Każdy może przegrać
Piątek w Giro d’italia należał do Diego Ulissiego. Weekend będzie testem dla czołówki klasyfikacji generalnej.
Maciej Bodnar narobił się w piątek na trasie Giro d’italia za dwóch, kontrolując długimi okresami wydarzenia w peletonie i ucieczce, ale ostatecznie praca Polaka z Bora Hansgrohe nic nie dała. Chodziło o to, żeby o zwycięstwo mógł walczyć Peter Sagan, ale Słowakowi zabrakło kilkunastu sekund do grupki, która rozstrzygnęła między sobą losy 13. odcinka. Tu największą ochotę do walki przejawiali Diego Ulissi, Patrick Konrad i lider Joao Almeida, ale najszybszy, już drugi raz podczas tegorocznej edycji wyścigu, był ten pierwszy. – Wykonaliśmy świetną robotę na podjeździe. Ekipa świetnie mnie ochroniła, a jednocześnie zgubiliśmy wszystkich sprinterów i zredukowaliśmy peleton do małej grupki – cieszył się na mecie kolarz UAE Emirates.
Teraz czasówka
W pierwszej grupce był nie tylko lider, ale też najlepsi kolarze w klasyfikacji generalnej. Wśród nich oczywiście Rafała Majka, który na razie jest ósmy i prezentuje się znakomicie. Jest czujny, nie popełnia błędów, pilnuje i kontroluje sytuacje. I, przede wszystkim, czeka na góry. Te przed kolarzami w niedzielę i tam kolarz z Zegartowic powinien być w czołówce, a być może nawet przesuwać się coraz wyżej w klasyfikacji generalnej. O ile oczywiście dobrze spisze się w sobotniej czasówce. Majka nie jest fachowcem od takich odcinków, ale nie ma wyjścia. Trasa ma nieco ponad 34 kilometry, a już po sześciu trzeba się wspinać. Muro de Ca’del Poggio ma tylko 1,1 km, ale średnie nachylenie to aż 12,3 proc. (maks. 19). Później trudności są, ale wynikające z technicznej momentami trasy. To wszystko, więc trzeba przede wszystkim znakomicie jeździć na czas. Wydaje się, że trasa powinna pasować wciąż liderującemu Almeidzie, dobrze poradzi sobie pewnie Holender Wilco Keldermann, ale tak naprawdę trudno przewidzieć, jak ułoży się sytuacja. Wiadomo jedno – każdy może przegrać i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Od dawna mówi się, że właśnie czasówki będą kluczowe w tegorocznym wyścigu (łącznie zaplanowano trzy).
Marzenia Majki
Głównymi kandydatami do zwycięstwa na sobotnim odcinku są ci, którzy w generalce się nie liczą, czyli np. Włoch Filippo Ganna, Australijczyk Rohan Dennis czy Hiszpan Victor Campenaerts. Majka musi pojechać najlepiej, jak potrafi i później szukać sekund w górach. Polak od dawna znał trasę, a do Giro szykował się wyjątkowo mocno. Zrezygnował z występu w mistrzostwach świata, bo trenował w górach. Do tego w trakcie Giro wypadło z gry kilku asów i „Zgred”, jak nazywają Rafała koledzy, stoi przed wielką szansą, żeby poprawić najlepszy wynik w historii startów w Giro, czyli piąte miejsce z 2016 roku. Rok wcześniej był trzeci w Vuelta a Espana i pewnie teraz też po cichu marzy o podium. Żeby zostawić sobie otwarte drzwi do realizacji takiego celu, musi powalczyć w weekend. Nie tylko w górach, ale też w rywalizacji z czasem.