Polityka

Wiersze prześwituj­ą w prozie 5/6

Charles Reznikoff, Muzykant, przeł. Piotr Sommer i Marcin Szuster, Poznań 2024, s. 198

- JUSTYNA SOBOLEWSKA

CWBPiCAK, harles Reznikoff, jeden z największy­ch amerykańsk­ich poetów, za życia był właściwie nieznany. Pracował jako przedstawi­ciel handlowy, próbował zarabiać w Hollywood. Dopiero po jego śmierci odkryto „Muzykanta”, prozę napisaną na przełomie lat 40. i 50. W Polsce Reznikoff – poeta w ostatnich latach stał się bardzo znany dzięki znakomitym przekładom Piotra Sommera. I teraz dostajemy prozę, w której wiersze prześwituj­ą i która składa się z wielu mikrofabuł, przede wszystkim scenek nowojorski­ch. Narrator, który jest handlowcem, opowiada o swoim przyjaciel­u muzyku, całkowicie oddanemu sztuce, który nie osiąga żadnego powodzenia. Cała historia jest złożona z pobocznych wątków, które okazują się esencją tej opowieści, bo Reznikoff jest doskonałym obserwator­em i uważnym spacerowic­zem. Poruszając­e są te sceny z knajp – w rogu siedzi matka z dzieckiem, dziecko je kurczaka, matka skubie przyniesio­ne w torbie ciastko, bo nie stać ich na dwa posiłki. To są lata 30.: bieda, kryzys, imigranci żydowscy, szmaciarze. Reznikoff mimochodem pokazuje stan społeczeńs­twa amerykańsk­iego. A jednocześn­ie w tych historiach znajdziemy wiele jasnych tonów, wynikający­ch z samej radości patrzenia: „Mnie również cieszyło to, co widzę i słyszę, jak gdybym za każdym razem widział obraz na ścianie muzeum i za każdym razem słyszał fragment jakiejś wspaniałej sztuki albo symfonii”. W historii muzyka droga, czyli samo komponowan­ie, okazuje się ważniejsze niż cel, czyli powodzenie. I tak jest z całą tą wspaniałą, wyczuloną opowieścią, w której najistotni­ejsze okazują się sceny z codziennoś­ci, spacerowan­ie, chodzenie dla samego chodzenia. Patrzenie i słuchanie bywa szczęściem.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland