DO SEEFELD
ale są to tylko plotki. Ja zawsze mam w tej kwestii takie samo nastawienie: do końca sezonu koncentruję się tylko i wyłącznie na swojej pracy. Po mistrzostwach świata w Seefeld zacznę rozmawiać z Polskim Związkiem Narciarskim i albo przedłużę umowę, albo podejmę pracę gdzie indziej – mówił Horngacher podczas Turnieju Czterech Skoczni, co właściwie nic nie wnosi w sprawie jego przyszłości.
Decyzja po Seefeld
W Polskim Związku Narciarskim na razie wszyscy są jednak spokojni, przynajmniej oficjalnie. Mają argumenty, ale czy to wystarczy, aby przekonać Horngachera do pozostania w Polsce? Nie wiadomo. Adam Małysz, dzisiaj dyrektor w PZN, który od początku stał murem za kandydaturą Horngachera, a teraz pracuje z nim najbliżej ze związkowych działaczy, też czeka na oficjalne wieści. – Stefan nie dostał żadnej oferty od Niemców. Siądziemy po mistrzostwach świata – potwierdza wersję Tajnera „Orzeł z Wisły”. Warto pamiętać jeszcze o jednej sprawie: Horngacher, podpisując roczny kontrakt, chciał nie tylko mieć po sezonie otwarte różne możliwości, ale też argument w rozmowach z PZN, gdyby potrzebował zwiększyć nakłady na kadrę. A te cały czas rosną, bo Polska już stała się jedną z tych drużyn, które wyznaczają trendy w świecie skoków. Inwestycje w technologie, sprzęt, badania samych skoczków są na najwyższym poziomie, ale Austriak jest znany z dbania o szczegóły i pewnie ma już kolejne pomysły na rozwój. PZN, któremu większość innych związków sportowych może zazdrościć długiej listy sponsorów, ma jednak odpowiednie środki, żeby zapewnić Horngacherowi wszystko, czego chce. Wszystko więc zależy od jego decyzji. A tę poznamy w marcu, już po mistrzostwach świata w Seefeld.