Sprawdzian dla jego kolan
Po prawie dwóch latach Aleksander Czyż znowu pojawi się na parkiecie. Co pokaże?
Jeśli Czyż wyjdzie w koszulce Anwilu Włocławek na parkiet w trakcie dzisiejszego ćwierćfinału Suzuki Pucharu Polski przeciwko Arce Gdynia, to będzie to jego pierwszy mecz od lipca 2017 roku. Jego kariera niejeden raz była przerywana kontuzjami, ale w każdym przypadku udawało mu się dość szybko wrócić do gry. Gdy w styczniu 2017 roku przedwcześnie zakończył przygodę z włoskim klubem z Caserty, to wydawało się, że jego nieobecność potrwa tylko kilka miesięcy. Długo wszystko szło według planu, koszykarz podpisał umowę z Flexx Pistoia, przyjechał na zgrupowanie reprezentacji Polski, zagrał nawet w sparingach z Czechami. Niestety potem okazało się, że z powodów zdrowotnych kontrakt został rozwiązany. Czyż stracił cały sezon 2017/2018 i początek obecnego. – Uznałem, że muszę doprowadzić kolana do zdrowia, nawet jeśli mam poświęcić kolejny sezon. Przeszedłem dwie operacje i całą rehabilitację, aby móc dziś na sto procent wrócić do gry – tłumaczył zawodnik, którym polskie kluby były zainteresowane od wielu tygodni. Postawa Czyża to wielka zagadka i na pewno nie można go porównywać do Ivana Almeidy, który też niedawno wzmocnił Anwil i również trafił do Włocławka po kontuzji. W przypadku zawodnika z Republiki Zielonego Przylądka przerwa trwała przecież tylko kilka tygodni. Niespełna 29-letni obecnie Czyż w swoich najlepszych latach znalazł się nawet po studiach w USA o krok od NBA – występował w koszulce Milwaukee Bucks w meczach przedsezonowych. Potem z dobrej strony pokazywał się w lidze włoskiej, był także w reprezentacji Polski i krótko w ojczyźnie w Turowie Zgorzelec w sezonie 2014/2015. Tam akurat nie błysnął, ale niemal wszędzie indziej imponował skocznością i dynamiką, walczył pod koszem i nad koszem. Nic dziwnego, że uznał, iż w pełni zdrowe kolana są do tego potrzebne. Anwil wielkiego ryzyka nie podjął, oprócz Czyża trener Igor Milicić ma do dyspozycji czterech innych podkoszowych. JAKUB WOJCZYŃSKI