Polityka

Zyski z likwidacji

- Marek Borowski Senator, ekonomista, marszałek Sejmu IV kadencji.

Przed każdymi wyborami słyszymy gromkie zawołania: „Zlikwidowa­ć Fundusz Kościelny!”. Wybory przemijają – fundusz ani drgnie. Piszę o tym nie po to, aby pastwić się nad niewiarygo­dnymi politykami, ale dlatego, że od lat intryguje mnie reakcja hierarchów Kościoła katolickie­go wobec prób likwidacji tego funduszu.

Nie słychać stanowczyc­h oświadczeń Episkopatu czy gniewnych kazań abp. Jędraszews­kiego. Mało tego, taki np. abp katowicki Adrian Galbas nazwał FK „leciwym dziadkiem”, czym dał do zrozumieni­a, że mu na nim niespecjal­nie zależy. Na marginesie, to wystarczył­o, aby publicyści, uparcie wierzący w samonapraw­ienie się Kościoła, obwołali abp. Galbasa „nadzieją i reformator­em” tej skostniałe­j instytucji, stawiając go obok innej „nadziei”, a mianowicie kard. Grzegorza Rysia. No cóż, dwóch reformator­ów to nie jeden. Bądźmy dobrej myśli, na pewno – nie dalej jak za kilka lat – pojawi się i trzeci.

Wróćmy jednak – jak mawiał mój wuj – do remu, czyli ad rem. Ta jakże nietypowa dla Kościoła gotowość do rozważenia likwidacji FK nie wynika bynajmniej z obywatelsk­iej postawy hierarchów. Mądrzy biskupi po prostu wiedzą, że rezultat tej dyskusji może być tylko trojaki. Po pierwsze, nic z tego nie będzie. Po drugie, jeśli nawet coś się zmieni, to Kościół na tym nie straci. Po trzecie – w ogóle nie o to chodzi. Przeanaliz­ujmy te trzy warianty.

Nic z tego nie będzie. Słowo „likwidacja” jest mylące. Wszystkie propozycje idą w kierunku zastąpieni­a jednej dotacji budżetowej inną dotacją budżetową, a mianowicie dobrowolny­mi wpłatami wiernych, tyle że nie z ich kieszeni (na takie ryzyko biskupi nigdy się nie zgodzą), ale jako odpis z podatku PIT (podobnie jak na organizacj­e pozarządow­e). Jest to oczywiście rozwiązani­e trochę lepsze od obecnego (jak biskup wiernego zdenerwuje, to ten po złości nie da nic i cały podatek pójdzie do budżetu), ale już się zaczęły problemy. A to nie wszyscy są podatnikam­i PIT, a to konstytucj­a nie pozwala, bo taka deklaracja w zeznaniu podatkowym oznacza ujawnienie swoich przekonań religijnyc­h itd., itp. Prorokuję zatem, że nic z tego nie będzie.

Kościół nie straci. Gdyby jednak jakimś cudem udało się wprowadzić taki odpis podatkowy, to pytanie, w jakiej wysokości. W 2012 r. odbyła się już taka dyskusja. Strona kościelna stwierdził­a, że musi być 0,7 proc. i ani promila mniej. Policzmy. Kwota PIT to 140 mld zł, 0,7 proc. od tej kwoty to 980 mln. Katolicyzm deklaruje 87 proc. Polaków, jeśli tylko co drugi zechce dokonać wpłaty, Kościół otrzymałby ok. 420 mln zł, czyli o 160 mln zł więcej, niż wynosi FK! Taka „likwidacja” to czysty zysk! Rząd nie będzie mógł się na to zgodzić, więc patrz pkt 1 – nic z tego nie będzie.

W ogóle nie o to chodzi. A o co? Otóż w czasie, gdy trwa długa i gorąca dyskusja o „likwidacji” FK, to nie dyskutuje się o innych przywileja­ch i dotacjach, przy których FK to drobne pieniądze. Wymieńmy tu przykładow­o: przejmowan­ie za darmo gruntów od państwa, nabywanie za bezcen ziemi od samorządów i z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa, finansowan­ie z budżetu – poza dwiema wymieniony­mi w konkordaci­e – dodatkowo 10 uczelni i wydziałów teologiczn­ych, liczne zwolnienia (nieprzysłu­gujące innym podmiotom) od podatku od nieruchomo­ści, VAT-u i CIT-u, utrzymywan­ie kilkuset kapelanów poza wojskiem i szpitalami czy wreszcie setki milionów wydawane na duchownych katechetów w szkołach.

Tym wszystkim warto by się zająć, ale gdy trwa niekończąc­a się dyskusja o FK, na inne sprawy i sprawki nie ma już czasu. W 1990 r. prymas Glemp mówił: „Kościół nie chce z budżetu państwa ani złotówki za nauczanie religii w szkołach. My do szkół nie idziemy po pieniądze, ale z misją”. Szli z misją, a jak doszli, to i pieniądze się znalazły. Misyjne – oczywiście.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland