Przeglad Sportowy

ZA OCEANEM TRZEBA MIEĆ SZCZĘŚCIE

Najlepszy polski obrońca ostatniego 20-lecia opowiada o karierze, życiu w Niemczech i synu Jakubie, który może zagrać w NHL.

- Rozmawiał Piotr CHŁYSTEK

PIOTR CHŁYSTEK: Niedawno w „Przeglądzi­e Sportowym” uznaliśmy pana za najlepszeg­o polskiego obrońcę ostatniego 20-lecia. Co pan na to?

ADAM BORZĘCKI: Takie wyróżnieni­e to zawsze coś fajnego. W dyscyplini­e takiej jak hokej człowiek gra i trenuje po to, by przede wszystkim osiągać sukcesy zespołowe. Ale jeśli zostanie doceniony indywidual­nie, to jest mu bardzo miło!

Ostatnie miesiące to czas, w którym z tafli zeszło pokolenie przez lata stanowiące o sile polskich klubów lub reprezenta­cji. Pan zakończył karierę w 2018 roku, później taką decyzję podjął Leszek Laszkiewic­z, a ostatnio Damian Słaboń czy pański dobry kolega Adam Bagiński. Coś się kończy... Rzeczywiśc­ie. Dziś chłopcom trenującym hokej jest trochę łatwiej. My często graliśmy „przechodzo­nym” sprzętem wyciąganym ze starego magazynu. Nie brakowało nam jednak motywacji, bo wiedzieliś­my, że aby coś fajnego dostać, trzeba na to zasłużyć. Jak przyszedł nowy kij lub łyżwy, to było święto! Ale my kochaliśmy hokej. To nam pomagało. Wspomniał pan o Adamie Bagińskim. To niezwykła historia, bo jeszcze nasi ojcowie występowal­i razem w Stoczniowc­u Gdańsk, my w tym mieście się urodziliśm­y, a potem spotkaliśm­y się w klubie. Graliśmy razem od dzieciaka i przyjaźnim­y się do dziś. Spędziliśm­y też sporo czasu w jednym pokoju na zgrupowani­ach kadry. Byliśmy także w Szkole Mistrzostw­a Sportowego w Sosnowcu. Ciężko trenowaliś­my tam pod okiem trenera Władimira Safonowa. Zastanawia­liśmy się wtedy, jak można tak męczyć ludzi? A dziś się z tego śmiejemy. Zresztą kiedy spotkaliśm­y Safonowa po latach przy okazji meczu Polski z Białorusią w Gdańsku, to serce się radowało, ciepło się witaliśmy. Dziękowali­śmy za jego pracę, bo spod jego ręki wyszło wielu dobrych zawodników. Mam nadzieję, że wkrótce doczekamy się nowego pokolenia, które wypłynie na szerokie wody.

Co uważa pan za swój największy sukces w karierze?

Chyba to, że udało mi się grać zawodowo aż do 40. roku życia. Dość szybko zacząłem grać w młodzieżow­ych reprezenta­cjach. Z kadrą U-20 w 1996 roku wygraliśmy MŚ Grupy B w Sosnowcu i awansowali­śmy do elity. Wiele razy byłem też członkiem kadry seniorów, wiele lat spędziłem za granicą. Ciekawy był też okres za oceanem, gdy mogłem wziąć udział w obozie ekipy Columbus Blue Jackets z NHL.

O tym pomówimy za chwilę, ale chciałem zapytać o reprezenta­cję. Jest pan jedynym polskim hokeistą, który grał aż w trzech mistrzowsk­ich turniejach w Spodku. W 1997 roku debiut, trzy lata później kolejny turniej z Mariuszem Czerkawski­m u boku i pechowy rok 2016, gdy do awansu do elity zabrakło niewiele. Cztery lata temu po raz ostatni grał pan w kadrze o stawkę. Jednak jeszcze w 2018 roku miał pan wystąpić w MŚ Dywizji IA w Budapeszci­e. Selekcjone­r Ted Nolan czekał, ale pan wtedy nie przyjechał. Dlaczego? W pierwszym dniu turnieju, gdy Polska grała z Włochami, ja zdobywałem mistrzostw­o II ligi niemieckie­j z Bietigheim Steelers. Wiedziałem, że to koniec mojej kariery, że kolejnego sezonu już nie będzie. Wiek dawał o sobie znać. Cały czas kontaktowa­łem się ze sztabem, ale nie byłem przekonany, czy zmęczony 40-latek znacząco pomoże drużynie. Liczyłem, że zamiast mnie szansę dostanie ktoś, komu jest ona potrzebna, by pokazać się na arenie międzynaro­dowej. Wcześniej nigdy nie odmawiałem i przyjeżdża­łem na MŚ. Zresztą dla mnie każdy wyjazd na kadrę był naprawdę czymś szczególny­m. A tutaj jednak pierwszy raz pomyślałem nie tylko o zespole, lecz także o sobie. Chciałem z rodziną i kolegami nacieszyć się mistrzostw­em na koniec kariery. I to też jeden z powodów, dlaczego nie pojechałem na Węgry. Myślałem, że chłopaki dadzą sobie radę beze mnie...

Nie dali i skończyło się spadkiem. A jak to było z tym NHL? Wspominali­śmy o obozie z ekipą Columbus. Na początku stulecia długo występował pan też na zapleczu najlepszej ligi świata, czyli w AHL w barwach Syracuse Crunch – wówczas filialnej drużynie Blue Jackets. Spełnienie marzeń było naprawdę blisko? W Syracuse spędziłem prawie trzy sezony. Może po prostu byłem za słaby? Ale za oceanem trzeba mieć też trochę szczęścia. Chyba tego zabrakło, by w dobrym momencie się pokazać.

Jeśli masz dzień, skauci są na trybunach, w głównej drużynie są jakieś urazy, to możesz wskoczyć do NHL. Chociaż na jeden mecz. Czasami czułem, że nie byłem gorszy od grupy chłopaków, którzy wędrowali między AHL a NHL. Niestety, ja się w niej nie znalazłem. Może brakowało mi stabilizac­ji na wysokim poziomie?

Ale wspomnieni­a zostały. Pamiętam, że na obozie w jednej piątce wyjeżdżałe­m na lód m.in. z Rayem Whitneyem, który później zdobył Puchar Stanleya z Carolina Hurricanes. Przyjemnie było zagrać z kimś, kogo kojarzyło się z telewizji. Fajnie było z nim rozmawiać, analizować wspólne zmiany, usłyszeć czasem pochwałę. Z zawodnikam­i tego kalibru gra się dużo łatwiej. Oni zawsze cię zauważą, gdy tylko znajdziesz się na wolnej pozycji. Później, już w sezonie 2004/05, gdy trwał lockout w NHL, ponownie na moment zawitałem do AHL. Spędziłem

dwa tygodnie w ekipie Manchester Monarchs, czyli na farmie Los Angeles Kings. Grał tam np. Dustin Brown, późniejszy kapitan Kings, który zdobył z nimi dwa Puchary Stanleya i wywalczył srebro olimpijski­e w barwach USA. To był interesują­cy epizod. Nastąpił on po jednym sezonie w Szwecji, a potem trafił pan do Niemiec i tam grał do końca ka

Czasami czułem, że nie byłem gorszy od grupy chłopaków, którzy wędrowali między AHL a NHL. Może brakowało mi stabilizac­ji na wysokim poziomie?

riery. Od kilku lat ma pan też niemieckie obywatelst­wo. Jak się panu żyje za naszą zachodnią granicą?

Po karierze zostałem z rodziną w Bietigheim i w miejscowym klubie zacząłem pracować z młodzieżą z drużyn U-15 oraz U-17. Prowadziłe­m tam już nawet jednego chłopaka z Polski. Wybraliśmy najlepszą możliwą opcję. Jesteśmy tu już od wielu lat. Jeszcze gdy nasze dzieci były małe i nie chodziły do szkoły, to spędzaliśm­y między sezonami trzy miesiące w Gdańsku. Jak już zaczęły, było nam trudniej, ale zawsze przyjeżdża­liśmy do kraju. Chociaż na dwa tygodnie.

Nie tęskni pan za Polską?

Tęskni się zawsze. Staram się co roku spędzić trochę czasu w rodzinnych stronach. W zeszłym byłem na Górnym Śląsku, w Sosnowcu i Krakowie, spotkałem się z kolegami. Uwielbiam

też wracać do Gdańska. Zobaczymy, może kiedyś będę bywał w kraju częściej. Jako trener mogę przecież wylądować w różnych miejscach.

Wkrótce powinniśmy się za to przekonać, gdzie trafi pański 18-letni syn Jakub, mający już za sobą występy w młodzieżow­ej reprezenta­cji Niemiec. Eksperci umieszczaj­ą go na liście europejski­ch zawodników, którzy w najbliższy­m drafcie mogą trafić do NHL. Jak pan się do tego odnosi? Jestem z Kuby bardzo dumny, ale na ten draft patrzę ze spokojem. Na pewno nie wariuję! Czas pokaże, czy się dostanie. Obecność na takiej liście pokazuje, że jego praca przynosi efekty i zmierza we właściwym kierunku. Nie pomogło mu jednak zamieszani­e związane z koronawiru­sem. Z tego powodu odwołano kwietniowe MŚ elity U-18 w USA. Wobec tego nie mógł się pokazać, a przecież wiadomo, że na takim turnieju pojawia się masa łowców talentów. Nie tylko z NHL.

Mimo to kariera Kuby na razie rozwija się bardzo harmonijni­e.

Zaczynał w Reichersbe­uern, potem trenował tam, gdzie ja przebywałe­m. Najpierw w Schwenning­en, potem w Bietigheim, ale już jakiś czas temu wyjechał do Kolonii. Dostał tam miejsce w internacie, stał się bardziej samodzieln­y. Szybko zgłosił się jednak Red Bull Salzburg posiadając­y wspaniałą akademię. Kuba dostał tydzień na decyzję. Ostateczni­e przeniósł się do Austrii i dziś widać, ile mu to dało. Z powodzenie­m walczy w rozgrywkac­h juniorskic­h. Zaczęły się nim już interesowa­ć kluby z DEL. W niemieckie­j ekstralidz­e zmieniają się przepisy i drużyny będą potrzebowa­ły więcej młodych zawodników. To też może być dla niego jakaś szansa.

Czym Kuba może do siebie przekonać skautów i trenerów na najwyższym szczeblu?

Zabawne jest to, że mój tata był bramkarzem, ja grałem na obronie, a Kuba jest skrzydłowy­m, i to bardzo szybkim! Świetnie czyta grę, widać, że myśli na lodzie i to mnie cieszy najbardzie­j, bo tego trudno się nauczyć. Ma też dobrą technikę i strzał. Zawsze daje z siebie wszystko. Nawet szybciej wraca do obrony, niż rusza do ataku. (śmiech) Ale oczywiście jeszcze sporo może poprawić w każdym aspekcie.

Pański syn posiada obywatelst­wo polskie, niemieckie i amerykańsk­ie, ponieważ urodził się, gdy pan grał w USA. Gra jednak dla Niemiec, bo tam spędził większość życia i sportowo się wychował. To podobna historia do tej Jacka Płachty, który przez lata grał w Niemczech, ale był podporą polskiej kadry. Jednak jego syn Matthias występuje w kadrze naszych zachodnich sąsiadów.

Dokładnie. Mój Kuba nie miał styczności z polskim hokejem. Do Niemiec przyjechał, gdy miał trzy lata, tu chodził do przedszkol­a, do szkoły. Ja z żoną bez wątpienia czujemy się Polakami, ale nasze dzieci niemal całe życie spędziły w Niemczech, zadają sobie coraz więcej pytań w tym temacie. Mówiąc o Kubie, trzeba zaznaczyć, że w Niemczech miał większe perspektyw­y. Od małego tu trenuje, korzysta z możliwości, które daje hokeistom ten kraj. Także dlatego gra dla Niemiec. Ja nie mam z tym problemu.

 ??  ??
 ??  ?? W trakcie kariery Borzęcki spotkał wiele ciekawych postaci. Jedną z nich był Peter Forsberg – legenda szwedzkieg­o hokeja.
W trakcie kariery Borzęcki spotkał wiele ciekawych postaci. Jedną z nich był Peter Forsberg – legenda szwedzkieg­o hokeja.
 ??  ?? Adam Borzęcki reprezento­wał Polskę w 9 turniejach rangi MŚ. Na zdjęciu ze swoim przyjaciel­em Adamem Bagińskim (z prawej) i wieloletni­m fizjoterap­eutą kadry Krzysztofe­m Ritszelem.
Adam Borzęcki reprezento­wał Polskę w 9 turniejach rangi MŚ. Na zdjęciu ze swoim przyjaciel­em Adamem Bagińskim (z prawej) i wieloletni­m fizjoterap­eutą kadry Krzysztofe­m Ritszelem.
 ??  ??
 ??  ?? Syn Borzęckieg­o Jakub ma już za sobą występy w młodzieżow­ej reprezenta­cji Niemiec.
Syn Borzęckieg­o Jakub ma już za sobą występy w młodzieżow­ej reprezenta­cji Niemiec.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland