Turniej bez gospodarza
Dwie rozstawione ekipy pożegnały się z Suzuki Pucharem Polski już pierwszego dnia!
Będąca formalnym gospodarzem Legia oraz Stelmet Enea BC Zielona Góra – lider Energa Basket Ligi – są za burtą turnieju w stolicy. W pierwszym sobotnim półfinale zmierzą się Polpharma Starogard Gdański i Arged Bmslam Stal Ostrów Wielkopolski, czyli ekipy, które nie były faworytami czwartkowych ćwierćfinałów. Turniej zaczął się od meczu, w którym Polpharma pokonała Legię 74:67, a jednym z bohaterów zwycięskiej drużyny okazał się Daniel Gołębiowski, który zaledwie 8 dni przed tym spotkaniem obchodził 21. urodziny. W ćwierćfinale co prawda nie ustrzelił „oczka” i zagrał poniżej średniej z całego sezonu, ale trafił kluczowy rzut z dystansu w ostatniej minucie. Przed nim gigantyczna wcześniej przewaga gości zmalała do zaledwie dwóch punktów i zwycięstwo wydawało się być na wyciągnięcie ręki legio- nistów. A jednak „Gołąb” wyrzucił ich za burtę. – Trenuję, by trafiać takie rzuty – powiedział skromnie. Zacięta końcówka meczu to i tak mały sukcesik Legii, bo długo przebieg meczu na nią kompletnie nie wskazywał. Choć w tabeli Energa Basket Ligi te ekipy są sklasyfikowane obok siebie, to przewaga Polpharmy długo nie podlegała dyskusji i w pewnym momencie wynosiła aż 22 punkty! – Mamy takie powiedzenie w mojej Macedonii: „Jeśli dasz bosemu swoje buty, to potem go nie dogonisz” – stwierdził trener Legii Tane Spasev. Dodał, że nie czuje, by jego zespół był gospodarzem, bo w Arenie Ursynów nie gra na co dzień. W większości meczów ligowych występowała na Bemowie. W drugim ćwierćfinale prezentująca się ostatnio słabo lub co najwyżej przeciętnie drużyna z Ostrowa była lepsza na finiszu starcia ze Stelmetem. Zielonogórzanie przylecieli do Warszawy prosto z Astany, gdzie grali we wtorek w lidze VTB i mogli czyć się zmęczeni nocnymi podróżami do i z Kazachstanu. Ale nie może być to ostateczna wymówka, skoro przeciwnik był osłabiony kadrowo (bez jednego z czołowych graczy Nemanji Jaramaza) i teoretycznie słabszy. Stelmet jeszcze po 30 minutach prowadził, ale w ostatniej ćwiartce zdobył tylko 9 oczek i przegrał 64:71. A z dobrej strony w ważnych momentach pokazał się krytykowany często amerykański obwodowy Mike Scott (12 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst).