Wszystkie „naj” tygodnia
Mój kolega z USA Przemek Garczarczyk podał ostatnio na Twitterze informację, że w stanie Massachusetts można grać w piłkę nożną, czy jak wolą Amerykanie w „soccer”, ale w maskach. Nie wolno wrzucać piłki z autu, robić wślizgów, główkować, ustawiać muru przy rzutach wolnych ani nawet mieć kontaktu z innym zawodnikiem, bo trzeba zachować dwa metry odległości. Chciałbym to jakoś błyskotliwie skomentować, ale czasem brakuje słów. Ameryka lubi mieć wszystko „naj”, tym razem wygrała w kategorii „najgłupsze”. Oczywiście warto być ostrożnym, myć ręce i przestrzegać mądrych zaleceń, ale żeby od razu zwariować? Bo umówmy się, z piłką nożną to coś, co wymyślili w USA, nie ma nic wspólnego. Brakuje jeszcze, żeby nie wolno było kopać piłki, a nawet jeśli się komuś coś takiego niechcący zdarzy, bramkarz powinien ją odbijać siłą umysłu. Wiadomo, bezkontaktowo.
Nie mam pędzi pojęcia w niedobrym dokąd to kierunku. wszystko Coraz zmierza, więcej ale wskazuje z pewnością na to, że wszystkie bańki, które stworzono, niewiele dają. WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia, która lubi zmieniać zdanie, ogłosiła ostatnio, że według ich szacunków z koronawirusem „zapoznało się” już 760 milionów ludzi, czyli 10 procent mieszkańców Ziemi. To sporo, a będzie pewnie więcej, ale jakoś trzeba żyć. Działają sklepy, dzieci wciąż chodzą do szkół (oby bez większych przeszkód było tak dalej), mam nadzieję, że będzie działał też sport. Amatorski i wyczynowy. Być może w maskach. Trudno, pewnie przeżyjemy. Warto jednak pamiętać, że dla wielu osób sport to po prostu praca. Nie mniej ani bardziej ważna niż większość innych. Dla innych styl życia, takiego w zdrowym wydaniu, więc głęboko wierzę, że nikomu już nie przyjdzie do głowy zamykanie lasów czy parków.
Na razie wszystko jakoś funkcjonuje i kolejny raz się potwierdza, że akurat Polacy w warunkach tymczasowości radzą sobie znakomicie. Biało-czerwoni zafundowali nam jesień pełną takich sukcesów, że aż może się zakręcić w głowie. Iga Świątek dojechała do końca Rolanda Garrosa, pędząc w mistrzowskim stylu skrzyżowaniem bolidu z walcem. I znowu brakuje słów, żeby to opisać, ale tym razem to zupełnie inne „naj” niż to amerykańskie. Nie mam pojęcia, w jaki sposób rozwinie się kariera młodej Polki, ale już zrobiła coś, co wymyka się wszelkim schematom i zasługuje na wieczny podziw i szacunek. Przy tej okazji pojawiło się oczywiście sporo porównań nastolatki z Raszyna do Agnieszki Radwańskiej, które w tym momencie są w zasadzie kompletnie bez sensu. Podobnie jak kiedyś te zestawiające pierwsze wielkie sukcesy Kamila Stocha z osiągnięciami Adama Małysza.
Oprócz Igi mamy Lewandowskiego, Zmarzlika, Błachowicza, medale wioślarzy, Lecha w fazie grupowej europejskich pucharów, a to wcale nie musi być koniec. Liczę, że w przyszłym tygodniu w tym miejscu nie będę pisał o wirusie, tylko o tym, jak w Giro d’italia zasuwa Rafał Majka. Nie wiem, czy na tyle dobrze, żebyśmy mogli zmienić kolor logo „Przeglądu Sportowego” na różowy, ale nie miałbym nic przeciwko temu. Oby tylko wjechał w góry, co wcale nie jest takie pewne. Nie, wirus nie ma z tym nic wspólnego (chyba że „Zgred” miałby pozytywny wynik). Tym razem to kwestia pogody, ale jeśli ta nie zwariuje, to może znowu dostaniemy szansę, żeby oderwać myśli od świata absurdów i przenieść do tego, w którym ludzie realizują swoje marzenia i porywają tłumy.