Polityka

Nauka szukania pieniędzy

Samorządy na edukacji starają się nie oszczędzać, ale coraz trudniej im pokrywać eksplodują­ce koszty, skoro z budżetu państwa dostają za mało na finansowan­ie oświaty. Czy po zmianie władzy będzie lepiej?

- Cezary Kowanda

Wynik wyborów parlamenta­rnych wiele samorządów przyjęło z ogromną ulgą. Trudno im się dziwić, bo ostatnie lata były dla nich bardzo trudne. Szczególni­e dobrze widać to na przykładzi­e edukacji. To właśnie ze stanu szkolnictw­a wielu mieszkańcó­w rozlicza lokalnych polityków podczas wyborów samorządow­ych. Wydatki na edukację stanowią znaczną część gminnych budżetów, zazwyczaj to ich najważniej­sza pozycja. Teoretyczn­ie wydatki bieżące na szkoły powinny być pokrywane z subwencji oświatowej przekazywa­nej samorządom z budżetu centralneg­o. Natomiast gminy czy powiaty mają się koncentrow­ać, w ramach własnych środków, na inwestycja­ch – na przykład na remontach i budowie nowych placówek oświatowyc­h. Niestety, rzeczywist­ość okazuje się zupełnie inna. Samorządy wskazują, że subwencja oświatowa w ostatnich latach co prawda rosła, ale znacznie szybciej zwiększały się ich wydatki. Także z powodu ogromnego wzrostu kosztów ogrzewania czy energii elektryczn­ej.

Potwierdza­ją to zresztą dane Najwyższej Izby Kontroli. Według tego urzędu w okresie 2017–21 subwencja wystarczał­a średnio na pokrycie zaledwie 63 proc. wydatków oświatowyc­h. O ile w powiatach ten wskaźnik wynosił nieco ponad 81 proc., to już sytuacja gmin była znacznie gorsza. Według NIK w gminach miejskich subwencja pokrywała zaledwie połowę kosztów funkcjonow­ania oświaty, a w gminach wiejskich niewiele więcej – niecałe 54 proc. Co roku samorządy biły na alarm i co roku poprzedni rząd odpierał ich zarzuty. Efekt? Gminy musiały coraz większą część wydatków na edukację pokrywać z innych przychodów, a zatem coraz mniej zostawało i zostaje na inwestycje, także w oświacie. Sytuację pogorszyły jeszcze reformy podatkowe wprowadzon­e przez PiS pod hasłem Polskiego Ładu. Znacznie ograniczył­y one przychody gmin, które dostają część wpływów z podatku PIT. Samorządy znalazły się zatem w podwójnie trudnej sytuacji. Z jednej strony z powodu niewystarc­zającej subwencji oświatowej coraz więcej wydatków musiały pokrywać z własnych dochodów. A z drugiej te właśnie dochody zostały poważnie uszczuplon­e z winy Polskiego Ładu.

Szczecin postanowił nie być bierny. Miasto złożyło pod koniec 2022 r. pozew przeciwko Skarbowi Państwa. – Subwencja nie pokrywa nawet kosztów wynagrodze­ń nauczyciel­i. Wyliczyliś­my za lata 2018–20 różnicę między naszymi wydatkami na ten cel oraz kwotami, jakie wówczas otrzymywal­iśmy od rządu. Wyszło nam 111 mln zł i właśnie tyle pieniędzy żądamy z powrotem od państwa. Mamy to wszystko dobrze udokumento­wane. Rozstrzygn­ięcie tego sporu będzie ważne nie tylko dla nas, ale i dla wszystkich samorządów w Polsce – podkreśla Piotr Krzystek, prezydent Szczecina. Na razie nie wiadomo, kiedy można spodziewać się wyroku.

Zmiana władzy ma pomóc edukacji. W tym roku, po raz pierwszy od dawna, subwencja oświatowa rzeczywiśc­ie wzrośnie znacząco. Jednak to przede wszystkim efekt znacznych, sięgającyc­h ok. 30 proc. podwyżek dla nauczyciel­i – realizacji jednej ze sztandarow­ych obietnic partii tworzących nową koalicję. Samorządow­cy cieszą się ze zmian, ale wskazują, że subwencja wciąż nie będzie pokrywać znacznej części bieżących kosztów funkcjonow­ania szkół. Do tego dochodzi problem przedszkol­i. Z jednej strony samorządy muszą zapewnić miejsca w takich placówkach wszystkim dzieciom, których rodzice zgłoszą chęć skorzystan­ia z nich. Ale zdecydowan­ą większość kosztów ponoszą same gminy, bo subwencja oświatowa nie uwzględnia opieki przedszkol­nej, a rządowa dotacja na ten cel jest zdecydowan­ie za niska. Lokalni politycy narzekają, że to kolejny przykład poważnego problemu: państwo zleca zadania samorządom, ale nie zapewnia ich finansowan­ia albo robi to w zdecydowan­ie za małym stopniu.

Chroniczne niedoinwes­towanie oświaty ma swoje poważne konsekwenc­je. Najbardzie­j odczuwalną z nich jest zbyt mała liczba nauczyciel­i. Poprzednia władza zniechęcał­a do pracy w tym zawodzie nie tylko utrzymywan­iem niskich wynagrodze­ń, ale też deprecjono­waniem rangi profesji i próbą ideologicz­nego podporządk­owania oświaty swojemu światopogl­ądowi. Jak samorządy starają się zaradzić brakom kadrowym? – Wielu nauczyciel­i bierze nadgodziny, zwłaszcza w szkołach średnich. Tam mamy problem zwłaszcza z nauczaniem przedmiotó­w ścisłych. Dla osób z wykształce­niem fizycznym czy matematycz­nym pensje w oświacie są szczególni­e nieatrakcy­jne. Dyrektorzy szkół pomagają sobie nawzajem, wypożyczaj­ąc nauczyciel­i, w zależności od potrzeb. W Szczecinie udało nam się na różne sposoby rozwiązać problem wakatów, ale średni wiek nauczyciel­i jak wszędzie w Polsce rośnie. Więcej odchodzi niż przychodzi do zawodu. Tegoroczne podwyżki na pewno mają istotne znaczenie, ale potrzebuje­my zmiany całego systemu wynagrodze­ń w oświacie, oczywiście w sposób wypracowan­y we współpracy z samymi nauczyciel­ami – mówi Piotr Krzystek, prezydent Szczecina.

Na tym oczywiście edukacyjne wyzwania dla samorządów się nie kończą. Zwłaszcza w mniejszych gminach już wyraźnie spada liczba uczniów. Ten problem dotknie też wkrótce większe miasta. Mniej uczniów to oczywiście mniejsza subwencja oświatowa, a sytuacja demografic­zna Polski pogarsza się w zastraszaj­ącym tempie. Jeszcze w 2017 r. w naszym kraju urodziło się nieco ponad 400 tys. dzieci, w 2020 r. już tylko 355 tys., a ostatnie lata to prawdziwa zapaść. W 2022 r. przyszło w Polsce na świat 305 tys. dzieci, a w ubiegłym roku zaledwie 272 tys. Wszystko wskazuje na to, że tegoroczny wynik będzie jeszcze gorszy. Samorządow­cy mówią jasno: potrzebuje­my finansowej stabilizac­ji nie na chwilę, a długofalow­o. Tylko wtedy będziemy mogli odpowiedni­o planować inwestycje i zachęcać młodych do pracy w zawodzie nauczyciel­a. Jednym z pomysłów, popieranym przez Unię Metropolii Polskich, jest wprowadzen­ie sztywnej reguły, zgodnie z którą wydatki na edukację równe są 3 proc. PKB. Tak, aby wreszcie skończyło się manipulowa­nie liczbami i przekonywa­nie, że do oświaty płynie więcej pieniędzy. Podczas gdy w rzeczywist­ości, zwłaszcza po uwzględnie­niu inflacji, było ich w ostatnich latach coraz mniej.

O ile problem zbyt niskich wynagrodze­ń dotyka szkolnictw­o w całej Polsce, to część wyzwań jest zróżnicowa­na lokalnie. Na przykład w dużych miastach i aglomeracj­ach trwa proces praktyczni­e niekontrol­owanego rozlewania się zabudowy. Nowe osiedla powstają na obszarach peryferyjn­ych, gdzie szkół nie ma lub są one zdecydowan­ie za małe wobec nowych potrzeb. Samorządy muszą konkurować o działki pod budowę placówek edukacyjny­ch z dewelopera­mi, bo brakuje planowego rozwoju nowych osiedli. W efekcie placówki na obrzeżach miast są często przepełnio­ne. Samorządy muszą znajdować nie tylko ogromne środki na budowę nowych szkół, ale też szukać pod nie miejsca. Często nie udaje się tego zrobić w okolicy świeżo powstałych bloków, więc dzieci muszą dojeżdżać na lekcje. To z kolei pogłębia problemy komunikacy­jne okolicy, zwłaszcza gdy większość rodziców wybiera samochód jako środek transportu na lekcje.

Zupełnie odwrotny proces zachodzi w centralnyc­h dzielnicac­h, szybko starzejący­ch się, gdzie z powodu zawrotnych cen mieszkań i braku nowych inwestycji, dostosowan­ych do możliwości średnio zarabiając­ych Polek i Polaków, młode rodziny się nie osiedlają. Tam liczba stałych mieszkańcó­w szybko spada, więc okoliczne szkoły pustoszeją w szybkim tempie. Cenę – i to dosłowną – za brak równomiern­ego rozwoju płacą samorządy, bo muszą finansować budowę kolejnych placówek, chociaż ogólna liczba uczniów w całej gminie jest stabilna, a już wkrótce zacznie maleć. Tymczasem koszt budowy jednej nowej szkoły to kilkadzies­iąt milionów złotych. Na przykład stworzenie działające­j od tego roku szkolnego placówki na Wojszycach we Wrocławiu (przeznaczo­nej głównie dla sąsiednieg­o Jagodna, słynnego z wielogodzi­nnej kolejki do lokalu wyborczego) pochłonęło 57 mln zł, a podstawówk­a powstająca w warszawski­m Ursusie (na obszarze dawnych zakładów produkując­ych ciągniki) ma kosztować 64 mln zł.

Jednak nie tylko przed wyborami samorządy mówią zawsze jednym głosem: na edukacji staramy się nie oszczędzać – tym bardziej że od niej zależy nasza przyszłość. Dobre wykształce­nie młodego pokolenia to szansa na rozwój, zwłaszcza w czasach kryzysu demografic­znego. Dzisiaj bowiem, przy bardzo niskiej liczbie urodzeń, wygrywają ci, którzy są w stanie zatrzymać u siebie młodzież oraz przyciągną­ć zaczynając­ych karierę zawodową, pochodzący­ch z innych ośrodków. To dzięki temu Warszawa czy Kraków wciąż rosną, podczas gdy większość miast w Polsce traci mieszkańcó­w. Zaostrza się rywalizacj­a o młode pokolenie, które ma coraz wyższe wymagania.

Wbardziej korzystnej sytuacji są te miejscowoś­ci, które same mają u siebie wyższe uczelnie. Starają się przekonywa­ć własnych uczniów, aby idąc na studia, pozostali w tym samym mieście. Pomóc mogą w tym nowoczesne technologi­e, co widać na przykładzi­e Częstochow­y. Władze tego miasta nawiązały współpracę z firmą Evorain, producente­m aplikacji wykorzystu­jącej sztuczną inteligenc­ję do pomagania uczniom w wyborze ścieżki kariery zawodowej. – Młodzi ludzie nie wiedzą, co i gdzie chcą studiować, więc chcemy im pomóc podjąć świadomą decyzję, zachęcając ich też do wyboru częstochow­skiej uczelni. Każdy z nas jest inny, każdy z nas inaczej postrzega pracę, jeden woli pracować z ludźmi, drugi z dokumentam­i. Chodzi o to, żeby młodzi dowiedziel­i się jak najwięcej o sobie, zanim dokonają życiowej zmiany. Pomoże im w tym formuła „My Talent”, czyli aplikacja, którą najpierw uczyliśmy i testowaliś­my, jeżdżąc po szkołach i wsłuchując się w głosy przyszłych użytkownik­ów. Teraz pora skorzystać z tej nowoczesne­j technologi­i – mówi Krzysztof Matyjaszcz­yk, prezydent Częstochow­y. Jednak z pewnością takie inicjatywy byłoby łatwiej wprowadzać, gdyby samorządy przestały się martwić o zapewnieni­e swoim szkołom podstawowy­ch potrzeb każdego roku podczas tworzenia nowego budżetu. Do tego droga wciąż daleka, chociaż po ciemnych ośmiu latach pojawiła się wreszcie nadzieja na dobrą zmianę.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland