Fala poniżej pasa
Długie spódnice mogą tworzyć wokół noszącej aurę tajemnicy, luksusu czy wolności – co kto woli. I pewnie dlatego to najmodniejsza obecnie długość.
Wmaju jak w raju – głosi polskie przysłowie ludowe i dotyczy to także mody. Jest to z pewnością jej ulubiony sezon. Już nie jest tak zimno i kapryśnie, żeby ubrania przede wszystkim musiały nas chronić przed aurą, a nie robi się jeszcze tak upalnie, żeby myśleć o wszystkim, z wyjątkiem materiału dodatkowo rozgrzewającego ciało. Można nosić się długo, średnio, krótko – różni projektanci podpowiadają różnie, teraz jednak słuchamy przede wszystkim tych, którzy suflują fasony długie. Szczególnie poniżej pasa. Bo długość to jest to, czego chcemy w tym czasie najbardziej, także jeśli chodzi o odpoczynek – wszak sam maj zaczyna się trwającym nawet tydzień weekendem i kończy kolejnym świętem, który czas wolny wydłuża.
Długie spódnice – jak choćby z kolekcji domu mody Marni, gdzie proponuje się je w formie kolumny sięgającej kostek – dają poczucie elegancji. Albo nonszalancji oraz tęsknoty za latami 90., bo na wybiegu
Marni modelki może i miały spódnice do ziemi, ale nad nimi kilka centymetrów gołego brzucha, zakończonego golfem bez rękawów.
Są też formy luźniejsze i mniej odkrywające. Diane von Furstenberg proponuje np. model, z jakiego jest najbardziej znana od lat 70., czyli kopertowy. Spódnica czy sukienka tak uszyta jest dużo mniej zobowiązująca. Jak podkreślają krytycy mody i autorzy kolumn w tych sprawach doradzających, długość maksi jest też świetna do pracy, oczywiście w bardziej stonowanej kolorystyce, materiałach jedwabnych i wełnianych (to chyba na spotkanie z zimnymi ogrodnikami w drugiej połowie maja…). Kto zaś ma ochotę na zacniejszą kubaturę spódnicy, niech się zainspiruje kolekcją haute couture luksusowej marki Elsa Schiaparelli – tutaj królują modele o linii truskawki, a materiał pewnie trzeba lekko unieść, gdy stawiamy bardziej zamaszysty krok. Trochę jak w bajkach, trochę jak na balach, trochę jak na galach. Wszak maj, moda i maksi to nie tylko wersja codzienna.
W pierwszy poniedziałek tego miesiąca odbyła się słynna Met Gala, nazywana czasami modowymi Oscarami. To jedno z tych wydarzeń, w których przenikają się moda z kulturą, bo wernisaż w nowojorskim Metropolitan Museum of Art poprzedza wielki pokaz wyobraźni i krawiectwa, a modelami przechadzającymi się po schodach budynku są gwiazdy kina, muzyki i mecenasi kultury. Dominująca długość to ta do ziemi, często materiał wzięty do uszycia jednej kreacji starczyłby na kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt strojów codziennego użytku, ale kto by tam liczył. W święta przecież należy sobie dogadzać – to przecież zawsze widać na naszych stołach i po porcji maksi grillowanego obiadu serniczek też się zmieści. Met Gala to także opowiadanie historii przez modę oraz kupowanie dusz followersów na Instagramach i TikTokach, i negując marnotrawstwo i zbytek, można podpatrzeć to i owo. A potem, zgodnie z popularną zasadą mody cyrkularnej, kupić podobną w stylu spódnicę w second handzie lub przytulić podczas koleżeńskiej wymianki ubrań.
Kogo nie interesuje moda karnawałowa, a jedynie wieczorowa, zawsze może poczekać kilka dni na początek festiwalu w Cannes – jedni jadą tam oglądać najnowsze dzieła mistrzów (o palmę pierwszeństwa walczą w tym roku choćby David Cronenberg, Francis Ford Coppola i Andrea Arnold), a inni – żeby to ich oglądano. Przejście się po czerwonym dywanie w drodze na pokaz galowy to często główny powód obecności tej czy innej sławy, a domyślna długość kreacji to właśnie maksi. Jest to też długość najbezpieczniejsza, bo zakrywająca buty – kilka lat temu głośno wszak było o tym, że na czerwony dywan nie wpuszczano kobiet bez obcasów. Decyzja organizatorów spotkała się z ogromną krytyką, na jednej z kolejnych edycji aktorka Kristen Stewart demonstracyjnie zdjęła buty i przespacerowała się przed szpalerem fotografów po domowemu, czyli boso. A kto nie ma jej odwagi oraz agentów prasowych i menedżerów mogących ją wybronić przed konsekwencjami takiego gestu, może włożyć buty, jakie chce, i zakryć co trzeba długą spódnicą właśnie. Bo pod nią to już naprawdę nikt nie zajrzy. n