Przeglad Sportowy

SKOCYŁEK DOBRZE INO... KRÓTKO

Jest hotel w dobrej cenie, dwa kilometry od Engelbergu, pasuje? – spytała w grudniu 2009 roku asystentka redakcji.

-

skoczni. W końcu nasi mieli odżyć i „wrócić na dobre tory”. Do tego chodziło o Gross-titlis-schanze, skocznię absolutnie wyjątkową. Latem u jej podnóża ścigają się kolarze górscy, ale miejsce kojarzy się ze skokami. Zresztą Kamil Stoch mawia, że jeśli prawdziwa zima zaczyna się w lapońskiej Ruce, to klimat świąt zaczyna się czuć właśnie w Engelbergu. Z mistrzem zazwyczaj warto się zgadzać, a w tym wypadku wyjątkowo. Kto nie był w Engelbergu, polecam, bo to miejsce wyjątkowe (warto tylko zwracać uwagę na hotelowe rezerwacje). Jest drogo, długo się jedzie, ale... wciąż polecam. W tej miejscowoś­ci leżącej na wysokości około tysiąca metrów nad poziomem morza, u podnóża Titlis (3238 m n.p.m.). W skrócie – przy dobrej pogodzie jest tam bajkowo.

Za to sportowo bajki nie było. To wtedy jeden ze skoczków kadry powiedział zdanie, które co jakiś czas wraca w żartach, choć wtedy dobrze oceniało występ. „Skocyłek dobze, ino krótko” – rzucił jeden z Polaków. To „dobrze” było trudno ocenić, z „krótko” nie sposób było się nie zgodzić. Gorzej, że innym też poszło średnio. W jednym z konkursów szansę na życiowy wynik miał Stefan Hula, ale gdy do końca zostało ledwie ośmiu zawodników... anulowano serię. W powtórce było już słabo.

W dwóch z trzech konkursów Kamil Stoch był wyżej od Adama Małysza, co w tamtych czasach nie zdarzało się zbyt często. Gorzej, że obaj od podium byli daleko. „Orzeł z Wisły” do dziesiątki wszedł raz, w ostatnim konkursie, w którym był ósmy. – Przez większość kariery na górze skoczni czekałem na swoją kolej jako jedyny Polak. Niby można było sobie pogawędzić z Niemcami, Austriakam­i czy kimkolwiek, ale to nie tak jak z rodakiem. Cieszę się, że teraz mam partnera do rozmowy – mówił Małysz, ale cały weekend ocenił jako „fatalny”. Wiedział, że zbliżają się igrzyska w Vancouver. Swoją drogą, wtedy w Engelbergu dłuższą chwilę porozmawia­łem z Martinem Schmittem. Niemiec mówił, że Simon Ammann i Gregor Schlierenz­auer odlecieli reszcie, ale jego zdaniem on i Małysz włączą się do walki o medale. Sprawdziło się połowiczni­e. To znaczy tylko w przypadku Małysza, bo Schmitt, owszem, był na podium, ale tylko w drużynie. Indywidual­nie stać go było na miejsce 10. i 30.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland