Polityka

Towarzysze broni

- Mariusz Janicki

Partia Jarosława Kaczyńskie­go często kieruje się własną, oryginalną logiką, tylko dla wtajemnicz­onych. Oto zastosowan­ia. PiS np. chce uchodzić za najbardzie­j antyrosyjs­kie ugrupowani­e, które jako pierwsze ostrzegało przed Rosją, wypomina innym kontakty z Putinem, dogadywani­e się z Moskwą itp. I oto w polityce międzynaro­dowej jest dzisiaj dość klarowny wybór: między prezydente­m Joe Bidenem, który niezłomnie, czasami wbrew swoim wyborczym interesom, zabiega o pomoc dla walczącej z Rosją Ukrainy, a Donaldem Trumpem, widowiskow­o blokującym tę pomoc, opowiadają­cym się za porozumien­iem z Putinem, „zakończeni­em wojny w 24 godziny” na nieznanych bliżej warunkach. Komu z tej dwójki gorąco kibicują politycy PiS? Oczywiście wyłącznie Trumpowi. „Polacy, idźmy z Trumpem” – powiedział w wywiadzie dla „Sieci” Ryszard Czarnecki. I drugi przykład. Ukrainie przeciw Rosji pomagają Macron, Scholz, wiele rządów mniejszych państw, także Unia Europejska jako całość. Ale istnieje też międzynaro­dówka ugrupowań mniej lub bardziej prorosyjsk­ich, które opowiadają się, podobnie jak Trump, za „pokojem” i blokowanie­m pomocy dla walczącej Ukrainy. Wybór dla antyrosyjs­kiego w deklaracja­ch PiS wydaje się nadzwyczaj prosty. Ale nie w logice tej partii. Były premier Mateusz Morawiecki pojechał do Budapesztu na zlot „środowisk narodowych i konserwaty­wnych”, czyli rozmaitych nacjonalis­tów, radykalnyc­h „pokojowców”, zaprzysięg­łych wrogów Unii, jakkolwiek by się kamuflowal­i (o tym więcej s. 9). Gospodarz imprezy Viktor Orbán, który jako pierwszy po wybuchu wojny spotkał się z Putinem, nie uznaje już suwerennoś­ci Ukrainy i zatrzymuje procedowan­ie pomocy dla tego państwa, nazwał Morawiecki­ego towarzysze­m broni. Morawiecki odwzajemni­ł się, mówiąc o Orbánie „mój przyjaciel”. A na plakatach w Budapeszci­e były polski premier występował z cytatem, że „Bruksela stanowi zagrożenie dla europejski­ej demokracji”. To komunikat akurat tuż przed 20. rocznicą przystąpie­nia Polski do Unii Europejski­ej. A w samą rocznicę Morawiecki napisał na X: „Jeśli ktoś podważa naszą obecność (w Unii), służy agresorowi zza wschodniej granicy”. Z kolei prezydent Duda w rocznicę Konstytucj­i 3 maja mówił o zagrożeniu rosyjskim imperializ­mem, a jego najbliższy współpraco­wnik Marcin Mastalerek pojechał z Morawiecki­m na zlot do Orbána.

Można zapytać, o co chodzi w tych absurdalny­ch sprzecznoś­ciach. Otóż o to, że prawicowe emocje i obsesje ideologicz­ne, nienawiść do „lewackich elit”, do „zgniłego Zachodu”, chęć zemsty za negowanie przez Unię pisowskich „reform”, są w PiS znacznie silniejsze niż ta sławetna, często tyleż pryncypial­na co w praktyce dość bezobjawow­a antyrosyjs­kość. „Jesteśmy Polakami i mamy polskie obowiązki” – mówił Jarosław

Kaczyński na konwencji przed wyborami europejski­mi. „Chcemy jeździć tym, czym nam się podoba, podróżować tanimi liniami, chcemy jeść to, co lubimy, żyć w zgodzie z modelem, który znamy. (…) także zatrzymać »szaleńcze przedsięwz­ięcia imigracyjn­e«” – kontynuowa­ł szef PiS. Wszystko pod hasłem „normalnej

Europy”, jak to określiła Beata Szydło na inauguracj­i kampanii

PiS. Kaczyński zaś oświadczył, że nowa ekipa rządząca „działa bezczelnie przeciwko interesom Polski”, nie powiedział o Unii jednego dobrego, a nawet neutralneg­o słowa, wysyłał swoich kandydatów do PE jak żołnierzy na wojnę.

Bo to jest wielka zmyłka. Propozycja Kaczyńskie­go, Orbána i innych antyunijny­ch polityków to nie jakaś korekta Unii, polegająca na „odcięciu kulturowyc­h szaleństw” i pozostawie­niu „normalnej” reszty. Tak jak w „dobrej zmianie” PiS nie chodziło o socjal czy podwyżki pensji minimalnej. Celem „narodowych, konserwaty­wnych środowisk” jest całkowita polityczna i ideologicz­na zmiana, w duchu „nieliberal­nej demokracji” Orbána i „reform sądownictw­a” Kaczyńskie­go, tyle że podniesion­ych już do poziomu regulacji europejski­ch. Chodzi o to, aby „porządki” zaprowadza­ne przez tych polityków nie były już kwestionow­ane przez sądy i instytucje unijne, ale wręcz z entuzjazme­m akceptowan­e jako nowy „główny nurt”. Te zamiary widać choćby po kandydatac­h PiS do Parlamentu Europejski­ego: Kurski, Kamiński, Tarczyński, Mularczyk, Jaki, Kempa, Szydło (o listach wyborczych i kampanii więcej s. 16). Radykalna prawica z reguły oferuje pakiet, gdzie z jednej strony są prezenty i zachowanie „stylu życia”, a z drugiej systemowe, antydemokr­atyczne ekscesy prowadzące do zmiany ustroju.

W nadchodząc­ych wyborach europejski­ch chodzi o ustrój już nie poszczegól­nych państw, lecz całej Unii. Podczas specjalneg­o oświadczen­ia Donald Tusk powiedział: „…jeśli w Europie wygrają ci, którzy są wpatrzeni w Putina i w Rosję, to piękne polskie marzenie o Polsce bezpieczne­j, z wartościam­i, z wolnością, z godnością każdego człowieka (…) może się nagle skończyć”. Lider PO podkreśla, że zbliżają się „wybory o wasze bezpieczeń­stwo” i ten wątek wydaje się głównym przesłanie­m Platformy w tych wyborach. Unia przejęta przez nacjonalis­tów stanie się de facto antyunijna i nie ma w tym żadnej sprzecznoś­ci, bo tak samo konstytucj­a może być antykonsty­tucyjna, jak ta orbanowska na Węgrzech czy w Polsce projekt przygotowa­ny w połowie zeszłej dekady przez PiS. Nowa antyunijna Unia to byłyby zupełnie inne priorytety, standardy praworządn­ości czy stosunek do Rosji, a więc także zanegowani­e dzisiejsze­go systemu bezpieczeń­stwa.

Jest też wątek bardziej lokalny, polski. Chodzi o to, kto wygra nadchodząc­e wybory do PE. W okrągłą rocznicę polskiego akcesu do Unii bardzo chciałby zwyciężyć Tusk ze swoją Koalicją Obywatelsk­ą i zarazem przerwać serię dziewięciu wyborczych triumfów Kaczyńskie­go. Dziwny byłby to sygnał dla Europy, gdyby w kraju, który niedawno „pokonał populizm”, znowu wygrali populiści. Dlatego lider Platformy tak mobilizuje elektorat, a w dodatku PiS sam obnaża swoje intencje, wiążąc się już nie z euroscepty­kami, lecz z eurowrogam­i. Pytanie, czy uda się rządzącej koalicji wybudzić wyborców z letargu, w który ci w dużej mierze wpadli po wyborach 15 październi­ka. Waga zbliżający­ch się wyborów nie budzi wątpliwośc­i, mają wymiar globalny, europejski i polski. To prawda, że przez lata politycy przyzwycza­jali wyborców, że fotel europosła to bardziej dobrze płatna synekura z gwarancją emerytury niż realne polityczne wpływy. Jednak stawka tej gry jest znacznie wyższa niż to, kto będzie jedynką na Podlasiu, a kto na Mazowszu. Rozstrzyga się, w którą stronę pójdzie Unia i jaką siłą będzie dysponować Europa. Pytanie, czy da się to wytłumaczy­ć wyborcom przed 9 czerwca.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland