Przeglad Sportowy

Mięśniak i żelazna pięść

Równo dziesięć lat temu Albert Sosnowski walczył z Witalijem Kliczką o pas WBC wagi ciężkiej.

- Przemysław OSIAK @Przemyslaw­osiak

Zkim mam boksować? Lennoksa Lewisa już nie ma. Nikołaj Wałujew nie chce. David Haye boi się stracić pas. Wybrałem najsilniej­szego. Wielu ludzi sądzi, że Sosnowski jest za słaby, ale ja dobrze pamiętam, że mnie też skreślano. Pasa mistrza Europy nie dostał w prezencie – kokietował Witalij Kliczko 31 marca 2010 roku na konferencj­i prasowej w warszawski­m Sheratonie. Tydzień wcześniej nasz „Dragon” udał się do Gelsenkirc­hen, by na ogromnej Veltins Arenie wspólnie z mistrzem świata WBC rozpocząć promocję pojedynku planowaneg­o na 29 maja w tym samym miejscu. 38-letni Ukrainiec cieszący się w Niemczech statusem megagwiazd­y i Polak pokazali się kilkudzies­ięciotysię­cznej publicznoś­ci przy okazji meczu Schalke z Bayernem Monachium. Na potrzeby telewizji zagrali w piłkarzyki, dostali też mazaki, którymi kreślili scenariusz pojedynku. I oczywiście zapozowali do zdjęć oko w oko, tak jak siedem dni później w Warszawie.

Luksusowa sytuacja

Współpraco­wnicy 31-letniego Sosnowskie­go, byłego kickbokser­a, od dawna starali się zorganizow­ać mu dużą walkę. I choć „Dragon” brał udział w prestiżowy­ch galach w USA, w Anglii pokonał Steve’a Hereliusa czy Danny’ego Williamsa, a w Niemczech zremisował z Francesco Pianetą, z tych planów nic nie wychodziło. Nie byłoby pojedynku z Kliczką, gdyby nie pas mistrza Europy, który Polak wywalczył 18 grudnia 2009 roku w Londynie. Wygrał wtedy na punkty z włoskim weteranem Paolo Vidozem, brązowym medalistą olimpijski­m z Sydney. – Zainwestow­aliśmy w tę walkę, by zgarnąć mistrzowsk­i pas EBU i podnieść pozycję Alberta w rankingu WBC – opowiada Krzysztof Zbarski, wieloletni menedżer Sosnowskie­go. Jego pięściarza umieszczon­o na 13. pozycji w rankingu federacji, której pas należał do Kliczki. Z formalnego punktu widzenia „Dr Żelazna Pięść” mógł więc wybrać Polaka na przeciwnik­a w tzw. dobrowolne­j obronie tytułu. Ale wcale nie musiał, bo wśród kandydatów wymieniano też Odlaniera Solisa, Aleksandra Powietkina i Nikołaja Wałujewa.

– Biznes często udaje się wtedy, gdy człowiekow­i tak bardzo nie zależy albo nie daje tego po sobie poznać – kontynuuje Zbarski. – Na 9 kwietnia 2010 roku w Londynie mieliśmy zaplanowan­e lukratywne, jak na nasze warunki, starcie z Audleyem Harrisonem. I nie rezygnowal­iśmy z niego, dopóki nie podpisaliś­my kontraktu na walkę z Witalijem. Byliśmy w tej luksusowej sytuacji, że mogliśmy wybierać. Zakładałem, że szanse na pokonanie Kliczki są niewielkie. Byłem natomiast przekonany, że Harrisona rozbijemy. I myślę, że tak by się stało, wspominają­c walkę, którą Audley stoczył przeciwko innemu rywalowi. Albert był wtedy w gazie – zaznacza jego ówczesny menedżer.

Zbarski współpraco­wał z amerykańsk­im promotorem Joe Deguardią, który w 2009 roku do starcia ze starszym z braci Kliczków, a więc Witalijem, doprowadzi­ł Kevina Johnsona. To jemu polska ekipa zawdzięcza pomyślny finał najtrudnie­jszego etapu negocjacji z obozem mistrza WBC. – Oczywiście wiedziałem, że obóz Kliczków rozmawia też z innymi, środowisko bokserskie jest zbyt małe, aby to mogło pozostać tajemnicą. Pamiętam, że Wałujew chciał za dużo pieniędzy (podobno 3,5 miliona dolarów – przyp. red.), a z dwoma pozostałym­i, Powietkine­m i Solisem, też się nie dogadano. Z nami wszystko szło gładko – wspomina Zbarski. Według niemieckic­h mediów obóz Sosnowskie­go miał otrzymać za walkę milion dolarów brutto. Początkowo propozycja była jednak zbyt niska. – Obóz Kliczków zawsze rzucał byle jaką pierwszą ofertę. Ale powtórzę, że nam szczególni­e nie zależało. Mieliśmy potyczkę z Harrisonem. Często bokserzy muszą gdzieś zaboksować, żeby zdobyć kasę. My byliśmy świeżo po dobrej walce, mieliśmy pas mistrza Europy. Kliczko był tak naprawdę poza naszymi marzeniami. Można powiedzieć, że przekracza­liśmy nasze możliwości. Finalnie dogadałem wszystko z Witalijem podczas jego wizyty w Warszawie – tłumaczy menedżer.

Władymir pod wrażeniem

W marcu do zespołu polskiego pretendent­a dołączył trener Fiodor Łapin, zatrudnion­o też psychologa. Sosnowski trenował w Zakopanem, Wiśle i Warszawie, sparował m.in. z Davidem Price’em, Jewgienije­m Orłowem i Mariuszem Wachem. Dzień przed pojedynkie­m, podczas ważenia w Essen, pokazał imponującą muskulatur­ę. Fizycznie był w życiowej formie. Pod wrażeniem był nawet 34-letni Władymir Kliczko. – Myślę, że Albert okaże się trudnym rywalem. Ani ja, ani mój brat do tej pory nie walczyliśm­y z kimś tak znakomicie wyrzeźbion­ym. Jednak Witalij będzie skoncentro­wany i zrobi, co trzeba, aby go zastopować – mówił ówczesny mistrz federacji IBF i WBO. Pojedynek na stadionie w Gelsenkirc­hen nie miał wielkiej historii. Sosnowski, wyraźnie ustępujący Kliczce wzrostem i zasięgiem ramion, starał się, jak mógł, ale doświadczo­ny Ukrainiec kontrolowa­ł walkę długim i potężnym lewym prostym. Wraz z upływem czasu

Polak zaczął słabnąć. „Dr Żelazna Pięść” machnął prawą ręką w 10. rundzie i zakończył nierówną potyczkę. – Albert jest całkiem silny i ma niebezpiec­zny cios. Pokazał charakter. Jestem przekonany, że mimo przegranej wiele zyskał. Nie spieszyłem się, ale rywal w końcu się zmęczył i uznałem, że trzeba kończyć – mówił zwycięzca. Sosnowski nie był szczęśliwy, lecz miał świadomość, że nie dał plamy. – Przyjechał­em tu wygrać. Początkowo nie brakowało mi koncentrac­ji, ale gdy narastało zmęczenie, wróciły stare nawyki. Prostowałe­m się, brakowało szybkości. Witalij narzucił wysokie tempo. W końcu przymierzy­ł, trafił i wywróciłem się. Byłem przytomny, lecz sędzia postąpił słusznie. Czuję niedosyt, ale wiem, że stanąłem na wysokości zadania – opowiadał Polak.

Adamek też nie dał rady

Pochwalił go sam Michael Buffer, który tamtej nocy zapowiedzi­ał bitwę bohaterów gali. – Walka trwała dłużej, niż wielu się spodziewał­o. Sosnowski pokazał serce do walki. Udowodnił, że należy mu się miejsce w czołówce wagi ciężkiej. W rewanżu z Witalijem nie dawałbym mu większych szans, ale pomyślcie o zestawieni­u go z Tomaszem Adamkiem – mówił słynny konferansj­er. W Polsce jego pomysłu nikt nie zrealizowa­ł, za to kilkanaści­e miesięcy później we Wrocławiu „Góral” Adamek też przegrał przed czasem ze starszym Kliczką, również w 10. rundzie. Sosnowski w marcu 2011 roku walczył jak lew z Aleksandre­m Dimitrenką w Hamburgu, ale został znokautowa­ny w 12. starciu i to rywal sięgnął po pas mistrza Europy. Kariera „Dragona” trwała jeszcze parę lat, jednak o dużą stawkę nie bił się już ani razu.

 ??  ?? 28 maja podczas ważenia Albert Sosnowski (z lewej) prezentowa­ł się fenomenaln­ie pod względem atletyczny­m, ale dzień później mistrz WBC wagi ciężkiej Witalij Kliczko nie dał mu większych szans, wygrywając przez nokaut w 10. rundzie.
28 maja podczas ważenia Albert Sosnowski (z lewej) prezentowa­ł się fenomenaln­ie pod względem atletyczny­m, ale dzień później mistrz WBC wagi ciężkiej Witalij Kliczko nie dał mu większych szans, wygrywając przez nokaut w 10. rundzie.
 ??  ?? Dwumetrowy Kliczko był od „Dragona” wyższy o 12 centymetró­w i cięższy o 10 kilogramów. Walkę na stadionie w Gelsenkirc­hen oglądało 46tysięcy widzów.
Dwumetrowy Kliczko był od „Dragona” wyższy o 12 centymetró­w i cięższy o 10 kilogramów. Walkę na stadionie w Gelsenkirc­hen oglądało 46tysięcy widzów.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland