polityka i obyczaje
Jeżeli nie będzie uderzenia się
w piersi i rozliczenia z tego, co się wydarzyło,
zaplanowania zmian personalnych, to PiS popłynie, z PiS-u nic nie zostanie – Krzysztof Ardanowski
dla Polsat News.
W„Plusie Minusie” Kataryna odniosła się do listu otwartego skierowanego do prezesa PiS: „Profesor Nowak, analizując osiem ostatnich lat rządów Prawa i Sprawiedliwości, doszedł bowiem do wniosku, że PiS przegrał wcale nie dlatego, że w niepohamowanej pazerności na władzę, stołki i pieniądze przebił każdy z poprzednich rządów i (prawdopodobnie) wiele kolejnych, ale dlatego, że był w tym za mało radykalny i niewystarczająco skuteczny. Jeśli taka jest na intelektualnym zapleczu prawicy diagnoza przyczyn wyborczej porażki, spadających sondaży i ogólnie niewesołej perspektywy na najbliższą przyszłość, to znaczy, że nie tylko prezes stracił słuch społeczny. A prawica może mieć jeszcze długo problem z odzyskaniem wpływu na rzeczywistość”. I niech tak pozostanie.
Andrzej Stankiewicz przypomina w komentarzu dla „Newsweeka”, że prezes PiS, choć już nie włada państwem, wciąż decyduje, jakimi ludźmi się otacza: „Nowym szefem delegacji PiS w Parlamencie Europejskim został chamek w futrze z jenota [Dominik Tarczyński]. Do Brukseli wybierają się także łajdacki bulterier [Jacek Kurski], »Brudna Pała« [Daniel Obajtek] oraz posłanka ze sterczącym palcem [Joanna Lichocka]. (…) Nie ma co załamywać rąk. Wszak zarzut, że Kaczyński zastępując profesorów [Legutkę i Krasnodębskiego] partyjnymi zakapiorami, obniża poziom euroreprezentacji PiS, może być nietrafiony. Może po prostu prezes postawił na prostotę”. Żeby nie powiedzieć prostactwo.
Dramatyczny apel prof. Andrzeja Zybertowicza na łamach „Sieci”, pisma przodującego w szerzeniu kłamstw i nienawiści: „z punktu widzenia interesów Polski jako całości najlepsze byłoby osiągnięcie jakiegoś minimalnego porozumienia wszystkich kluczowych stron. (…) Przecież nie chcemy przedłużającego się chaosu, który prędzej czy później podetnie zdolność naszej gospodarki do rozwoju (…). Przecież nie chcemy się bez końca nawzajem zaszczuwać, zastraszać, a nawet doprowadzać do aktów rozpaczy w reakcji na przemoc ze strony władzy. Polska jest zbyt wielką sprawą, aby być zakładnikiem politycznie nakręcanej spirali nienawiści”. Pisowscy profesorowie wyraźnie mają dość.
Politolog prof. Rafał Chwedorczuk podpowiada PiS-owi („Angora”): „Gdy zachodnia prawica sprzeciwia się nieograniczonej emigracji, to nie robi tego w imię Boga, ojczyzny, tradycyjnego społeczeństwa, lecz w imię obrony oświeceniowych wartości: tolerancji, liberalizmu, indywidualizmu, praw kobiet. PiS musi wziąć pod uwagę, że nasze społeczeństwo będzie się zmieniać (…). Będzie bardziej indywidualistyczne. Dlatego Prawo i Sprawiedliwość musi przejść transformację większą niż w latach 2011–2015. Pytanie tylko, czy będzie chciało i czy potrafiłoby to zrobić”. Na razie prezes Kaczyński ogłosił, że jest na TAK. Zobaczymy.
Jan Wróbel („DGP. Magazyn na Weekend”) krytycznie patrzy na całą scenę polityczną: „Obecny rząd lekceważy potrzebę budowy patriotycznej więzi górującej nad sporami partyjnymi – dowodzi tego absurdalna polityka podsycania honorowych potyczek z prezydentem Dudą. Tyle że nawet gdyby na czele PO stała siostra Faustyna, to z opozycją wyzywającą rząd od agentury niemieckiej wiele by nie pogadała. Pewno zresztą okazałoby się, że pod koniec życia pisała raporty nie dla Jezusa, lecz dla Gestapo”. Widać, że symetryzm autora osiągnął stan całkowitej bezradności.
Analizując stan przygotowań PiS do wyborów samorządowych, Piotr Semka („Do Rzeczy”) zauważa: „sondaże nie wskazują, by fala rozczarowania rządami centrolewu była stosunkowo duża. Owszem, jakieś tąpnięcie w nastrojach wyborców może nastąpić, ale jeśli już, to raczej jesienią lub może nawet w przyszłym roku. Tak czy inaczej, jeśli PiS zakładał, że wybory samorządowe będą pierwszą okazją do policzenia się z Tuskiem, to na to jest chyba za wcześnie”. Najpierw PiS musi policzyć się z samym sobą.
W„Najwyższym Czasie!” szef pisma Tomasz Sommer wyjaśnia: „Co więc trzeba robić, aby wolnościowcy doszli do władzy? Trzeba (…) uciec od centrum, od linii środkowej boiska, wedrzeć się w pole karne i w końcu zacząć strzelać gole. A wstępem do tego strzelania goli może być znów kampania unijna, tym razem sensowna i z dopasowanymi kandydatami. Najnowsze badania pokazują, że już ponad 30 proc. Polaków ma dość Unii Europejskiej. Trzeba dowartościować ten elektorat poprzez pokazanie, że te emocje będą mieć reprezentację polityczną, trzeba go zwiększyć i tą drogą odbić PiS-owi prawicę”. Marzyciel.
W„Przeglądzie” Jan Widacki pokpiwa z Andrzeja Dudy: „nasz prezydent, mając od zawsze ograniczone zaufanie do Europy, przy groźbie zasadniczej zmiany kierunku polityki zagranicznej USA, postanowił oprzeć bezpieczeństwo Polski na zupełnie nowych sojuszach. Z Nigerią, Kenią, Rwandą i Tanzanią. (…) Jeśli wierzyć relacjom ze stron Kancelarii Prezydenta, podróż zakończyła się pełnym sukcesem”. Na szczęście tym razem obyło się bez dowcipów o ludożercach.