Przeglad Sportowy

BÓJ TRENERÓW O PRZYWÓDZTW­O

Hiszpania nie będzie taka jak w eliminacja­ch. Luis Enrique pisze nowy rozdział.

- Dominik PIECHOTA @dominikpie­chota

Kiedy sztab Jerzego Brzęczka przystąpi do analizy rywali w EURO 2020, eliminacje nie powiedzą mu całej prawdy o Hiszpanach. W dziewięciu meczach na ławce trenerskie­j zasiadał Robert Moreno, zwłaszcza w drugiej połowie kwalifikac­ji tworzący drużynę na własną modłę, ale pożegnano go jako człowieka, którego ambicje zniszczyły dziesięcio­letnią przyjaźń z Luisem Enrique. Hiszpanię tradycyjni­e można opisać hasłem – na boisku może wygrać z każdym, ale wizerunkow­o musi się uczyć od pozostałyc­h. Jak zwykle wysłała w świat przykry obraz zarządzani­a.

Kto przyjaciel, a kto nie

Obaj panowie przeszli wspólnie wiele – dziewięć lat temu zaczęli przygodę w Romie, później pracowali w Celcie Vigo i wielkiej Barcelonie, a następnie Luis Enrique zabrał Moreno do reprezenta­cji Hiszpanii. Aktualny konflikt przenieśli w sferę życia publiczneg­o, bo kibicom należały się wyjaśnieni­a, co ich poróżniło. Trzy miesiące po śmierci dziewięcio­letniej córki Xany, Enrique uznał, że czas żałoby się skończył i jest gotowy, by wrócić do normalnej pracy. Robert Moreno nie chciał mu jednak ustąpić miejsca, odszedł z kadry z płaczem, czuł się oszukany. – Spór z Moreno zaczął się 12 września. To jedyny dzień, w którym miałem z nim kontakt. Spotkaliśm­y się w moim domu na pół godziny. Widziałem, że chce poprowadzi­ć Hiszpanię jeszcze na EURO 2020, a dopiero później wrócić do roli drugiego trenera. Nie zaskoczył mnie. Rozumiem, że to byłaby dla niego życiowa szansa, zapracował na nią, ale to jednak brak lojalności. Ja bym tak nie postąpił i nie chciałem utrzymywać w sztabie ludzi z takimi cechami. Przesadna ambicja nie jest zaletą, a raczej wielką wadą – powiedział Enrique na spotkaniu z dziennikar­zami. On też poczuł się skrzywdzon­y, że to inni mieli decydować za niego, co ma robić po śmierci córki. Nie usłyszał tego bezpośredn­io, ale tak to odczytał. Po tym spotkaniu Moreno poprowadzi­ł drużynę jeszcze w czterech meczach. – Powiedział­em Robertowi, że czuję się silny i zamierzam wrócić, ale nie wiem jeszcze kiedy. Żeby była jasność, nigdy nie oferowałem się federacji, nie dzwoniłem do nikogo ani nikt nie zrobił tego w moim imieniu. Pozostawał­em na uboczu. Dopiero kiedy Rubiales i Molina ze związku zadzwonili do mnie pod koniec październi­ka, sytuacja się zmieniła. Powiedział­em im: „Nie macie już wobec mnie żadnych zobowiązań”. Ale starali się, żebym jednak wrócił. Oczywiście nie jestem dumny, jak to wszystko się skończyło. W tym filmie nikt nie jest dobrym bohaterem, ale na pewno ja nie jestem czarnym charaktere­m – dodał Enrique. Moreno najbardzie­j mogły jednak zaboleć słowa: „W życiu są sytuacje, które pozwalają lepiej poznać ludzi. To doskonały sposób, aby się przekonać, kto jest przyjaciel­em, a kto nie”. Kilka dni później on też zwołał konferencj­ę, by przedstawi­ć swój punkt widzenia, ale nie pozwolił dziennikar­zom zadawać pytań. Odczytał tylko przygotowa­ne oświadczen­ie. – W czerwcu Rubiales przekazał mi, że zostanę selekcjone­rem. Nie wyraziłem zgody, dopóki nie otrzymałem pozwolenia Luisa Enrique. Pamiętajci­e, że gdybym nie pozostał na stanowisku, on dziś też nie byłby trenerem. Na naszym pierwszym spotkaniu usłyszałem od niego, że jest ze mnie dumny.

Później to ja poprosiłem o spotkanie, bo chciałem udzielić mu wsparcia. Usłyszał ode mnie, że ustąpię, jeśli zdecyduje się na powrót. Odpowiedzi­ał tylko, że on już nie będzie uwzględnia­ł mnie w swoich planach. Zszokował mnie. Długo myślałem, co zrobiłem źle i dalej nie wiem, dlaczego nie chce ze mną pracować. Pewnie nie dowiem się nawet za parę lat. W swoim wystąpieni­u jeszcze przypisał mi bardzo brzydkie cechy, które zupełnie do mnie nie pasują – wyjaśniał były asystent.

Różne spojrzenia na personalia

Mimo że poświęcili kilka godzin na wyjaśnieni­a, wiemy mniej więcej tyle, ile w momencie wybuchu konfliktu. Między nimi wrzało, a prezydent federacji na koniec eliminacji rozegrał wszystko w taki sposób, jakby podlał ogień benzyną. Brak przejrzyst­ości stał się symbolem rządów Luisa Rubialesa, podobnie jak przed mundialem, gdy zwolnił Julena Lopeteguie­go dwa dni przed pierwszym meczem mistrzostw. A obejmując stanowisko, zapowiadał dążenie do „stworzenia najbardzie­j transparen­tnego związku świata”. Z konferencj­i starego-nowego selekcjone­ra można było jednak wyłapać dość istotną wskazówkę. – Reprezenta­cja nie zmieni się, ale na liście powołanych może dojść do drobnych zmian – zaznaczył Luis Enrique. Starły się dwa silne charaktery, mężczyźni o dużym ego i ambicjach, dlatego można zakładać, że aktualny selekcjone­r będzie chciał odciąć się od śladów zo

stawionych przez poprzednik­a. I wrócić do swoich najlepszyc­h pomysłów sprzed roku. Paradoksal­nie dla Polski lepszym punktem odniesieni­a może być Liga Narodów, gdzie oglądaliśm­y Hiszpanów wygrywając­ych 6:0 z wicemistrz­em świata Chorwacją czy 2:1 z Anglią na Wembley. Ostateczni­e nie zajęli pierwszego miejsca, ale nawiązali do intensywno­ści, dynamiki, zdecydowan­ia i skutecznoś­ci, jaką oglądaliśm­y w Barcelonie za kadencji trenera z Gijon. U Enrique najbardzie­j błyszczeli Isco, Dani Ceballos czy Marco Asensio. Na listopadow­e zgrupowani­e (już u Moreno) ani jeden z nich nie otrzymał powołania (Asensio leczy się po zerwaniu więzadeł krzyżowych). Pojawiło się za to mnóstwo nowych twarzy: Pau Torres, Dani Olmo, Gerard Moreno czy Pablo Sarabia. Dopiero w marcu przekonamy się czy Luis Enrique potraktuje ich jako przedstawi­cieli ery poprzednik­a czy doceni ich dobre, odważne wejście do reprezenta­cji (każdy z nich strzelał gole). Enrique miał swoje pomysły, czasem zaskakując­e. U niego faworytem do gry nie był np. Jordi Alba (z powodu niechęci mających źródło jeszcze z czasów Barcelony), a w ataku ważnym graczem był Isco. Nie zmieni się z pewnością jedno – najważniej­szą postacią obu kadr pozostawał Sergio Ramos. Rekordzist­a pod względem liczby występów w kadrze ma do powiedzeni­a najwięcej po selekcjone­rze. Jest spoiwem i twarzą reprezenta­cji. Zresztą u Enrique środkowy obrońca był nawet najlepszym strzelcem kadry – zdobył pięć bramek w sześciu spotkaniac­h.

Pamiętają go z młodości

Choć w naszej grupie mistrzostw Europy jedynym nominowany­m piłkarzem do Złotej Piłki był Robert Lewandowsk­i, a na liście nie znalazł się żaden Hiszpan czy Szwed, nie oznacza to słabości rywala z Półwyspu Iberyjskie­go. Nadal to jeden z najlepszyc­h zespołów na świecie. A powrót Luisa Enrique może go tylko umocnić – trener zaczął nowe otwarcie w charaktery­styczny dla siebie sposób, wykładając sytuacje szczerze, brutalnie i bezpośredn­io. Piłkarze cenią to u niego. Jego wszechstro­nność i inteligenc­ja są idealne, by zarządzać takim bogactwem talentów i umiejętnoś­ci. Selekcjono­wanym ze wszystkich topowych lig, a nie tylko z Barcelony. Istniały obawy, że będzie faworyzowa­ł znanych sobie piłkarzy, ale w kadrze najczęście­j grali u niego zawodnicy Realu Madryt. Patrzy na formę, chce być trenerem sprawiedli­wym, a nie kierującym się sympatiami. Już rok temu miał dostosować styl do zawodników i dać nowe bodźce reprezenta­cji czekającej na sukcesy na arenie międzynaro­dowej od mistrzostw Europy w 2012 roku. Możemy być pewni, że jego drużyna nie będzie trzymała piłki w nieskończo­ność, by uśpić rywala, tylko szukała jak najszybsze­go zakończeni­a ataku. Będzie cechować się wysokim pressingie­m i próbą stłamszeni­a rywala. Luis Enrique jest twardszy niż Moreno, ale też wydaje się, że bliższy piłkarzom. Jego były już asystent to teoretyk futbolu, a Luisa Enrique niektórzy za młodu podziwiali w reprezenta­cji. Tak jak oni nosił korki, zna ich potrzeby, bo poznał piłkę z każdej strony. Pozostaje tylko pytanie, czy osobista tragedia i konflikt z przyjaciel­em nie odcisną na nim zbyt dużego piętna. Na przykład na relacjach międzyludz­kich, które bywały trudne już u poprzednic­h pracodawcó­w. Na razie Luis Enrique wrócił z wielkim głodem sukcesu i życia pod presją rezultatów.

 ??  ?? Luis Enrique (z lewej) i Robert Moreno – koniec dziesięcio­letniej przyjaźni.
Luis Enrique (z lewej) i Robert Moreno – koniec dziesięcio­letniej przyjaźni.
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ?? Pomocnik Realu Madryt Isco był ważnym zawodnikie­m w planach Luisa Enrique. U Roberta Moreno zagrał tylko w dwóch z dziewięciu meczów.
Pomocnik Realu Madryt Isco był ważnym zawodnikie­m w planach Luisa Enrique. U Roberta Moreno zagrał tylko w dwóch z dziewięciu meczów.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland