrzeć w celi – na pewnym etapie takie zdarzenia stanowią jeszcze dla dyktatorów problem – zgodziły się na leczenie w Stanach Zjednoczonych.
W 1983 r. zdecydował wrócić. Zginął natychmiast po wylądowaniu. W pogrzebie wzięły udział tysiące ludzi. Trzy lata później opozycja doszła do władzy. Prezydentem została Corazon Aquino, wdowa po Benigno.
lNawalnego próbowali otruć latem 2020 r. Tajniacy źle dobrali dawkę i przeżył. Władze zgodziły się na leczenie w Niemczech. W styczniu 2021 r. wrócił do Rosji. W samolocie leciał tłum dziennikarzy. W ostatniej chwili kupowali bilety od zaskoczonych podróżnych.
Nawalny miał tego dnia zieloną kurtkę z jakiegoś wodoodpornego materiału. Tłum na lotnisku był ciemny, szary, brunatny i granatowy. Zieleń rzucała się w oczy. Nawalny zawsze dbał o takie szczegóły. Umiał rzucać się w oczy. Dobrze wychodził na zdjęciach. Rządził każdym kadrem, w którym się znalazł. Przystojny gość z piękną żoną. Kiedy przychodzą wybory, politycy całego świata chcą tak wyglądać.
W konfrontacji z Putinem stał na przegranej pozycji, ale nauczył się grać słabymi kartami. Szyderstwem. Żartem, który przylepiał się jak guma. Talentem do śledzenia korupcji. Miał przy tym nieokiełznaną polityczną wyobraźnię. Potrafił zawierać egzotyczne sojusze. Rzucać pomysły, które zaskakiwały władzę i doprowadzały do szału resztę opozycji.
Był wirtuozem mediów społecznościowych. Kiedy nic nie można było zrobić, robił zasięgi. Co ważniejsze, czasem umiał przekroczyć ścianę ekranu i wyprowadzić ludzi na ulice.
lBałem się, że zastrzelą go od razu, na lotnisku. Wśród sklepów wolnocłowych i turystycznych reklam. Dlaczego tego nie zrobili? Mogli już zrobić wszystko. Co ważniejsze, wiedzieli, że mogą już wszystko, nawet jeśli my jeszcze nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.
Chyba nie chcieli, żeby umierał jak John Kennedy. Młody i piękny. Chcieli najpierw zabrać zieloną kurtkę, zetrzeć uśmiech. (Nienawidzili uśmiechniętych ludzi). To dlatego musieli go aresztować, zawlec do tych Chimek i osądzić pod portretem Gienricha Jagody. (Trudno uwierzyć, ale w budynku sądu wisiała podobizna twórcy Gułagu).
Potrzebowali trzymać go w klatce, wozić z obozu do obozu, wysłać za krąg polarny. Potrzebowali go filmować, ostrzyżonego do skóry, wychudzonego i bladego. Potrzebowali rozpikselowanych zdjęć, poświaty jarzeniówek, sinych drelichów, ścian pomalowanych odrażającą farbą. Potrzebowali wepchnąć ofiarę w świat tej zupełnie już sadystycznej brzydoty. W sowiecką scenerię jak z „Iwana Denisowicza” czy opowiadań Szałamowa. Odebrać Nawalnemu kadr, a widzom resztkę złudzeń, że Rosja może wyglądać inaczej.
lZ dzieciństwa lepiej pamiętam więźniów niż piłkarzy. O jednych radio mówiło w dzień. O innych krztusiło się nocami. Albo nie mówiło wcale.
Victor Jara, któremu najpierw połamali ręce. Steven Bico, zanim stał się refrenem piosenki Petera Gabriela. Bobby Sands, który się zagłodził w angielskim więzieniu. Ukrainiec Wasyl Stus w karcerze. Anatolij Marczenko po strajku głodowym… Który wtedy był rok? 1986? Pieriestrojka stała za progiem. Chwilę później zaczęli uwalniać skazańców.
Niejasne okoliczności, nieustalone przyczyny, nieznani sprawcy, odwołane zeznania. Czasy bez tego są historycznym wyjątkiem lub geograficzną anomalią. Krótką przerwą od reguły.
lSądzili go potem wiele razy i z różnych paragrafów. Uzbierało się 19 lat obozu o zaostrzonym reżimie. Szykowali już kolejne wyroki. Walczył brawurowo. Składał skargi i pozwy. Dzięki adwokatom miał kontakt ze światem. Publikował na Instagramie i Twitterze. Układał strategie. Kiedy pisał, był tym samym Nawalnym. Zuchowatym. Chwackim. 26 grudnia donosił, że w trakcie transportu na północ wyrosła mu broda i teraz wygląda jak Dziadek Mróz. 22 stycznia opisywał, jak ćwiczy gimnastykę w takt piosenki Szamana (radiowęzeł nadawał gwiazdora kremlowskiego popu). 1 lutego wzywał, żeby podczas wyborów prezydenckich głosować w samo południe i tym sposobem zamienić farsę w antyputinowską demonstrację.
12 lutego odwiedziła go matka. „Był żywy, zdrowy, wesoły” – powiedziała później. 14 lutego na Instagramie wyznał miłość żonie. Tego samego dnia trafił do karceru. „Był żywy, zdrowy, wesoły”. Dokładnie za to go zabili.