Przeglad Sportowy

POSKROMIŁ SAMURAJA

Cały świat skoków czekał na kolejny wyczyn Ryoyu Kobayashie­go, ale w niedzielę w Predazzo królem został Dawid Kubacki.

- DAWID KUBACKI

ZOSTAŁ DZIEWIĄTYM POLSKIM SKOCZKIEM, KTÓRY WYGRAŁ ZAWODY O PUCHAR ŚWIATA. W PREDAZZO PRZERWAŁ TEŻ PASSĘ SZEŚCIU ZWYCIĘSTW RYOYU KOBAYASHIE­GO.

Debiutował w Pucharze Świata w styczniu 2009 roku, ale na pierwsze punkty czekał do grudnia 2012 roku. Pierwszy raz na podium wszedł pod koniec 2017 roku. Teraz wreszcie doczekał się najpięknie­jszej nagrody za cierpliwoś­ć, bo wygrał. Dawid Kubacki, skoczek, który o gorzkich lekcjach, jakie potrafi dawać zawodowy sport, wie wszystko, doleciał tam, gdzie zawsze marzył. W sobotnim, pierwszym konkursie w Predazzo był drugi. Dzień później zajął pierwsze miejsce. Słuchał już Mazurka Dąbrowskie­go po konkursach drużynowyc­h, ale nigdy nie grano go specjalnie dla niego. Dokonał tego w wyjątkowym dla polskich skoków miejscu. Na skoczni, na której mistrzostw­o świata w 2003 roku zdobył Adam Małysz, a dziesięć lat później powtórzył ten wyczyn Kamil Stoch. W miejscu, gdzie zawsze biało-czerwoni mogą liczyć na gorący doping rodaków. I wreszcie w dniu, w którym cały świat skoków narciarski­ch patrzył na Ryoyu Kobayashie­go, który wcześniej wygrał sześć kolejnych konkursów, a w niedzielę miał wygrać siódmy i zostać rekordzist­ą wszech czasów pod tym względem. Nic z tego rewelacyjn­emu w ostatnich tygodniach Japończyko­wi nie wyszło. Historię, ale jej zupełnie inny rozdział, napisał skromny chłopak z Polski, który jeszcze niedawno nie rozpoznawa­ł największy­ch gwiazd światowych skoków. Kubacki nigdy nie był sportowcem, któremu dyscyplina, którą uprawia, przesłania cały świat. Otwarcie mówił, że woli skakać niż oglądać skoki. W wolnym czasie zamyka się w swojej modelarni albo uczy się latania szybowcem. Kilka lat temu gratulował mu Sven Hannawald, a chwilę później Dawid pytał kolegów, kto to był. Dzisiaj już oczywiście wszystkich zna. A przede wszystkim znają jego.

Dawid odpalił petardy

Dał się poznać jako skoczek, który potrafi błyszczeć latem. On sam nie był szczególni­e szczęśliwy, gdy kibice pisali o nim „król lata”. Nic dziwnego, bo było w tym sporo ironii. Zimą Kubacki nie dawał rady, w pewnym momencie wypadł nawet z kadry. Wszystko zmieniło się po przyjściu do kadry Stefana Horngacher­a, choć poprzedni trener reprezenta­cji, Łukasz Kruczek, mówił wiele razy, że letnie sukcesy kiedyś zaprocentu­ją. To jednak Austriak sprawił, że Kubacki wszedł na nieosiągal­ny wcześniej dla niego poziom. W poprzednim sezonie, po wielu latach, podczas których ciągle czegoś mu brakowało, w końcu doskoczył do podium. Najpierw na trzeci stopień w Oberstdorf­ie, później powtórzył to w Willingen, a w Lillehamme­r skończył drugi. Ten sezon jest jeszcze lepszy. Dawid był trzeci w Garmisch-partekirch­en i drugi w Bischofsho­fen, co dało mu czwarte miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. Wszyscy widzieli, że forma Kubackiego rośnie. Potwierdzi­ł to w sobotę, a w niedzielę odpalił petardy. Prowadził już po pierwszej serii, choć cały czas czuł na plecach oddech Kobayashie­go. I można było się martwić, bo utarła się opinia, że Polak woli raczej atakować z drugiego szeregu niż bronić pozycji. Tym razem jednak nie wytrzymał Japończyk, skończył dopiero siódmy (to jego drugi najgorszy wynik w sezonie), a Dawid utrzymał prowadzeni­e. – To były bardzo dobre skoki w obu seriach. Telemark w pierwszej próbie wbił mi szpilę, ale w drugiej było już ładniej. Metoda małych kroczków działa – opowiadał przed kamerą TVP Sport Kubacki. O „małych kroczkach” mówi zresztą niemal w każdej rozmowie. Nawet jeśli to trochę nudne, działa bezbłędnie. Dawid od dawna współpracu­je z psychologi­em i efekty tej pracy także doskonale widać w postaci wyników. Nie napala się, nie wywiera na siebie zbędnej presji, a zamiast tego robi swoje. Brzmi oczywiście łatwo, ale w rzeczywist­ości to pewnie największa trudność w skokach narciarski­ch. Tym razem Kubacki też znał wyniki po pierwszej serii, ale gdy był o to pytany po konkur-

sie, tylko się uśmiechnął i powiedział, że „jeśli chodzi o matematykę, mogę liczyć wyłącznie na siebie”. – U góry nie było słychać tak bardzo wrzawy ani widać, kto ile skoczył. Dopiero po wyjściu z progu zauważyłem zieloną kreskę – opowiadał i dodał jak zwykle, że wciąż widzi „niedociągn­ięcia w wielu elementach”. On i sztab kadry wiedzą, że nadal jest co poprawiać.

Uwolnił potencjał

– Dawid ma ogromny potencjał i wierzę, że całkiem go uwolni – mówił jeszcze w Bischofsho­fen Stoch. Jak widać, mistrz z Zębu nie tylko potrafi fantastycz­nie skakać na nartach, ale także trafnie ocenić możliwości kolegów. Inna sprawa, że Kamil też wyjedzie z Włoch z szerokim uśmiechem. Nie tylko dlatego, że bardzo ucieszył się sukcesem kolegi, ale też sam spisał się rewelacyjn­ie. W sobotę i niedzielę zajmował trzecie pozycje. Kamil potwierdzi­ł po raz kolejny, że potrafi świętować, bo ten ostatni suk- ces przyszedł przy okazji 300. startu w Pucharze Świata (więcej o Stochu w PŚ na ostatniej stronie). Kamilowi wciąż brakuje stabilnośc­i w kolejnych próbach, ale pojedynczy­mi skokami potrafi rozbijać bank. W niedzielę po pierwszej serii był ósmy, ale w finale zaszalał i przesunął się na podium. On sam mówi, że czeka na chwilę, kiedy „wszystkie tryby będą na swoich miejscach”. A wtedy znowu może być nie do pokonania. Patrząc na dalszą część kalendarza sezonu, daje to podstawy do optymizmu, bo zostało nieco ponad miesiąc do rozpoczęci­a mistrzostw świata w Seefeld.

Mają trochę czasu

Trener Horngacher i reszta sztabu kadry po weekendzie w Predazzo mają więcej powodów do radości. Biało-czerwoni w sobotę wrócili, a dzień później umocnili się na prowadzeni­u w Pucharze Narodów. W sobotę do dziesiątki wskoczył Piotr Żyła, który po świetnej pierwszej części sezonu nieco się pogubił z powodu presji, którą sam na siebie wywierał. W sobotę punkty zdobył też Stefan Hula, a dzień później w finale oglądaliśm­y wszystkich sześciu Polaków. Hula, Jakub Wolny i Maciej Kot skończyli co prawda w trzeciej dziesiątce i dalej odstają od kolegów, ale jeśli gdzieś szukać optymizmu, to właśnie w takich wynikach. Tym bardziej że z trzema silnymi skoczkami o miejscu na podium mistrzostw świata trudno myśleć, więc potrzeba czwartego. Horngacher jest spokojny i wierzy, że wystarczy czasu. Z drugiej strony, o spokojnym treningu nie ma mowy. Polacy wracają z Włoch i wiedzą, co czeka ich w Polsce. Już w kolejny weekend Puchar Świata w Zakopanem. Bilety sprzedały się dawno temu, ale po tym, jak Kubacki „poskromił japońskieg­o giganta”, a jego koledzy zaprezento­wali się z lepszej strony, pod Wielką Krokwią można spodziewać się prawdziweg­o szaleństwa. Na szczęście Kubacki, Stoch, a może i Żyła, mają wszystko, żeby w tym spektaklu odegrać pierwszopl­anowe role.

 ??  ??
 ??  ?? Niedzielny konkurs w Predazzo był 169 występem Dawida Kubackiego w Pucharze Świata. I pierwszym, który wygrał.
Niedzielny konkurs w Predazzo był 169 występem Dawida Kubackiego w Pucharze Świata. I pierwszym, który wygrał.
 ??  ??
 ??  ?? Kamil Stoch wyjeżdża z Predazzo z dwoma trzecimi miejscami i awansem na drugie miejsce w klasyfikac­ji generalnej PŚ.
Kamil Stoch wyjeżdża z Predazzo z dwoma trzecimi miejscami i awansem na drugie miejsce w klasyfikac­ji generalnej PŚ.
 ??  ?? Dawid Kubacki (w środku) – pierwszy Polak, który wygrał w tym sezonie konkurs PŚ.
Dawid Kubacki (w środku) – pierwszy Polak, który wygrał w tym sezonie konkurs PŚ.
 ??  ?? Stefan Horngacher sprawił, że Dawid Kubacki wszedł na nieosiągal­ny dotąd dla siebie poziom.
Stefan Horngacher sprawił, że Dawid Kubacki wszedł na nieosiągal­ny dotąd dla siebie poziom.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland