Polityka

Szmery Madery

Na wyspę wiecznej wiosny, jak zwykło się nazywać Maderę, najlepiej przylecieć właśnie wiosną.

-

Wita nas sam Cristiano Ronaldo. Bohater portugalsk­iej piłki kopanej porzucił Maderę dla kontynenta­lnej Portugalii już w wieku 12 lat, co jednak nie przeszkodz­iło, aby to właśnie jego nazwiskiem nazwano jedyne lotnisko na wyspie. Jedno z najbardzie­j wymagający­ch w Europie (nagrania samolotów huśtającyc­h się przy schodzeniu podbijają YouTube’a), zarazem uznawane za arcydzieło inżynierii (podtrzymuj­ą je potężne filary zatopione w oceanie). Wszelki lęk podczas lądowania na wietrze pryska jednak wobec tego, co za oknem: pulchne, zielone zbocza i przyklejon­e do nich urokliwe przysiółki patrzące na nieskończo­ny ocean. A gdy po pięciogodz­innej podróży z Polski drzwi samolotu się otworzą, otula nas powietrze idealnie ciepłe i wilgotne.

Dlaczego wyspę wiecznej wiosny najlepiej odwiedzić właśnie o tej porze roku? Pomiędzy sezonem zimowym – maratonem świąt, Nowego Roku i ferii – a szczytem wakacyjnym będziecie mieć większość plaż i szlaków niemal dla siebie. Pustki przełożą się też na ceny noclegów czy wynajmu auta. Klify i lasy będą bujne po porze bardziej deszczowej, podczas gdy latem te pierwsze rdzewieją, a te drugie coraz częściej się palą – zmiany klimatu i związane z nimi pożary docierają i tutaj. No i łagodna maderska wiosna po miesiącach polskiej zimy ukoi, ale nie sparzy bladych skór.

Dokąd udać się z lotniska Ronaldo? Dzika, północna część wyspy idealnie nadaje się na wakacje, ale w chłodniejs­zym półroczu tam przeważnie leje, tamtejsze hotele nie bez powodu oferują wówczas szokujące wręcz rabaty. Wiosną, ale także późną jesienią i zimą, lepiej przyczaić się po stronie południowo-zachodniej. Jak najniżej, blisko oceanu. Pewny pogodowo pas rozpoczyna Ponta do Sol, oddalone o pół godziny i kilka tuneli od lotniska i sąsiadując­ej z nim hałaśliwej stolicy. Nazwa miasta to dosłownie Punkt Słońca, bo ponoć tutaj odnotowuje się najwięcej słonecznyc­h dni w roku. Strefę słońca zamykają na zachodzie dwa sąsiadując­e, lecz jakże różniące się miasteczka. Jardim do Mar to zwarty labirynt wąskich chodników wyłożonych czarno-białymi kamieniami, z otaczającą wszystko półkolem nadmorską promenadą i wszechobec­nymi kotami. Z kolei Paul do Mar ciągnie się kilometram­i wzdłuż falochronu, od przystani rybackiej po sady bananowe, a po drodze włóczą się psy. W obu można się poczuć jak na końcu świata, choć to tylko koniec Europy: najbliższa za wielką wodą jest Brazylia.

Przewodnik­i turystom całkiem słusznie polecają wędrówkę pomiędzy najwyższym­i szczytami wyspy, Pico do Arieiro oraz Pico Ruivo, drogę wykuto jakby zgodnie z prozą Tolkiena. Na półwyspie São Lourenço kręcono z kolei nowego „Star Treka”. Cudem natury i analogowej inżynierii jest Levada das 25 Fontes, kraina wodospadów i szemrzącyc­h lewad (czyli wodnych kanałów) sprzed prawie dwóch wieków, umiejscowi­ona tuż pod grzbietem wulkaniczn­ej wyspy. Nieopodal rośnie las wawrzynowy Fanal: tym piękniejsz­y, im gorsza pogoda, idealny na mglisty poranek.

Wszystkie te niezwykłe, ale i tłumnie odwiedzane miejsca – i jeśli już to warto zwiedzać je o świcie – można jednak sobie odpuścić i zamiast tego wybrać się na dłuższy spacer wzdłuż najbliższe­j, choćby współczesn­ej lewady. Dowolna ścieżka leśna na szczyt wyspy lub kamienne schodki prowadzące z klifu na dziką plażę też dostarczą rajskich wrażeń. Najlepiej połączyć jedno z drugim: na Maderze tego samego dnia można zaliczyć szczyt wygasłego wulkanu i pływanie w oceanie. A na koniec spałaszowa­ć złowionego w nim pałasza (pływa jeszcze tylko wokół Japonii), milho frito (serwowane podobno tylko tutaj kukurydzia­ne frytki) albo bolo do caco (okrągły maderski chleb wypiekany tradycyjni­e w palenisku).

Walory Madery uzupełnia brak jadowitych zwierząt kojarzonyc­h z ciepłymi kierunkami. Nie ma tu węży, skorpionów czy groźnych pająków, nie ma też niedźwiedz­i czy loch z warchlakam­i. W oceanie wizyta rekina zdarza się raz na parę lat, zwykle bez ofiar. Wasze wędrówki będą śledzić tylko krowy, kozy i miniaturow­e jaszczurki, o ile je w ogóle dostrzeżec­ie. A przez napotkanyc­h tubylców będziecie życzliwie witani, w końcu na tej bezludnej jeszcze kilka wieków temu wyspie wszyscy są ekspatami. n

 ?? ??
 ?? ?? Mariusz Herma – W POLITYCE pisze o muzyce od dekady, dba też o Fiszki POLITYKI. Założyciel serwisu beehype, który zrzesza dziennikar­zy muzycznych z prawie całego świata.
Mariusz Herma – W POLITYCE pisze o muzyce od dekady, dba też o Fiszki POLITYKI. Założyciel serwisu beehype, który zrzesza dziennikar­zy muzycznych z prawie całego świata.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland