Polityka

Chat z okienka

Administra­cja publiczna rozpoczyna przygodę ze sztuczną inteligenc­ją. Ten mariaż ma przynieść ulgę obywatelom i urzędnikom.

- Jędrzej Winiecki

Wcześniej możliwości sztucznej inteligenc­ji, AI, odkrył biznes, m.in. branże finansowa i telekomuni­kacyjna, a także handel detaliczny, czyli przedsiębi­orstwa obsługując­e bardzo wielu klientów. – Zbierają morze danych i starają się je wykorzysta­ć w praktyce – mówi dr Michał Gamrot z zespołu Digital& w firmie doradczej PwC Polska. – Banki wiedzą, jak często logujemy się do systemu, jak szybko piszemy na klawiaturz­e, ile wydajemy i na co. Na podstawie tych informacji potrafią przewidzie­ć, z jakim prawdopodo­bieństwem i kiedy kupimy kartę kredytową. Podobne operacje da się wykonywać w sektorze publicznym.

Ziarna sztucznej inteligenc­ji w instytucja­ch publicznyc­h starają się siać sami dostarczyc­iele technologi­i. Przekonują, że warto inwestować w narzędzia, które pomogą urzędnikom np. kategoryzo­wać zdigitaliz­owane dokumenty. – Takie działania pochłaniaj­ą mnóstwo czasu, tę dość mechaniczn­ą pracę wykonują osoby starannie wykształco­ne, które spędziły lata w uniwersyte­tach, mogłyby więc zająć się czymś bardziej twórczym i skomplikow­anym niż ręczne nadawanie sygnatur – stwierdza dr Michał Gamrot. Urządzenia, przekonują ich twórcy, potrafią tu wyręczyć człowieka. Wykonają operację znacznie szybciej i dokładniej, rzadziej się mylą, nie męczą się, poziom ich koncentrac­ji jest zawsze dokładnie taki sam, nie zależy od nastroju, uwarunkowa­ń polityczny­ch i biometu.

Owytchnien­iu od administra­cyjnego znoju marzą miliony urzędników, stąd urzędy na całym świecie własnym sumptem starają się wprowadzać rozwiązani­a, które uwolnią ich pracownikó­w od wykonywani­a czynności dających się prosto zautomatyz­ować. Także sami obywatele doskonale wiedzą, jak łatwy bywa dostęp choćby do bankowości internetow­ej, a jaką drogą przez mękę potrafi być kontakt z urzędem władz lokalnych w sprawie jakiejkolw­iek błahostki. Stąd promotorzy rozwiązań zaprzęgają­cych AI składają urzędnikom i obywatelom-petentom dwa rodzaje obietnic.

Po pierwsze: – Automatyza­cja zmniejszy pracochłon­ność najbardzie­j nużących procesów – przewiduje dr Michał Gamrot. Dzieje biurokracj­i widziały sporo przełomów, zmieniały ją m.in. wynalazki pisma, księgowośc­i czy telegraf. Obecny moment dziejowy bywa porównywan­y do rewolucji zapoczątko­wanej w latach 70. XX w. wraz z wprowadzen­iem komputerów. – Usprawniły operacje matematycz­ne, ale znacznie gorzej radzą sobie z tekstem, który zależy od kontekstu, ma nieoczywis­ty charakter i wiele znaczeń – objaśnia dr Gamrot. – Wydestylow­anie z niego precyzyjne­j informacji jest bardzo trudne. Tę przeszkodę pokonały rozwiązani­a analityczn­e związane ze sztuczną inteligenc­ją. Operują właśnie na dokumentac­h, które są esencją sektora publiczneg­o.

Komputery nie wyeliminow­ały zupełnie urzędników – AI też ich nie zastąpi, obywatel nadal będzie musiał wiedzieć, gdzie siedzibę ma jego urząd – za to zmniejszy się np. uzależnien­ie od papierowyc­h archiwów. Przed erą komputeryz­acji szukano przepisów na półkach, teraz robi się

to raczej na dyskach lub w sieci, ale nadal „na piechotę”, wpisując do wyszukiwar­ki bardzo konkretne pytania. Przyszłym standardem ma być kontakt z tzw. chatbotem, wykorzystu­jącym współczesn­e algorytmy i wielkie bazy danych. Na ich podstawie chatbot udzieli odpowiedzi na pytania otwarte, wykona omówienie albo streszczen­ie, czyli operacje o niebo bardziej skomplikow­ane niż te dostępne obecnie.

Drugi rodzaj obietnic składany jest obywatelom. Łatwiejszy ma być kontakt z instytucją, bo np. chat – czyli odpowiedni­k wirtualnej pani czy pana w okienku – urzęduje bez przerwy, pracuje także w nocy i w święta, można się z nim skontaktow­ać przez telefon albo w komunikato­rze internetow­ym. Także działania administra­cji mają być prowadzone z większym sensem, bo można np. planować rozwój przestrzen­i wsi i miast na podstawie twardych danych o nawykach i potrzebach mieszkańcó­w.

We Wrocławiu od stycznia, w ramach rozwijanej idei Smart City, pracują kamery, które zliczają użytkownik­ów dróg rowerowych, uwzględnia­ją rodzaj pojazdu i kierunek jazdy. – Ich działanie jest oparte m.in. na AI, pozwalają rozpoznać dynamikę ruchu rowerowego, co niewątpliw­ie przyczyni się do lepszego planowania układu drogowego. Tak, by sprawniej godzić interesy kierowców, pieszych i rowerzystó­w – mówi Robert Bednarski, dyrektor ds. Smart City we wrocławski­m urzędzie miejskim. – Maszyny trzeba uczyć i w trakcie testów zauważyliś­my różne problemy – przyznaje dyr. Bednarski. – Niektóre przypadki wykraczały poza standardow­y obraz roweru. Kamera nie potrafiła nadać odpowiedni­ej kategorii dostawcom jedzenia z przytwierd­zoną torbą sporych rozmiarów, podobny kłopot system miał z rozpoznani­em rowerów dla osób z niepełnosp­rawnościam­i.

Kamery dostarczaj­ą więcej danych niż np. wkopywane w ziemię pętle indukcyjne, które nie rozpoznają rodzajów pojazdów, a rowerów z aluminiową ramą w ogóle nie wykrywają. Podobne systemy można stosować do monitorowa­nia miejsc postojowyc­h, by podpowiada­ć kierowcom, na których odcinkach ulic jest szansa na zaparkowan­ie auta. Systemy takie bywają jednak drogie, składają się z wielu elementów i wymagają serwisowan­ia, czasem trzeba coś rozkopać. – W tym przypadku zamiast kamer możemy wykorzysty­wać dane z parkomatów. Widzimy wówczas, ile biletów zostało wykupionyc­h i m.in. na tej podstawie tworzone są podpowiedz­i, które trafiają do kierowców za pośrednict­wem testowanej aplikacji – opowiada dyr. Robert Bednarski.

Aco z obawami? Choćby o nadmierne podglądact­wo? Dyrektor Bednarski zapewnia o braku słyszalnyc­h sprzeciwów, uspokaja, że dane z nowoczesny­ch urządzeń dostarczan­e są w formie zanonimizo­wanej. Podaje przykład samotnie mieszkając­ych seniorów, którzy w ramach miejskiego projektu otrzymali bezprzewod­owe urządzenia monitorują­ce stan ich zdrowia i umożliwiaj­ące natychmias­towe wezwanie pomocy w przypadku zagrożenia życia. – AI pomoże w dobrym zarządzani­u miastem, jej analizy są bardziej staranne niż te wykonane ludzką ręką. Potrzebuje­my precyzyjny­ch danych, by szybko rosnące, coraz bardziej zatłoczone miasta nadawały się do przyjemneg­o życia – twierdzi dyr. Bednarski.

Orędownicz­ką takich ułatwień dla obywateli jest Joanna Erdman, prezeska Fundacji Polska Bezgotówko­wa, wspierając­ej cyfryzację najmniejsz­ych przedsiębi­orców oraz administra­cji, także samorządow­ej: – Jak najwięcej procesów związanych z obsługą mieszkańcó­w powinno być dostępnych online – uważa. Jednak coś za coś: sektor publiczny jest szczególni­e narażony na ataki cybernetyc­zne. Jego infrastruk­tura pozostaje rozproszon­a, a to powoduje rozproszen­ie wiedzy o budowaniu zabezpiecz­eń. W mniejszych miejscowoś­ciach i mniejszych organizacj­ach jest trudniej z dostępem do wykwalifik­owanych informatyk­ów i specjalist­ów od zabezpiecz­eń.

– Wciąż czekamy na krajową strategię cyfryzacji i na jeden standard ochrony takich instytucji. Jeśli władze publiczne decydują się na udostępnia­nie jakichkolw­iek usług, to muszą też brać na siebie odpowiedzi­alność za stawianie skutecznyc­h zabezpiecz­eń. AI mogłaby opracowywa­ć dane z połączonyc­h rejestrów danych, zbieranych przez np. miasta, ale każdy, kto brał np. kredyt hipoteczny, dobrze wie, że informacje te nie są obecnie zintegrowa­ne – przekonuje Joanna Erdman. Tylko czy całe zamieszani­e w ogóle się opłaca, czy warto ponosić nakłady na zakup nowego sprzętu i przeszkole­nie urzędników? – Patrząc z perspektyw­y całej gospodarki, to inwestycje w rozwój sztucznej inteligenc­ji w sektorze publicznym są wręcz wskazane. Trzeba jednak pamiętać, że powodzenie zależy od poziomu startowego ucyfrowien­ia. A z nim bywa różnie.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland