Uryga sprawdza… siebie
Obrońca Wisły Płock komentuje słowa wypowiedziane dwa miesiące temu przed meczem z Koroną.
Tamten wywiad się nie ukazał, bo marcowe starcie Nafciarzy z kielczanami zostało odwołane, podobnie jak pozostałe spotkania 27. kolejki. Ligę zatrzymała epidemia koronawirusa. Po ponad dwóch miesiącach odezwaliśmy się do piłkarza z Płocka, żeby teraz skomentował ówczesne wypowiedzi.
O PANDEMII COVID-19 Alan Uryga, marzec 2020:
Znam decyzję PZPN o tym, że rozgrywki mogą się skończyć po ostatniej w pełni rozegranej kolejce. Wiem też, że na trybunach nie będzie kibiców, dzięki temu liczba osób obecnych na stadionach została ograniczona do minimum. To sprawi, że ryzyko zarażenia się w trakcie spotkań nie będzie większe niż w innych miejscach publicznych, które nadal są dostępne dla wszystkich. Rozumiem też zawodników, którzy mają inne podejście. Ryzyko występów w takich okolicznościach istnieje. Mamy przykłady z Europy, z lepszych lig, że piłkarze nie są odporni na koronawirusa. Trudno naprawdę znaleźć jakieś optymalne wyjście z tej trudnej sytuacji, ale skoro jest decyzja, że mamy wyjść na boisko, to musimy zagrać. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Jeżeli kontynuowanie rozgrywek okaże się niebezpieczne, trzeba będzie je przerwać.
Alan Uryga, maj 2020:
Z perspektywy czasu podtrzymuję to, co wtedy powiedziałem. Wówczas ostatecznie na boiska nie wyszliśmy, bo władze państwowe uznały, że jest to zbyt ryzykowne. Wtedy nie wiedzieliśmy do końca, czym jest wirus. Teraz jesteśmy mądrzejsi, zostaliśmy też dokładnie przebadani. Generalnie mamy większą kontrolę nad wszystkim. Sporo jest obostrzeń i zabezpieczeń. Wydaje mi się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. PZPN i Ekstraklasa SA są przygotowane niemal na każdą ewentualność, podobnie kluby. Czuję, że jest bezpieczniej. Decyzja o wznowieniu sezonu w obecnych okolicznościach jest słuszna. Oby tylko zdrowie dopisywało wszystkim już do końca rozgrywek.
O PRZEŁAMANIU Z ARKĄ Marzec 2020:
w końcu w Gdyni
W 26. kolejce się przełamaliśmy (2:1 – przyp. red.).
To było pierwsze zwycięstwo w nowym roku po serii pięciu spotkań bez wygranej. Triumf był tym cenniejszy, że odniesiony z zespołem, który w tabeli bardzo zbliżyłby się do nas, gdybyśmy przegrali. Po ostatnim gwizdku odetchnęliśmy z ulgą. Liczę na to, że może to być punkt zwrotny dla nas. Oby to był przełom, jak ta pierwsza wygrana w sezonie na wyjeździe z Pogonią Szczecin (2:1 – przyp. red.) w piątej kolejce. Przed nią wszyscy widzieli nas w gronie kandydatów do spadku, a później coraz więcej zaczęło nam wychodzić. Patrząc po chłopkach w drużynie, to pamiętam, że zaczęliśmy wówczas nabierać pewności siebie i miało się poczucie, że każdy z nas zaczął nagle potrafić więcej. W pewnym momencie byliśmy nawet na pierwszym miejscu w ekstraklasie. To pokazuje, że takie mecze, jak ten z Arką, są ważne i mogą wiele zmienić. Mam nadzieję, że tak będzie teraz.
Mógłbym się pod tym jeszcze raz podpisać. Ważne jest też to, że wracamy po dwumiesięcznej przerwie, mając w pamięci, że ostatni mecz wygraliśmy. Nie mamy teraz dodatkowej presji związanej z tym, że ktoś liczy nam dni i spotkania bez zwycięstwa. Drobna niepewność jednak pozostała. Pewnie podobnie jest w innych zespołach. Dawno nie graliśmy o stawkę. Nie mieliśmy też sparingów, a gierki między sobą to nie do końca to samo. Za nami dłuższa przerwa niż między rundami czy sezonami. Nie mieliśmy normalnego okresu przygotowawczego, bo tylko niecały miesiąc ćwiczyliśmy w grupie. Wcześniej długo były zajęcia indywidualne. Fizycznie czuję nieźle i może faktycznie to trochę będzie tak, jakbyśmy zaczynali nowy sezon lub rundę.
Maj 2020:
ale kiedy występuje się na naszych pozycjach, czyli na środku obrony i pomocy, jest o to trudno.
Te trzy żółte kartki nadal są. Przed nami jedenaście kolejek do końca sezonu i mecze co kilka dni. Wątpię, żeby udało się dograć bez tej pauzy. Chociaż, z tego co pamiętam, to Piotrek Celeban w Śląsku Wrocław miał bardzo długą serię w pełni rozegranych meczów (103 występy z rzędu w całkowitym wymiarze czasowym – przyp. red.), więc jakaś nadzieja dla mnie i Dominika jest. Jak ominą nas kontuzje, to teoretycznie jest to możliwe.
Maj 2020: O RAFALE WOLSKIM Marzec 2020:
Od jego przyjścia mieliśmy na razie dwa treningi całą drużyną. Kilku chłopaków z szatni przyznało, że opinie, które wyraziłem o nim w momencie podpisania przez niego kontraktu, potwierdzają się. Podkreślałem, że może nam bardzo dużo dać, jeśli chodzi o kreowanie sytuacji. Po tych dwóch jednostkach treningowych widać, że nie zatracił umiejętności technicznych, mimo tych licznych kontuzji, z którymi zmagał się w ostatnich latach. Ostatnio też nie trenował z żadną drużyną, bo w poprzednim klubie, Lechii Gdańsk, był na „banicji”, a to na pewno mu nie pomaga. Pamiętam, że w Wiśle Kraków zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Kiedy wracał z zagranicy, był wielką niewiadomą, a z każdym jego występem robiłem coraz większe oczy. Pod Wawelem miał znakomite liczby, jak na pół roku gry (4 gole i 9 asyst w 14 występach – przyp. red.). Liczę, że teraz, kiedy przychodzi do Wisły Płock w podobnej sytuacji, też bardzo nam pomoże.
Przymusowa przerwa wyszła mu na dobre, bo mógł spokojnie popracować nad formą. Najpierw indywidualnie, a ostatnio z drużyną. Miał kilkanaście treningów, żeby zasłużyć na zaufanie drużyny i trenera Radosława Sobolewskiego. Teraz występ Rafała z Koroną jest bardziej prawdopodobny niż dwa miesiące temu. Myślę, że jego pozycja w naszej taktyce może być dość zaskakująca, ale jest na tyle uniwersalnym zawodnikiem, że spokojnie sobie poradzi. Cały czas uważam, że może nam bardzo pomóc. W Wiśle Kraków rozruszał ofensywną grę zespołu i teraz jest w stanie zrobić to samo w Płocku. Do Białej Gwiazdy przychodził i zaczął w niej występować bez okresu przygotowawczego, a tutaj miał czas na pracę. Powinno być więc dobrze, a może nawet lepiej.
Maj 2020:
Miejsca: 1. – eliminacje Ligi Mistrzów; 2.–3. – eliminacje Ligi Europy; 14.–16. – spadek. Po 30. kolejce nastąpi podział na dwie grupy.