Austria zaczęła rosnąć w siłę
W piątek w Willingen konkurs drużynowy. Ostatnio najlepsi byli skoczkowie Anndreasa Feldera. Teraz inni spróbują wrócić do gry.
Trzy dni, trzy konkursy i kwalifikacje – to plan skoczków, przed którymi rywalizacja w Willingen. Weekend rozpocznie się „szalonym piątkiem”, bo zawodników czeka najpierw oficjalny trening (godz. 13:30), konkurs drużynowy (15:45) i kwalifikacje do zawodów indywidualnych, które odbędą się w sobotę i niedzielę. Trzy ostatnie imprezy złożą się na Willingen Five, czyli miniturniej, którego zwycięzca zarobi dodatkowo 25 tysięcy euro. Drużynówka z kolei została przeniesiona z grudnia, kiedy z powodu pogody odwołano zawody w Titisee-neustadt. Ekipa Stefana Horngachera ma więc szansę wrócić na podium po czwartej pozycji w Lahti przed tygodniem. Łatwo nie będzie, bo rywale rosną w siłę. Szczególnie Austriacy, którzy wygrali w Finlandii po raz pierwszy od marca 2017 roku. Po niemrawym początku sezonu podopieczni Andreasa Feldera rozkręcili się i są jednym z głównych kandydatów do złota w rywalizacji drużyn podczas mistrzostw świata, które kilka dni później rozpoczną się w Seefeld. Felder może mieć ból głowy przy wyborze podstawowej czwórki na mistrzostwa świata. Liderem zespołu jest Stefan Kraft i tylko on może być spokojny o miejsce w zespole. O pozostałe trzy miejsca walczy sześciu zawodników. O tego typu dylematach pomarzyć mógłby szkoleniowiec Norwegów Alexander Stöckl. Problemy ze zdrowiem po upadkach w Lahti mają Daniel-andre Tande i Andreas Stjernen (nie wystartująw Willingen). Anders Fannemel jest bez formy, co potwierdza dopiero siódme miejsce w sobotnim Norges Cup w Oslo. Johann Andre Forfang i Robert Johansson przeplatają dobre występy słabszymi. Za-
skakująco dobrze radzi sobie za to Halvor Egner Granerud, który przed rokiem nie znalazł się w kadrze na igrzyska, a teraz jest najrówniej skaczącym z Norwegów. Spore apetyty mają z pewnością również Niemcy, a szczególnie Werner Schuster, który po sezonie żegna się z kadrą. Brakujące złoto mistrzostw świata z drużyną byłoby kapitalnym zwieńczeniem jego jedenastoletniej przygody z niemiecką reprezentacją. – Rywalizacja będzie stała na bardzo wysokim poziomie i najmniejszy błąd może skutkować brakiem medalu. Nawet Japończycy przy dobrym dniu są w stanie stanąć na podium. Ważne dla nas, abyśmy nie przegrali tej walki w głowach, sami ze sobą. Stać nas na złoto, a równie dobrze możemy skończyć bez medalu – analizuje były reprezentant Polski Jakub Kot. Z kolei Jan Szturc zwraca uwagę, że na chwilę obecną trudno przewidzieć ostateczny skład którejkolwiek z czołowych reprezentacji. – Właściwie wszystkie drużyny jeszcze szukają czwartego. My też – podsumowuje pierwszy trener Adama Małysza.